Wysiłek nie musi być Twoim wrogiem. Za to może stać się sojusznikiem

Wysiłek nie musi być Twoim wrogiem. Za to może stać się sojusznikiem
Sobota rano, otwieram oczy, patrzę na zegarek – 5:10. No dobrze, najwyższy czas wstawać – mówię do siebie. Promienie słoneczne już od godziny ochoczo i tłumnie wlewają się przez niezamknięte żaluzje.

Otwieram okno, robię głęboki oddech, mmm… zapach poranka – nic tak nie motywuje do działania, jak świeże poranne powietrze. Myję zęby, nakładam soczewki, lekkie ubranie i sportowe buty, 5 minut później jestem już na mojej trasie do biegania. Na ulicach jeszcze cicho i pusto, jedynie ptaki świergoczą na całego. Wtykam do ucha słuchawkę. Czego dziś słucham? „Proaktywne podejście do stresu” – głosi tytuł kolejnego z serii moich ulubionych podcastów psychologicznych. No to jestem gotowa. Trzy, dwa, jeden, zero, start!

Z perspektywy zwierząt, czy człowieka pierwotnego, sport to dosyć nielogiczna sprawa. Spalać energię bez widocznej potrzeby. Męczyć się, kiedy można odpocząć. Biec, kiedy nic nie goni. Z drugiej strony, czy siedzenie w jednej, niewygodnej pozycji przez osiem godzin dziennie jest rozsądne? Gdzieś po środku, te dwa poglądy spotykają się w postaci sportu. O korzyściach płynących z jego uprawiania można długo rozprawiać. Regularne nadwyrężanie organizmu, np. poprzez bieganie to świetna okazja, żeby nauczyć się efektywnie regenerować i szybko powracać do optymalnego poziomu funkcjonowania.

Ale sport to nie tylko zdrowie fizyczne. Jako że wszystko jest ze sobą ściśle powiązane, podobna magia dzieje się w naszych mózgach i umysłach. I nie mówię tylko o tak genialnych procesach jak neurogeneza, czyli tworzenie się nowych komórek nerwowych pod wpływem ćwiczeń fizycznych. Ćwicząc, mamy też czas i okazję do przemyśleń. Uwielbiam biegać z rana nie tylko ze względu na świeże powietrze, śpiew ptaków, spokój na ulicach, ciekawe naukowe podcasty. Podczas takiego treningu obserwuję samą siebie, a te regularne dawki wysiłku dają mi wiele do myślenia. W ten sposób sport (nie tylko bieganie) stał się jednym z moich kolejnych nauczycieli. A czego uczy? Oto 5 lekcji przez niego udzielonych.

  1. Lepiej kiedy jest pod górkę

    Rolki to dopiero sport i frajda w jednym! Na samym początku, kiedy stawiałam na nich pierwsze kroki, zauważyłam pewną ciekawą zależność. Jazda z górki nie za dużo mnie uczy. Owszem, jest wygodna, łatwa i przyjemna, nie męczy mięśni, daje okazję do wytchnienia. Ale to nie dzięki niej uczę się, jaką postawę przyjąć, jakie ruchy wykonywać. Bo gdy wszystko toczy się samo, to nie mam kontroli nad tą sytuacją. Jazda pod górę, pomimo że wyczerpuje fizycznie, jest bardziej pouczająca. Uczy postawy, ruchów, panowania i kontroli. Zmęczę się na pewno bardziej, niż jadąc w dół, ale taka lekcja jest po stokroć bardziej wartościowa. Jak mówi angielskie powiedzenie: „gładkie morze nie czyni żeglarza”.

  2. Każdy krok jest bardzo ważny

    Bieganie to świetna okazja do obserwacji i poznawania samego siebie. Swoich myśli. Swojego nastawienia zarówno do płynnie stawianych kroków, ale i do potknięć. Bo to właśnie dzięki nim zdałam sobie sprawę, że to nieistotne, jaki postawię kolejny krok. Mogę się potknąć, mogę nawet upaść. To nie ma znaczenia. Bo jakikolwiek by nie był, każdy krok jest ważny. Bez niego, bez tego konkretnego, na który akurat teraz zwrócisz uwagę, nie byłoby następnych, które poprowadzą Cię do celu. Nieważne jak koślawe zdarza Ci się stawiać kroki, nieważne jak dalekie od wyznaczonej trasy, każdy krok jest absolutnie niezbędny, żeby biec dalej.

