Od razu pomyślałam, że tak samo jest z naszym ludzkim gadaniem.
Kiedy mówisz o tym, co przeżywasz, to jednocześnie sobie pomagasz. Układasz chaotyczne myśli, spoglądasz na problem z różnych stron, wyrzucasz z siebie emocje i nawiązujesz kontakt z inną osobą, która może nawet Ciebie zrozumie, a przy nieco większym szczęściu będzie Ci współczuć, doradzi i pocieszy.
Stąd przegadane terapie pomagają. I nieważne czy nawijasz do profesjonalisty, ulubionej cioci czy koleżanki z podstawówki – mówisz, a więc otwierasz się na rozwiązania, akceptację lub inne ścieżki, które leczą i przynoszą ulgę.
Bo wygadanie się pomaga.
Ale… do pewnego momentu, potem zaczyna już tylko szkodzić.
Co za dużo to niezdrowo
Zdarza Ci się wrócić czasami do domu i mówić, i mówić, i mówić? O tym, co się dziś wydarzyło. O tym, jak ona śmie. O tym, co on sobie myśli. I o innych sprawach, które Ciebie poruszyły, zezłościły, zastanowiły albo zbulwersowały.
Jasne, że Ci się zdarza, no bo komu nie? Wszyscy to robimy. Tylko że nie wszyscy umiemy przestać.
Mija druga godzina i druga kawa, a ta sama rozmowa, która jeszcze niedawno przynosiła ulgę, zaczyna coraz więcej ważyć. Jeśli przyjrzysz się dokładnie swojemu nastrojowi, to zauważysz, że najpierw zaliczyłeś wzlot, ale potem już tylko spadasz.
Dlaczego? – Bo co za dużo to niezdrowo.
Kiedy za dużo skupiasz się na ludziach, których nie znosisz, na wydarzeniach, których nie akceptujesz, na zachowaniach, których nie aprobujesz – zaczynasz nimi przesiąkać.
Zatrzymujesz się i zanurzasz w emocjach, których tak naprawdę nie chcesz w swoim życiu. Zapętlasz myśli i słowa na czymś, czego chcesz uniknąć.
Innymi słowy: przemieliłeś temat na tak drobną papkę, że ta staje Ci w gardle. W kółko opowiadasz o tym, co Ci dokuczyło, przez co zaczynasz sobie szkodzić a nie pomagać.
Jest na to jedna rada: zamknąć buzię i pomilczeć.
Jeśli nie rozmowa, to co?
Nie o to chodzi, żeby zamilknąć i zdławić w sobie to wszystko, co leży Ci na wątrobie. Tylko jak „wygadać się” i nie przytłoczyć samego siebie? (O rozmówcy nie wspomnę.)
Wyobraź sobie, że istnieje świetna alternatywa – pisanie. Ale nie byle jakie tam „drogi pamiętniczku”. Tylko sprawdzone, przebadane, rekomendowane przez psychologów terapeutyczne pisanie. Które przynosi świetne rezultaty:
leczy emocjonalne rany, pozwala spojrzeć na własne doświadczenia z dystansu, by zrozumieć własne zachowanie, przestać krytykować siebie za podjęte w danej chwili decyzje i poczuć do siebie empatię;
poprawia nastrój, zwiększa optymizm, odporność psychiczną i fizyczną, wytrwałość w dążeniu do celu;
redukuje negatywne, nawracające myśli;
konkretyzuje dosyć abstrakcyjne pomysły, które hulają po Twojej głowie, łączy je ze wcześniejszymi, ukazuje pełny obraz a nie pojedyncze klatki; koncentruje uwagę, organizuje myśli i ukazuje pełen potencjał Twojej kreatywności.
OK, wiesz już że warto, teraz tylko kilka precyzyjnych wskazówek, jak się za to zabrać:
Jak?
Tak jakby nikt nigdy nie dotarł do Twoich notatek (co oczywiście może być prawdą, to zależy od Ciebie). Jakbyś miał je za chwilę zakopać w ogródku, albo spalić w kominku i żadne oczy poza Twoimi nie miały nigdy ujrzeć tego co piszesz. Dyskrecja 100%.
I zapomnij o poprawnej polszczyźnie, bezbłędnej ortografii, interpunkcji i innych duperelkach językowych. W tym momencie to nie powinno mieć dla Ciebie żadnego znaczenia. To ćwiczenie nie ma z Ciebie zrobić pisarza, ale sprawniejszego użytkownika własnych emocji.
Gdzie?
Gdzieś, gdzie będziesz miał święty spokój, gdzie nikt Ci nie wejdzie i nie będzie zaglądał przez ramię. Gdzie łatwo o skupienie i ciszę.
Jak długo?
20 minut dziennie przez 3 lub 4 dni (to chyba nie jest jakieś wielkie wyrzeczenie, co?)
O czym?
Wybierz coś bardzo osobistego i bardzo ważnego dla Ciebie. Może jest coś, o czym nie możesz przestać ostatnio myśleć. Coś, o czym marzysz. Coś, co wpływa na Ciebie w negatywny sposób. To może być jedno konkretne wydarzenie, albo ogólna sytuacja. Każdego dnia pisz o tym samym wydarzeniu odkrywając je z nieco innej perspektywy lub zmieniaj temat każdego dnia i pisz o czymś innym za każdym podejściem
Ostrzeżenie
Pisz o wydarzeniach, z którymi czujesz się na siłach zmierzyć. Jeśli wiesz, że nie jesteś gotów, by poruszyć jakiś temat – przesuń go na inny termin. Jeśli pisząc, czujesz, że emocje Cię przytłaczają – przestań.
Rozmowa (podobnie jak szpital) pomaga do pewnego momentu, a potem może poważnie zaszkodzić. Zgadzasz się z tą tezą? A może masz jakieś doświadczenia w tej kwestii. Napisz w komentarzach – i zwróć uwagę – pisanie przynosi ulgę :-)