Dwa najbardziej popularne sposoby regulacji emocji to:
tłumienie ich,
wybuchanie pod ich wpływem.
Czyli albo zamykamy się w sobie i milczymy, choć w środku coś się gotuje, albo rzucamy talerzami i drzemy się jak stare prześcieradło.
Jeżeli zaliczasz się do osób wrażliwych, introwertycznych (a takie tu zaglądają często) to pewnie znasz się najlepiej z tłumieniem.
Rozumiem to, znam to od podszewki, wszyscy czasami tłumimy to, co czujemy, i dlatego nie chcę oczerniać tego ludzkiego odruchu. Myślę jednak, że warto mieć świadomość, kiedy tłumisz swoje emocje, jak często to robisz, dlaczego i co z tego wynika.
Tłumienie emocji – Dlaczego? I jak?
Dlaczego w ogóle sięgamy po coś takiego jak tłumienie swoich emocji? Dlaczego blokujemy to, co czujemy wewnątrz, żeby tylko nie przedostało się na zewnątrz?
Po pierwsze, najwidoczniej uznaliśmy to za dobre wyjście z sytuacji. Gdybyśmy uznali tłumienie za fatalną opcję, nie sięgalibyśmy po nią.
A cóż to za sytuacja w takim razie, w której tłumienie wydaje się stosowną opcją? A no na przykład taka, gdzie otwartość i pozwolenie na okazywanie życia emocjonalnego nie istnieje. Gdzie „emocjonalny” przyjęło się uważać za to samo co „nienormalny, niedojrzały, niestabilny, wariat!, nielogiczny, przesadza, wymyśla, nie wiadomo o co mu chodzi, tak się nie robi, jakiś przewrażliwiony, śmieszny!, dziwny!, bądźmy poważnymi ludźmi”. Tyle zdecydowanie wystarczy, żeby zabrać swoje emocje i schować je do środka.
Po drugie, skoro niepisane zasady mówią: „tu się o emocjach nie mówi”– to kiedy grasz zgodnie z nimi, możesz liczyć na nagrody: akceptację, aprobatę, porozumienie, czyli podtrzymanie relacji. A to akurat bardzo cenna nagroda. Jedna z najcenniejszych.
Po trzecie, kiedy mamy do wyboru: albo szczere wyrażanie emocji, albo podtrzymanie relacji – co w pełni zrozumiałe – często wybieramy to drugie. Nawet kosztem własnego zdrowia.
A jak przechodzimy do działania? A no różnie, na przykład tak:
Milczymy, nie wyrażamy tego, co czujemy tu i teraz.
Przytakujemy wtedy, kiedy wolelibyśmy się nie zgodzić.
Nagminnie mówimy: „u mnie wszystko w porządku, wszystko gra”.
Pytamy się innych, co czują, co myślą, co sądzą, i w ogóle co u nich, omijając swoje samopoczucie i bieżącą sytuację.
Ślizgamy się po tematach, czyli gadamy tylko o duperelach, o tym co na obiad i która marka żelazka najlepiej prasuje, tak, żeby nie sprowokować tematów emocjonalnych.
Boimy się zostać ze sobą sam na sam, więc włączamy coś, co do nas gada, śpiewa, gra, albo organizujemy sobie czas w taki sposób, żeby tylko mieć wokół siebie innych ludzi.
Często „pozytywne nastawienie” staje się też sposobem tłumienia emocji. Pozytywność, oczywiście sama w sobie jest czymś cennym i potrzebnym, jednak niekiedy przeradza się w blokowanie każdego przejawu smutku, złości, strachu czy czegokolwiek co trudno nazwać „pozytywnym nastawieniem”.
Ukryte koszty tłumienia emocji
Zrozumiałe i częste – tłumienie emocji, nie przychodzi za darmo. Im częściej po nie sięgasz, tym drożej Cię to kosztuje, ponieważ emocje stłumione, podobnie jak kalafiorowa, która aż kipi pod pokrywką, nie znikają. Nic nie znika, nie redukuje się, nie rozwiązuje, nie rozchodzi po kościach. A utrzymanie tej szczelności to spory wysiłek. Emocjonalny, fizyczny i intelektualny.
