Jeśli masz jedzenie w lodówce, ubrania na sobie, dach nad głową i miejsce do spania, jesteś bogatszy niż 75% reszty świata.
Jeśli masz pieniądze w banku, portfelu, a także trochę drobnych, jesteś w czołówce 8% najbogatszych ludzi na świecie.
Jeśli obudziłeś się dzisiaj bardziej zdrowy niż chory, masz więcej szczęścia niż milion ludzi, którzy nie przeżyją tego tygodnia.
Jeśli nigdy nie doświadczyłeś niebezpieczeństwa wojny, pozbawienia wolności, agonii lub tortur albo strasznej męki głodu, jesteś szczęśliwszy niż 500 milionów ludzi żyjących i cierpiących.
Jeśli możesz to przeczytać, masz więcej szczęścia niż 3 miliardy ludzi, którzy nie potrafią czytać w ogóle.
Powiedz mi szczerze: jak się czujesz, kiedy czytasz takie słowa? Jak one na Ciebie działają? Czy dodają Ci sił i optymizmu?
Mi pocieszenia w stylu „zobacz, inni mają gorzej” nigdy nie pomagają. A nawet jeśli, to na bardzo krótko. I jest ku temu bardzo ważny powód.
Jak się porównywać, by przy okazji siebie nie krzywdzić?
Każde z powyższych stwierdzeń to porównania.
I w tym cały problem. Jak to krótko i dosadnie ujął Theodore Roosevelt: „porównywanie się to złodziej radości”. Dlatego też świat rozwojowo-psychologiczny aż huczy od przekazów „przestań porównywać się do innych”.
Tylko czy to jest możliwe? Jak takie zwierzęta stadne jak my, mamy na siebie nie patrzeć i nie porównywać się do siebie pod kątem: wyglądu, intelektu, wartości, stylu życia, związków, pracy, sukcesu, mieszkania, pasji, samochodu czy koloru lakieru na paznokciach?? Mamy zbyt ciekawskie umysły i żyjemy zbyt blisko siebie, żeby nie zerkać na sąsiada zza płota.
Dlatego porównujemy się i to na tyle nieumiejętnie, że robimy sobie przy tym sporo krzywdy. Umniejszamy swoją wartość, osłabiamy pewność siebie, ścigamy się z kimś kto nawet o tym nie wie, dążymy do nierealnej perfekcji, i dokręcamy sobie śrubę tak, że brak nam tchu.
Dygresja: o tym jak umiejętnie porównywać się z innymi pisałam w tekście „Porównujesz się do innych? – to całkiem zrozumiałe. Tylko podejdź do tego bardziej świadomie”. Koniec dygresji.
Za punkt odniesienia obierz siebie
„Ale jakiś punkt odniesienia trzeba mieć.” – skwitujesz mój wywód i całkiem słusznie.
Otóż nie ma punktu odniesienia lepszego i bardziej skrojonego na Twoją miarę niż… uwaga! uwaga! – Ty sam!
Dlatego najlepiej, jeśli nauczysz się porównywać swoje obecne sukcesy, porażki, lęki, wyzwania do tych, które już zgromadziłeś na swoim życiowym koncie.
Jak to zrobić? Oto przykład. Wyobraź sobie, że przed Tobą ciężka przeprawa: remont mieszkania, przeprowadzka, egzamin na licencję pilota, albo zaproszenie na kolację tej sympatycznej dziewczyny z bloku obok . Stres Cię zżera, a trzy osoby chcą Ci dodać sił i pocieszyć.
Pierwsza mówi:
„Zobacz, inni faceci ciągle zapraszają różne dziewczyny bez żadnego problemu, Tobie też się uda.”Druga mówi:
„Zobacz, niektórzy nie mają co jeść, Twój problem to pestka w porównaniu do nich.”Trzecia mówi:
„Zobacz, w ilu trudnych rozmowach już sobie poradziłeś, obroniłeś magisterkę, kilka razy zmieniałeś pracę, dasz sobie radę ze zwykłym zaproszeniem na randkę.”
Słowa której osoby podziałałyby na Ciebie lepiej? Coś mi mówi, że trzeciej. I wcale Ci się nie dziwię.
Pierwsza i druga porównuje Ciebie do innych. I faktycznie, inni ludzie codziennie dokonują trudnych i wymagających odwagi czynów. A jeszcze inni zmagają się z takimi wyzwaniami, że przy nich Twoje problemy wydadzą się nieistotne. Racja. Tylko, że… Ty nie jesteś nimi. Twój świat różni się od ichniego. Inaczej myślisz i czujesz. Dlatego porównanie do obcej osoby, kolegi, sąsiada czy nawet brata, niewiele Ci daje.
Trzecia osoba porównuje Ciebie z dziś, do Ciebie z przeszłości. Zbiera Twoje doświadczenia i przypomina Ci o tym, że już nie raz wykazałeś się siłą, intelektem, umiejętnościami (całkiem łatwo w stresującej chwili o tym zapomnieć). A to znaczy, że najprawdopodobniej poradzisz sobie z wyzwaniem, które obecnie przed Tobą stoi.
Wniosek końcowy: umysł ludzki nałogowo porównuje to, co ma przed sobą. Twój także. Jednak miej na uwadze, że porównując się, wkraczasz na cienki lód. Łatwo sobie zrobić krzywdę. Dlatego pamiętaj: najlepszym punktem odniesienia dla siebie jesteś Ty sam. Porównuj swoje doświadczenia i przeszłość z tym co obecnie los przed Tobą postawił. Przypominaj sobie o własnych pokładach siły i energii oraz pytaj siebie: „czy się rozwinąłem?” To o wiele lepsza, bardziej pomocna i korzystna praktyka niż porównywanie się do innych.
Co o tym sądzisz? Jak używasz porównań? I jak na Ciebie działają? Daj znać w komentarzu :-)