- Zaczęłam niedawno biegać, co drugi dzień, z samego rana. Wiadomo, żeby załapać trochę lepszej formy. Ale powiem szczerze – nie jest łatwo. Kupiłam sobie wygodne buty i to mnie zachęcało do wysiłku, ale… jedynie na początku. Teraz, dwa tygodnie później, mam już tego dość. Zmacham się, napocę, i tak na dobrą sprawę to nie wiem co ja z tego mam, no… oprócz bólu mięśni.
Niby coraz lepiej znoszę ciszę, ale… myśli nadal przychodzą, kiedy chcą i jakie chcą, a jak już przyjdą, to panoszą się i pokazują mi dobitnie, gdzie jest moje miejsce. Medytuję od kilku tygodni, jednak nie mogę powiedzieć, żebym zauważyła większe postępy. Jak nie umiałam opanować swoich myśli, tak i dalej tego nie potrafię.
„Szukaj swojej pasji, swojego konika" – to hasło zdawało się mnie prześladować. No to zaczęłam szukać. Skrzypce od zawsze wydawały mi się magicznym przedmiotem. I czar trwał dopóki nadszedł moment nauki nut. W jednej chwili zrozumiałam, że moja miłość do skrzypiec na zawsze pozostanie platoniczna. Potem był tenis. Lubię się ruszać i porządnie zmęczyć, nie wiedziałam jednak, jak bardzo nie przepadam za rywalizacją. Nie chcę liczyć punktów, notować przegranych i wygranych, chcę po prostu poodbijać piłeczkę. Po pół roku miałam dość. Mój czas i pieniądze poszły na marne, a ja wróciłam do punktu wyjścia.
Zdarza Ci się tak komentować swoje własne poczynania? Zaczynasz coś nowego, z entuzjazmem i energią, ale po dość krótkim czasie przeżywasz zawód, bo to coś wcale nie jest tak wspaniałe i korzystne jak Ci się wydawało na początku.
Zatem, może lepiej jest nie próbować? A może zaostrzyć selekcję tego, w co warto zaangażować siły, czas i finanse? Co zrobić, żeby nowe postanowienia doprowadzić przynajmniej do półmetka? Które z nich wybrać? Na czym się skupić? Jak to często bywa na Daj Sobie Spokój, proponuję, żeby jako pierwszą odpowiedź na pytanie: "na czym się skupić?“, obrać samego siebie.
Na czym się skupić? Na sobie
Wszystkie sytuacje, które wymagają wysiłku, przypominają inwestycje. Bynajmniej nie jestem ekspertem w kwestii ekonomii, ale poniższą, prostą zasadę swoim umysłem obejmie każdy laik, włącznie z małymi dziećmi, które posiadają świnkę skarbonkę.
Ekonomia dla rozwojowców
Każda zmiana, wysiłek, kolejna lekcja angielskiego i poty wyciśnięte w trakcie jeżdżenia na rowerze, biegania czy gry w tenisa, to twoje koszty. Waluta jest różna, ale przelewy bardzo realne, a czasem nawet dotkliwe. Każdy najdrobniejszy wysiłek to kolejna kwota przelana na Twoje konto.
Wpłacasz i wpłacasz, aż w końcu masz ochotę zobaczyć uzbieraną kwotę i coś z tymi pieniędzmi zrobić, troszkę zaszaleć dla przyjemności. Sprawdzasz więc stan rachunku a tam – zero, a nawet debet. No jak to? – myślisz sobie. Nie było Ci łatwo regularnie przelewać odpowiednie kwoty, i na co to wszystko? Żeby wyjść na zero? Słabo opłacalny interes, i to bardzo.
Medytujesz, wyciszasz się, a myśli jak były natrętnie powracające, tak nadal są. Ćwiczysz, ale nie odczuwasz wielkiego wzrostu formy, już nie wspominając o wadze, która ani drgnie. Szukasz prawdziwej pasji, a spotykają Cię same rozczarowania. Przelewasz do banku tyle ciężko wypracowanych nakładów, a saldo wynosi zero. Dlaczego tak jest?
A no, wyobraź sobie, dlatego, że sprawdzasz nie to konto co trzeba. Ciągle zerkasz na konto osobiste. A tam, faktycznie zero albo niewiele więcej. Bo to konto bieżące, na codzienne wydatki. Tam będzie zero, o ile nie minus, jak na przykład po dobrym godzinnym treningu. Czujesz się zmęczony i obolały, nic przyjemnego. Ale spokojnie, nic straconego, wszystkie Twoje przelewy nie poszły w las. Są bezpieczne i stale rosną na Twoim koncie oszczędnościowym, bo większość wysiłku, który ogólnie można nazwać wysiłkiem rozwojowym, to inwestycja, a nie gotówka do ręki.
