Mdłą historyjką bez wyrazu, co nie?
A jednak zbyt często to hipotetyczne założenie – o życiu bez negatywów – chcemy przenieść na własne poletko. Nagle tutaj to wszystko zaczyna mieć sens. Ba! – kusi i wydaje się być bardzo atrakcyjnym i możliwym do zrealizowania planem, pt. „być szczęśliwym zawsze, wszędzie i do końca życia”.
W taki sposób bardzo szybko idea szczęścia staje się tyranem. Wymogiem, celem końcowym i metą wielkiego wyścigu po pozytywność. Jeśli w nim startujesz, to uważaj, bo najprawdopodobniej po drodze wpadniesz w pułapkę szczęścia.
100% szczęścia na zawsze
To hasło wybrzmiewa zewsząd. Oczywiście skrywa się pod wieloma postaciami, chociaż przekaz pozostaje ten sam: wyzbądź się negatywnego nastawienia, wybierz szczęście, bądź optymistą i w ogóle skończ z negatywnymi emocjami w swoim życiu. Doklej do tego uśmiechniętą buźkę, nienaganną cerę i domek jednorodzinny, a obrazek idealnego szczęścia gotowy.
I choć osobiście promuję pozytywność oraz wiele teorii i praktyk prowadzących do szczęśliwego życia, to nie zapominam, i chcę, żebyś Ty także nie zapomniał, o tym, że ze szczęściem można przesadzić.
Ze szczęściem jest jak z witaminami – czy cierpisz na ich niedobór, czy nadmiar – skutek będzie taki sam – rozchorujesz się. Innymi słowy, im mocniej naciskasz sam na siebie w kwestii szczęścia, tym bardziej się od niego oddalasz.
Zamknąć negatywom drzwi tuż przed nosem (i inne „dobre” pomysły)
Jeśli zdecydujesz się wpuścić do swojego życia jedynie plusy, a minusom zamkniesz drzwi tuż przed nosem, to wiedz, że słono za to zapłacisz. Pogódź się z tym, że najprawdopodobniej zamieszkasz w przedsionku swojego życia, przytulony do drzwi, zapierając się na ile Ci zdrowie pozwoli.
A nawet jeśli pozwoli na długo, to zastanów się, ile szczęścia można znaleźć w takich okolicznościach?
Otóż niewiele.
Bo jeśli ulegniesz naciskom „bądź zawsze uśmiechnięty”, to niestety mogą przyjść Ci do głowy różne dziwne pomysły, np:
Będziesz mieć do siebie pretensje za każdy gorszy dzień, smutek, żal czy złość, i na domiar złego będziesz obwiniać się za to, że doświadczasz normalnych ludzkich (negatywnych) emocji.
Będziesz myślał, że za słabo się starasz: uśmiechać, pozytywnie myśleć, cieszyć.
Rozjedziesz siebie walcem samokrytyki przy każdej chwili słabości – bo przecież teoretycznie mogłeś wybrać pozytywność, a wybrałeś doświadczenie negatywne.
Będziesz sobie mówić, że jesteś słaby, gorszy, mniej wart niż inni, ci szeroko uśmiechnięci.
Doradzisz sobie, że najlepiej będzie, jeśli te gorsze chwile ukryjesz głęboko pod dywan, tak żebyś ani Ty, ani nikt inny, ich nie dostrzegł.
Możliwe, że spróbujesz wielu metod na odrętwienie siebie, żeby tylko nie czuć.
Aż w końcu dojdziesz do wniosku, że najlepsze wyjście to pozbycie się negatywów raz na zawsze. Więc poświęcisz w całości swoją uwagę poszukiwaniu magicznego sposobu, jak żyć bez negatywnych myśli i emocji.
Negatywne emocje i myśli są naturalną częścią kruchego życia na Ziemi
Kto by chciał smucić się zamiast cieszyć, odnosić porażki zamiast sukcesów, czy też bać się zamiast odważnie ryzykować? Wszyscy chcemy tych bardziej pozytywnych opcji (ja na pewno!). Łatwo więc zrozumieć, dlaczego szukamy sposobów na szczęście.