Ten wysiłek, który często ciągnie się latami, wystawia spory rachunek:
- napięcie mięśni, ciągłe, aż bolesne,
- bóle głowy,
- drażliwość,
- depresyjne nastroje,
- samokrytyczne myśli,
- zmiany apetytu,
- przemęczenie,
- problemy ze snem,
- problemy z koncentracją,
- problemy z układem trawiennym.
To, o czym Ty nie chcesz otwarcie mówić, najprawdopodobniej zacznie uzewnętrzniać Twoje ciało, pokazując na kolejny sposób, jak zżytą jedność stanowią umysł oraz ciało.
Jak tłumić trochę rzadziej?
Nie mówię Ci: „przestań tłumić swoje emocje”. Ani też: „wyrażaj otwarcie wszystko, co czujesz”. Nie mówię Ci tego, bo to troszkę mało realna rada. Pięknie brzmi, ale ma słabe przełożenie na codzienność (zwłaszcza u wrażliwców).
Za to powiem Ci 3 rzeczy:
Miej świadomość, że tłumienie emocji, zwłaszcza chroniczne, nie ma samych plusów i nie należy do dobrych rozwiązań, ani zdrowych sposobów na życie.
Tłumienie wyrażania swojej autentyczności, mimo że często na celu ma podtrzymanie relacji, tak naprawdę średnio go osiąga. Bo kiedy nie wchodzisz w relację jako autentycznie TY, to tak jakby Cię w tej relacji de facto nie było. Jest jakaś osoba, która coś próbuje ukryć, coś próbuje ugrać, coś próbuje udać, ale to nie jesteś Ty. Zatem relacja też nie jest autentyczna.
Możesz ćwiczyć odkorkowanie tej butelki, jaką są Twoje emocje, nawet jeśli weszło Ci w nawyk ich tłumienie. Można to zmienić, kawałek na kawałeczku. A ten kawałeczek może wyglądać różnie:
Zacznij mówić o emocjach, wybierz sobie kogoś zaufanego, wybierz też temat, który na początek pójdzie Ci łatwiej. Nie zaczynaj od najgłębszych traum emocjonalnych, ale opowiedz o emocjach, jakie wywołała w Tobie książka, albo film, który ostatnio widziałeś.
Częściej używaj wyrażeń „ja…” albo „ja czuję…”
Normalizuj emocje, nie wymagaj od siebie nieskończonej pozytywności 365 dni w roku, to nierealne, i też nienaturalne dla ludzi. Co tam ludzi, mój pies też miewa bardziej nostalgiczne dni.
Potraktuj emocje jak długość basenu, przez którą po prostu płyniesz. Zanurzasz się w emocjach i pozwalasz, żeby zaistniały. Pozwalasz sobie je poczuć. Nawet strach, smutek, czy złość. Nie musisz nic robić, ani mówić. Poczuć emocje to już bardzo dużo. Nie krytykuj basenu, swoich umiejętności pływackich, ani wody za to, że jest mokra. Po prostu płyń. Emocje nie trwają wiecznie, mają swoje granice. Dopłyń, wyjdź na drugim brzegu i odsapnij sobie.
Nie krytykuj i nie oceniaj swoich emocji. Na tym etapie najprawdopodobniej Ty sam, będziesz tą jedyną osobą, która może faktycznie blokować ekspresję emocji: osądzaniem, samokrytyką, zniechęcaniem siebie, i przekonywaniem siebie, że to jednak zły pomysł. Tak, możliwe, że kontakt ze swoimi emocjami to nowe doświadczenie i coś, do czego nie jesteś zbyt przyzwyczajony i dlatego będzie dziwnie i niekomfortowo. Jednak nadal to o wiele mniejszy koszt niż ten który idzie za tłumieniem emocji.
Dopinguj siebie, wspieraj siebie, zachęcaj siebie, pomagaj sobie w tak nowym i wcale niełatwym przedsięwzięciu. Grając ze sobą do jednej bramki będzie Ci o wiele lżej, niż walcząc: 1. ze swoimi emocjami 2. ze swoimi samokrytycznymi myślami.
Koszty tłumienia emocji i koszty nauki ich nietłumienia to nadal rachunek, który trzeba będzie zapłacić. Który jest większy? – zdecydowanie ten pierwszy.
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)