  3. Nie zawsze słuchaj swoich myśli

    Jazda rowerem po górę, to scena, na którą bardzo szybko wkracza nasz umysł w roli głównej. To on, a nie mięśnie, podpowiada ciału, czy uda mu się wjechać, czy może już nie da rady. A ciało wydaje się zawsze posłusznie podążać za umysłem, jakby miało jakieś ukryte rezerwy na wszelki wypadek. Dlatego kiedy słyszysz wewnętrzny głos: „nie dam rady”, to lepiej spójrz w dół, pod nogi, pod koła, a nie w stronę góry, na którą wjeżdżasz. Tu i teraz. Nie licz stromych kilometrów, które Ci pozostały, lepiej skup się na miejscu obecnym. Wtedy umysł wycisza swoje krytyczne uwagi, a Ty po prostu jedziesz do przodu, nie orientując się nawet, kiedy docierasz do celu.

  4. Spokojnie, to tylko zmęczenie

    Czasami biega się lepiej, czasami gorzej, to pewnie zależy od wielu czynników i kombinacji między nimi. Bywa tak, że biegnie mi się wyjątkowo niełatwo. Wtedy górę zaczyna brać strach. Zaczynam się zastanawiać, czy nie robi mi się słabo? Czy tętno nie bije mi szybciej niż zwykle? Czy przypadkiem nie potykam się podejrzanie częściej? Ale na szczęście po kilku minutach panikowania, trzeźwo myśląca część mojego umysłu zabiera głos i mówi: „spokojnie, to tylko zmęczenie, nic ci nie jest, wysilasz się, więc to naturalne, że jest ci ciężej. Przecież o to ci chodziło, po to właśnie wychodzisz z domu”. Jeśli robisz coś nowego i wymagającego, to naturalne i oczywiste, że będzie to dla Ciebie trudne. Możesz się spodziewać dyskomfortu, zmęczenia, a nawet bólu. I nie będzie to sygnał, że dzieje się coś złego. To znak, że się ruszyłeś ze strefy komfortu.

  5. Na wybojach nie zwalniaj

    Rolki przyniosły jeszcze jedną ciekawą lekcję. Do jazdy zawsze wybieram ustronne miejsca z względnie gładką nawierzchnią. Ale nawet tam są przeszkody, kamienie, szyszki, gałęzie i nierówności. Te, które się da, to unikam, po co mam niepotrzebnie ryzykować kontuzję. Ale nie wszystkie jestem w stanie ominąć, bo pojawiają się zbyt niespodziewanie. Jest na to proste rozwiązanie – żeby łatwo je pokonać, to najlepiej nie zwalniać na nich tempa. Im szybciej przejedziesz po nierównościach, tym mniej to odczujesz i tym łatwiej utrzymasz równowagę. Pewnie nie zawsze się to sprawdzi, ale jednak często impet jest sprzymierzeńcem. Może się wydawać, że bezpieczniej będzie zwolnić i podejść do przeszkody, przyjrzeć się jej, zastanowić się jak ją optymalnie ominąć. Ale ta metoda nie zawsze się sprawdza. Mały kamyk oglądany pod lupą wydaje się głazem, na którym można się wywrócić. Przejechany z impetem, będzie zaledwie jednym z wielu niegroźnych potknięć, które się pokonuje i jedzie dalej.


A Ty? Czego nauczyłeś się na rowerze albo na basenie?

Chcesz się nauczyć, jak podchodzić łagodnie i empatycznie do siebie i do innych?

Zapisz sie do newslettera

i zyskaj dostęp do darmowego mini-kursu
„Jak rozmawiać ze sobą i z innymi, żeby się dogadać, zrozumieć i nie ścigać na argumenty”

2 proste kroki:
Podaj adres email, a następnie kliknij w email potwierdzający, który do Ciebie wyślę :-)

Strona używa plików cookies do prawidłowego funkcjonowania, do celów analitycznych, marketingowych, społecznościowych. Pełna lista cookie wraz z ich opisem znajduje się w Polityce prywatności. Jeżeli wyrażasz zgodę na pliki cookies, kliknij w przycisk „Rozumiem i akceptuję”.

Nie zamykaj tego okna, treść Polityki Prywatności właśnie się wczytuje. Zza chwilkę się tutaj pojawi.