Sęk w tym, że jakkolwiek byśmy się tego wypierali, jesteśmy istotami wrażliwymi i delikatnymi. A przez to trudne doświadczenia, negatywne emocje i myśli są naturalną częścią tego kruchego życia na Ziemi. Co więcej, wcale nie są one tak negatywne, jak to się powszechnie przyjęło uważać. (O pozytywnych stronach negatywnych emocji pisałam w tekście pt. „Dlaczego jednak warto odczuwać negatywne emocje i co dzięki nim możesz zyskać” oraz „Dlaczego negatywne emocje nie są wcale takie złe”).
Dlatego obwinianie siebie, krytykowanie siebie za to, że je odczuwasz, nie doprowadzi Ciebie do szczęścia.
Zwrot o 180 stopni – wpuścić negatywy do swojego życia
Skoro te wszystkie „ciekawe” pomysły nie działają – to co działa? Co zrobić, żeby nie wpaść w pułapkę? (ewentualnie, jak się z niej wygrzebać?)
- Odpowiedzią jest odwrotność tego, co podpowiada Ci intuicja: czyli zamiast uciekać od tego co niemiłe, trudne i nieprzyjemne, odwróć się o 180 stopni i maszeruj W STRONĘ negatywów.
Tak, tak, dobrze widzisz, to nie błąd logiczny czy stylistyczny (nie tym razem ;-) ).
Wpadasz w pułapkę szczęścia, kiedy odmawiasz sobie prawa do negatywów i wykluczasz je ze swojego życia. A zatem, żeby się z niej wydostać (lub jeszcze lepiej – prewencyjnie, żeby w nią nie wpaść), zrób negatywom miejsce i powitaj je w swoim życiu (może bez wielkiego entuzjazmu, ale jednak).
Zrób to, choćby na próbę, a przed Twoimi oczami ukaże się ciekawy efekt domina:
Zauważysz, że jesteś kruchą istotą, która doświadcza negatywnych sytuacji – bo takie są reguły tej gry. Ale jednocześnie szybko przekonasz się, że to uniwersalna sprawa, że nie tylko Ty tak masz, ale inni także (nawet jeśli bardzo się tego wypierają).
Idąc w kierunku tego, co boli, siłą rzeczy będziesz musiał przyjrzeć się swoim emocjom i myślom. Tu mała podpowiedź – ciekawość bardzo pomaga, dlatego nie oceniaj i nie obwiniaj się, ale spróbuj zaciekawić się tym, co czujesz i mówisz do siebie w takim momencie (tak jak ciekawisz się nową potrawą, książką albo piosenką).
Skierujesz uwagę na negatywy, dzięki czemu będziesz je coraz lepiej rozumieć, poznasz jak one działają, co do nich doprowadza i jaką rolę w tym wszystkim odgrywasz.
Im więcej będziesz widzieć, tym więcej zrozumiesz, a rozumiejąc co się dzieje:
- przestaniesz ciągle się bać (boimy się głównie tego, czego nie znamy);
- zaczną przychodzić Ci do głowy pomysły, jak sobie z tymi problemami poradzić, co możesz zrobić, do kogo się zwrócić o pomoc, gdzie szukać rozwiązania.
Im lepiej będziesz sobie radzić z problemami – abra kadabra, czary mary, hokus pokus!! – tym lepiej będziesz się czuć, będziesz bardziej zadowolony (i dumny) z siebie, i przekonasz się, że strach faktycznie ma wielkie oczy.
Co prawda będziesz częściej płakać, bo przyznasz się do trudności i słabości, ale jednocześnie o wiele częściej będziesz sobie z nimi radzić, dzięki czemu pójdziesz do przodu – a zatem będziesz częściej odczuwać szczęście (tylko że tym razem autentycznie!).
Wracając do mojego pytania z samego początku. Film bez problemów, które spadają jak lawina na głównego bohatera, to film mocno nieciekawy. Tak samo jak książka o bohaterze, który cały czas wypiera się trudności. Takich filmów się nie kręci, bo po prostu nikt czegoś takiego nie chciałby oglądać – ani tym bardziej identyfikować się z bohaterem takiej opowieści.
Cała esencja to zmagania głównego bohatera: jak akceptuje to, co się stało, zaciekawia się, próbuje zrozumieć i coś na to zaradzić. I że dopiero wtedy poznaje co to jest autentyczne szczęście.
Twoja kolej: Napisz w komentarzu, co sądzisz o włączeniu negatywów do codziennego życia? Próbowałeś? Jak Ci poszło? Chętnie poznam kawałki filmu, w którym to Ty grasz główną rolę :-)