Pilnuj codziennych zwyczajów, a Twój spokój wewnętrzny zajmie się sobą sam.
Poniżej 5 ciekawych przykładów, jak tego dokonać i jeszcze więcej ciekawych pytań, które pomogą Ci wprowadzić owe praktyki w życie.
No, to do dzieła. Nie ma na co czekać. Jedziemy.
Jak dbać o swoją wysoko wrażliwą naturę? 5 propozycji, o których pewnie jeszcze nie pomyślałaś
Z wrażliwą skórą, wrażliwym żołądkiem czy wrażliwym układem nerwowym sprawa ma się następująco: żeby dobrze funkcjonowały – trzeba o nie odpowiednio zadbać, a nie puszczać samopas.
Wymagają i domagają się tego, żeby zatroszczyć się o nie, stworzyć im odpowiednie warunki i regularnie (czyt.codziennie!) ich doglądać.
I nie ma tu żadnych haków, trików, skrótów i magicznych sposobów, które załatwią sprawę raz na zawsze. Nie załatwią. Tak jak i nie da się raz na zawsze umyć zębów. Regularność to słowo klucz.
A co regularnie możesz zrobić, by zaopiekować się swoją wysoką wrażliwością? A proszę ja Ciebie, oto 5 propozycji:
Siatka bezpieczeństwa
Ćwiczenie samodyscypliny to jedno, ale z drugiej strony dobrze jest przygotować się na ewentualną porażkę (gdzie „ewentualna” oznacza pewna na bank).
- Chciałaś pójść wcześnie spać, ale Ci się nie udało.
- Chciałaś nie zjeść połowy tortu ze swoich imienin, ale jakoś nie wyszło.
- Chciałaś pomedytować, ale dziś wierciłaś się, jakbyś miała robaki nie powiem gdzie.
Normalka! Tak się będzie działo, nawet przy najlepszych chęciach.
Pytanie brzmi: i co wtedy? Bo jeśli na ewentualność porażki zaplanowałaś wyrzuty, pretensje i umniejszanie swojej wartości, to szczerze Ci powiem – są lepsze metody. Tego typu zabiegi zabijają motywację oraz rodzą wstyd i lęk.
Dodatkowo prowokują coś, co naukowcy fantazyjnie nazwali efektem „aaa co tam!” (serio). A wygląda on następująco: „Zjadłam wczoraj tort – aaa co tam, dziś idę na lody i tak moja dieta rozsypała się w drebiezgi.”, albo „Aaa co tam, nie medytuję już od tygodnia, więc i dziś sobie odpuszczę.”
No i pozamiatane. Z błogiego ukojenia wrażliwego umysłu ostał się ino guzik.
Dlatego mam dla Ciebie o wiele lepszą propozycję: przygotuj sobie siatkę bezpieczeństwa na wypadek porażki.
Dzięki niej, ocalisz swoją motywację i chęci do dalszych starań. A przez to perspektywę na zrównoważone choć wysoko wrażliwe życie. (Tak tak, można mieć jedno i drugie jednocześnie.)
Teraz tylko zastanów się, jak taka siatka bezpieczeństwa może u Ciebie wyglądać? Co takiego możesz zrobić i sobie powiedzieć ZAMIAST deptania własnej wartości, dokładnie wtedy, kiedy powinie Ci się noga?
Jeśli nic Ci nie przychodzi do głowy – mała podpowiedź od samej matki rodzicielki naukowego opracowania autoempatii, czyli od Kristin Neff:
- Połóż ręce na sercu.
- Oddychaj głęboko.
- Powiedz do siebie te oto słowa spokojnym i przyjaznym tonem: „To jest trudny moment. Takie momenty to naturalna część życia. Chcę być dla siebie życzliwa. Chcę sobie pomóc.”
Można? Można! (Jak nie wierzysz – przerwij czytanie i spróbuj.) Oczywiście to tylko propozycja, także śmiało zmieniaj i naginaj ją do swoich osobistych potrzeb.
PYTANIE DO CIEBIE:
Jak myślisz? Jak brzmiałyby słowa, które najskuteczniej ukoją Twoje wrażliwe nerwy w sytuacji kryzysowej? Napisz jedno zdanie. Albo dwa.
Koło ratunkowe
Po co? – Na wypadek ataku tak zwanych automatycznych negatywnych myśli. Zna je każdy, natomiast wysokowrażliwi są z nimi w wyjątkowo bliskich stosunkach.
- „Nie dam rady.”
- „To dla mnie za trudne.”
- „Nie nadaję się do tego.”
- „Nikt mnie nie rozumie.”
- „Nie wytrzymam.”
- „Coś ze mną nie tak.”
- „To straszne.”
Szeroki wachlarz możliwości prawda? Jest w czym przebierać. A to dopiero kilka niewinnych przykładzików.
I nawet jeśli nie nawiedzają Cię często, to poczekaj na ból głowy, albo konflikt w rodzinie, gorszy dzień w pracy albo listopad bez jednego słonecznego dnia. Przyjdą. Na pewno. I uderzą z siłą wodospadu (niczym tabletki Corega Tabs).
Nie możesz stać bezczynnie i pozwolić im siać spustoszenie w Twojej wewnętrznej równowadze, samoakceptacji i pewności siebie.
