Nietrudno wyobrazić sobie jak wyglądałby taki lot. Przypominałby raczej sinusoidalną jazdę bez trzymanki zamiast spokojnej i zrównoważonej linii prostej. Niestety – tak jak i pasażerom rzeczonego feralnego lotu – tak i wielu z nas nie będzie do śmiechu, kiedy zdamy sobie sprawę, jak często pozwalamy, by nasze życie przebiegało w równie szalony sposób.
Na początku, pełni zapału, osiągamy wymarzony pułap nowo zdobytego nawyku albo upragnionej wagi, by po chwili, niczym szalony pilot, zafundować sobie ostre pikowanie w dół – czytaj: pączka, leżakowanie przed TV przez cały weekend, albo… jeszcze jednego pączka.
A co po weekendzie? Znowu odpalamy wszystkie silniki, by wrócić na wymarzony wyższy poziom. I cała szalona zabawa zaczyna się od nowa. A w kolejny weekend? – no, chyba nie muszę mówić, co będzie dalej.
Czego nam brakuje, że nie potrafimy na długo utrzymać odpowiedniego pułapu? Inteligencji? Wykształcenia? Dobrego wychowania? Genów?
NIE!
W tym przypadku brakuje tylko jednego magicznego składnika – wytrwałości.
Czym jest wytrwałość?
Kojarzysz wyspę Alcatraz ze słynnym więzieniem, z którego nie było ucieczki? Ponoć w sobotnie wieczory więźniowie słyszeli muzykę dobiegającą z bawiącego się i oddalonego o zaledwie 2 km San Francisco.
Kiedy widzę za oknem słońce i czuję zapach świeżego powietrza, a mam przed sobą pracę do wykonania przed komputerem przy moim biureczku – jednoczę się z więźniami z Alcatraz i tym, co musieli przeżywać w sobotnie wieczory.
Chce mi się wszystko rzucić i po prostu wyjść.
Ale to jednak nie oznacza, że muszę zatańczyć, jak moje uczucia zagrają.
Nie muszę działać pod ich dyktando. Bo kiedy utrzymam moje skupienie na wykonywanej właśnie pracy, pomimo że mam ochotę zrobić coś innego, a moje myśli dają mi setki powodów, bym przerwała – wtedy będzie to można nazwać wytrwałością.
Jak się obsługuje wytrwałość?
Kiedy pracujesz nad dużym projektem (budujesz dom, zakładasz firmę, wychowujesz dzieci), rzecz jasna, że zapał będzie raz się pojawiał, a raz znikał. Czasami będziesz czuł motywację do pracy, a czasami nie.
Sęk w tym, by nie skupiać swojej całej uwagi na motywacji, bo to nie ona jest w tym całym przedsięwzięciu najważniejszym kluczem do sukcesu (tak, tak, motywacja to dość przereklamowana sprawa).
Kluczem do sukcesu jest działanie.
Nie masz ochoty ruszyć czterech liter z fotela? Dobrze Ci radzę – nie czekaj, aż ochota spadnie z nieba, bo możesz czekać do emerytury. (A wtedy, po tylu latach siedzenia, motywacja też Ci nie pomoże).
„To jak w takim razie zabrać się za pracę, pomimo braku ochoty?” – z pewnością zapytasz?
Nie zakotwiczaj się w Twoich przeszłych dokonaniach, ale w wizjach przyszłości
Zacumuj w niej swoje wartości, cele, plany i pozwól im pociągnąć Ciebie do przodu. Jeśli sam nie wiesz, czego właściwie chcesz, to daj sobie czas na dopracowanie własnej wizji. To ona doda Ci energii do działania, kiedy będziesz tego najbardziej potrzebował.
Odkryj coś, w co naprawdę wierzysz, że ma sens i wartość. Bo łatwiej o mobilizację do działania, kiedy czujesz, że to, co chcesz osiągnąć, ma dla Ciebie znaczenie.
Wstań, zacznij, spróbuj zrobić to, co masz do zrobienia, choć przez krótką chwilę
…a zobaczysz, że Twoja wytęskniona motywacja zaraz się zjawi, pomimo wszystkich powodów, dla których Ci się nie chce. Więcej na ten temat napisałam w tekście pt. „Jak w 10 minut sprawić, żeby ci się chciało (tak jak ci się nie chce)”.
Z pełną uważnością zrób specjalne miejsce dla wszystkich dyskomfortowych uczuć
Od frustracji i nudy, po fizyczny ból, tęsknoty za słonecznym dniem, albo po prostu pączkiem. Weź pod uwagę, że ludzki umysł lubi stawiać na swoim, (a nie na Twoim). Z pewnością będzie Ci podpowiadał mnóstwo atrakcyjnych opcji do wyboru oraz wiele powodów, dla których Twoja opcja jest kiepska, niemożliwa do wykonania, skazana na porażkę, czy też gorsza niż innych. Przygotuj się na to i nie daj się zaskoczyć ani omamić.
Pamiętaj, że w tak krytycznych momentach i decyzjach (wstać z fotela czy nie wstać?) Twoja droga rozumowania rozwidla się na:
albo będziesz na łasce swoich emocji i nie kiwniesz palcem, o ile nie poczujesz ochoty, przyjemności, weny czy motywacji do pracy nauki i realizacji swoich marzeń. Inaczej mówiąc opcja, w której ciągle się wznosisz i opadasz, co zużywa Twoje ogromne pokłady paliwa (jak w samolocie który w kółko się wznosi i opada).
albo świadomie ruszysz do działania i zrobisz to, co według Ciebie jest ważne. Wbrew temu, że nie będzie Ci się chciało, że Twoje myśli będą szaleć jak małpy na drzewie i krzyczeć: „nie jesteśmy w odpowiednim nastroju”. To będzie opcja pt: „ćwiczę moją wytrwałość”
Kiedy lepiej nie wytrwać?
Wytrwałość to wielka cnota, ale i dla niej też trzeba postawić pewne granice. Czasami lepiej odpuścić i nie trwać przy swoim. Jeśli „dziwnym trafem” nie możesz zrealizować swojej przeprowadzki do innego miasta, choć planujesz ją już od kilku lat – najwyższy czas dać sobie z tym spokój i zrobić przestrzeń innym pomysłom.
A jak odróżnić pomysł, przy którym warto trwać, od takiego, który już dawno się przeterminował? Prześwietl powody, dla których masz ochotę zrezygnować: Czy dlatego, że idea wydaje się niezbyt mądra, ani korzystna? A może tyko dlatego, że wymaga od Ciebie wysiłku? Odpuść sobie, jeśli szczerze wierzysz, że przemawia przez Ciebie opcja pierwsza.
Kiedy czujesz się jak więzień Alcatraz w sobotni wieczór? Co wtedy robisz? Co sądzisz o nie tańczeniu, jak Twoje emocje Ci czasem zagrają? Podziel się proszę w komentarzu :-)