Inwestycja, a nie gotówka
Wszyscy dobrze wiemy jak to jest, kiedy oczekuje się na szybkie zwroty, przyjemności, nagrody za ciężką pracę. Nikogo nie dziwi, że jeśli coś dajesz z siebie, zwłaszcza jeśli robisz to ze szczerym zaangażowaniem, to liczysz, że coś do Ciebie wróci. Pracować, zarobić, a potem wydać. Najlepiej na coś przyjemnego. Jeśli jednak w taki sposób patrzysz na rozwój swojej osoby, to faktycznie masz prawo przeżyć rozczarowanie.
Na krótką metę nie dysponujesz gotówką, której plik możesz wziąć do ręki i powiedzieć z błyskiem w oku, że opłacało się. Ale, pomimo że nie widzisz swoich wpłat, one nie znikają. Dzieje się z nimi coś lepszego, niż gdyby lądowały jedynie w Twoim portfelu. Zamieniają się w Twoją lokatę, rosną i mnożą się, działając na Twoją korzyść, na poczucie pewności i bezpieczeństwa. A Ty z każdym malutkim przelewem na swoje konto inwestycyjne stajesz się coraz bogatszy w zasoby osobiste.
Inwestycji nie można szukać w tym samym miejscu, gdzie ćwiczysz, medytujesz, pracujesz i wysilasz się. To twój warsztat i pracownia, tam najczęściej jest bałagan i pomieszanie z poplątaniem. Korzyści wypływające z ogromnego wysiłku, jaki wkładasz, da się zauważyć w innych miejscach i sferach życia. I tam znajdziesz też wszystkie swoje odłożone wpłaty. Jak one będą wyglądać? Ano na przykład tak:
Jeśli medytujesz, nie krytykuj siebie za to, że nie umiesz zapanować nad swoimi myślami. To nie jest możliwe, a medytacja to w gruncie rzeczy jedynie ćwiczenie polegające na zauważaniu swoich myśli i umiejętności delikatnego nakierowania ich na to, co chcesz. To ciągłe przypływy i odpływy myśli, a nie żołnierska warta, trzymana przy własnym umyśle.
Zacznij obserwować siebie nie w momencie medytacji, ale w pozostałych 23 godzinach i 30 minutach doby. Zauważ, czy przypadkiem nie stresujesz się nieco mniej, rzadziej dajesz ponieść emocjom, a częściej milkniesz i zatrzymujesz na autorefleksji, zauważasz drobne pozytywne gesty, sytuacje, odczuwasz zrozumienie i empatię do innych osób, jesteś wdzięczny za to co masz. Tu leży Twój uzbierany skarb.
Nawet jeśli uwielbiasz ćwiczenia fizyczne, to za pięćsetnym powtórzeniem Twoja sympatia nieco maleje. Ale nie poddajesz się, bo wiesz o czekającej na Ciebie nagrodzie za ten wysiłek: lepsze samopoczucie, zdrowie pod każdym możliwym względem, redukcja stresu, depresji, lęków, poprawa poczucia własnej wartości, umiejętności uczenia się i zapamiętywania, lepszy sen i wiele innych. Dlatego nie podczas samego ćwiczenia, ale wszędzie wokół zbierasz owoce swojego wysiłku.
Nadal nie wiesz, co tak naprawdę Cię interesuje i zaczynasz się niecierpliwić, uważasz cały czas spędzony na poszukiwaniach pasji za zmarnowany. I tu się mylisz, bo ani jeden krok nie idzie na marne. Mawia się, że żeby się odnaleźć trzeba najpierw się zgubić. I to właśnie robisz – porzucasz stare nawyki, sposób myślenia, jednym słowem starą mapę. Wiesz już, że ona nie prowadziła Cię tam, dokąd chciałeś. Do czasu, gdy zorientujesz się gdzie jesteś i skąd wziąć nową mapę, będziesz czuł się nieco zagubiony. To normalne i bardzo dobrze, że tak czujesz, to dowód na to, że nie starasz się dojść do nowego miejsca za pomocą starej mapy, co i tak donikąd by Ciebie nie doprowadziło. Poczucie zagubienia, to stan tymczasowy i inwestycja w nowy kierunek.
Zmęczenie, wysiłek i poczucie niepewności towarzyszące zmianom to Twoja inwestycja a nie strata. Nic nie idzie na marne, a nawet najmniejsze pozytywne dla Ciebie decyzje potrafią robić ogromną różnicę. Zwłaszcza powtarzane, jak pieniądze sukcesywnie odkładane na wysoki procent.
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)