Więc skoro wiadomo, że automatyczne negatywne myśli któregoś pięknego dnia na pewno zapukają do Twych drzwi – przygotuj się na to.
Miej na podorędziu koło ratunkowe: telefon do przyjaciela, zeszyt do spisywania i przyglądania się swoim myślom w bardziej trzeźwy sposób, poduszkę do medytacji, matę do jogi, rower do jeżdżenia (jakby był rower do czegokolwiek innego?).
Cokolwiek, co wiesz, że wybije Cię z niepodważalnej wiary w myśli zbyt negatywne, żeby były prawdziwe.
PYTANIE DO CIEBIE:
A teraz zastanów się i spokojnie pomyśl: co to mogłoby być w Twoim przypadku? Co Ci pomaga w sytuacjach, w których Twoje własne myśli zaczynają Cię gryźć jak pies kość?
Wentylek
Kto jak kto, ale wrażliwcy muszą wyrzucać z siebie emocje. Niestety, ale w dzisiejszym świecie w tej kwestii obowiązują twarde jak ściana zasady:
Po pierwsze i najważniejsze – emocje okazywać można, ale tylko pozytywne. Możesz mieć turbo humor i mega udany dzień. Owszem. To Ci wolno. Ale nie jakieś tam zwątpienie w siebie czy smutek – z tym schodzimy do podziemia. Nie pokazujemy tego, przecież to nieładne. A fe. (Jeśli jesteś facetem to jest to nieładne do kwadratu!!)
Po drugie – jeśli już musisz sobie popłakać to wyjdź i zrób to tak, żeby nikt nie musiał na to patrzeć i przypominać Ci „nie płacz już”. Przecież to nie bawi nikogo. Daj spokój. Nie przesadzaj. Nie histeryzuj! Na wypadek tejże okoliczności – musisz wypracować sobie własny wentylek, przez który będziesz wypuszczać nadmiar pary.
Specjalnie używam słowa „musisz”, bo choć nie przepadam, żeby tak się do Ciebie zwracać, to w tym przypadku naprawdę musisz (w przeciwnym wypadku pękniesz i emocje wylecą z Ciebie jak coca-cola z butelki, do której właśnie wrzuciłaś mentosa – a to może Ciebie albo kogoś innego zaboleć).
Emocje, które połykasz i dusisz w sobie, nie znikają – one ciągle tam są. Gromadzą się, aż w pewnym momencie wychodzą bokiem. A tego oczywiście byśmy nie chcieli. Więc machnij ręką na te współczesne sztuczności i wymyśl sposób, którym będziesz spuszczać ciśnienie.
A co to takiego może być? A pochlip sobie czasami pod prysznicem. Albo do poduszki. Kiedy ktoś bliski zapyta Cię: „czy wszystko w porządku?”, odklej ten grzecznościowy uśmiech i wyrzuć z siebie to całe cholerstwo, które Cię gryzie od środka.
No i wiem, że to zabrzmi jak stary suchar, ale powtórzę po raz któryś tam, bo to po prostu działa niezawodnie: załóż zeszyt i spisuj swoje myśli i emocje. Najtańsza terapia jaka istnieje.
PYTANIE DO CIEBIE:
To który wentylek wybierasz? Jak myślisz, którędy możesz regularnie wypuszczać nadmiar ciśnienia?
Miejsce
„Najpierw kształtujemy nasze budynki, a potem nasze budynki kształtują nas.”
Dobrze jest tę zasadę Churchilla wprowadzić w swoje życie i swój dom. Dlatego rozejrzyj się po miejscu, w którym spędzasz najwięcej czasu.
PYTANIE DO CIEBIE:
Czy daje Ci odpocząć? Czy pozwala Ci zregenerować siły i podładować baterie? Czy zaprojektowałaś swoją przestrzeń tak, żeby mieć specjalne miejsce do odpoczynku i ukojenia swojego wrażliwego układu nerwowego?
Jeśli Twoja odpowiedź brzmi „nie” – czas najwyższy coś z tym zrobić.
To nie musi być nic dużego, ani drogiego. U mnie na przykład najlepiej sprawdza się super profesjonalne oprzyrządowanie do medytacji – czyli poduszka. Siadam na niej, plecy opieram o szafę i to wszystko. To naprawdę jest o wiele prostsze niż się może wydawać. Nie trzeba tego wcale komplikować.
„Nie”
Dbanie o siebie nie zawsze wygląda tak spektakularnie jak masaż w spa albo książka w hamaku. Całkiem często troska o siebie przybiera postać słowa „nie”. A szlak dla zawodowców zaczyna się wtedy, kiedy to słowo wypowiadasz do siebie.
„Nie” na cukier, „nie” na oglądanie youtuba po nocach, „nie” na piątą już dziś kawę, „nie” na bezkrytyczne wierzenie we wszystkie swoje myśli.
Wypróbuj choć raz, a przekonasz się na własnej skórze, że autoempatia nie ma nic wspólnego z folgowaniem sobie, a o wiele więcej z samodyscypliną.
PYTANIE DO CIEBIE:
Co mogłabyś dziś sobie odmówić i dobrze na tym wyjść? (I jutro też, rzecz jasna.) (Tak, pojutrze też.)
To co wybierasz? Bo coś wybrać, musisz :-)
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)