A tak naprawdę już Ci wyjaśniłam w pierwszej części tego tesktu. W którym napisałam, że gdybyś poczuł nieodpartą chęć popracowania nad sobą, to:
- ryzykuj,
- rób to co trudne,
- popełniaj błędy i zaliczaj porażki,
- ucz się obsługi kiepskiego samopoczucia,
- odpoczywaj i leż brzuchem do góry.
To pierwsza piątka. Jedziemy dalej, zaczynamy od punktu numer sześć.
- Proś o to, czego potrzebujesz- Co wolisz? Dawać niż brać? - Niech zgadnę: dawać. - Altruistyczne? Piękne? Trudne? - No niezupełnie. - Bo zobacz, skoro Ty dajesz coś swojego — owszem, czegoś Ci ubędzie, szklanki mąki czy 100zł w portfelu. - Ale też i coś zyskasz. (Nawet jeśli nie to jest Twoim celem.) - Kontrolę — bo to od Ciebie zależy, co się stanie dalej. I poczucie zasobności — bo to Ty posiadasz jakiś zasób. - O wiele trudniej jest być po drugiej strony tejże transakcji. - Prośba wymaga od Ciebie emocjonalnego striptizu. - Zdejmujesz swoje zbroje i mówisz: „nie mam tego, czego potrzebuję, nie umiem tego zdobyć, pomóż mi, proszę”. - To wymaga ogromnej odwagi. Dlatego (m.in.) wolimy dawać a nie brać. - A może da się obejść bez proszenia? - No nie da się. - Nie jesteś w stanie posiadać wszystkich pieniędzy, dóbr, umiejętności i zasobów czasowych, które będą Ci w danej sytuacji potrzebne. - Moment prośby jest nieubłagany, rozwojowy i kiedyś na pewno zapuka do Twoich drzwi. Zastanów się więc głębiej jakie masz opcje: - Nie prosisz o nic, nikogo — przez co najpewniej ucierpisz Ty, Twoja kariera, zdrowie, albo bliscy. 
- Poprosisz, ale w niezdrowy sposób — zaaranżujesz sytuację tak, żeby druga osoba domyśliła się, czego potrzebujesz i sama wyszła z propozycją. Sprytny myk (choć uczciwości w nim tyle co kot napłakał), bo w ten sposób odwróciłeś role, teraz Ty masz kontrolę, Ty decydujesz, Ty godzisz się lub nie. Wygrałeś bitwę. Ale straciłeś przyjaciela. Nie warto. 
- Prosisz — nieśmiało, drżącym głosem, powoli ale prosisz. Zrzucasz z siebie wizerunek perfekcyjnej niezawodnej samowystarczalnej osoby, która niczego od nikogo nie potrzebuje i trenujesz się w byciu człowiekiem. Brawo! Najlepsza opcja, jaką mogłeś wybrać. 
 - Tylko jak się tego nauczyć? Tak jak każdej innej umiejętności, którą chcesz ćwiczyć w ramach pracy nad sobą – malutkimi kroczkami. - Zacznij od mąki. To dobry kierunek. 
- Baw się dobrze- Po co? - A no po to, żeby bezkarnie manipulować rzeczywistością. Bo tym w esencji jest zabawa. - Po to żeby: - używać wyobraźni,
- rozwijać szare komórki,
- beztrosko improwizować,
- testować i trenować swoje siły,
- symulować przeróżne sytuacje,
- uczyć się nowych umiejętności.
 - Tak robią dzieci. 
 Tak robią zwierzęta.- A dorośli? - A dorośli powiedzieli sobie, że tak nie wypada. No bo gdzież? Bądźmy poważni! - Może z wyjątkiem okazji typu wesele albo impreza. Wtedy ale tylko wtedy wypada ubrać się w piórka na głowie, wypryskać pół lakieru na włosy i tańczyć „kaczuszki”. Bezkarnie. - Natomiast w poniedziałek rano — czas zabawy mija. Pełna powaga. - Pół biedy, jeśli faktycznie to lubisz. Ten lakier i te “kaczuszki”. Super, gratuluję poczucia humoru. - A co jeśli wesele i tego typu oficjałki mają dla Ciebie więcej wspólnego ze słowem „katorga” niż „zabawa”? - A no właśnie — to super okazja, żeby znowu robić zwrot ku sobie i popracować nad sobą. - Czyli co? Czyli to: - Dajesz sobie prawo do tego, żeby bawić się nie tak jak wypada, ale tak jak Ty lubisz.
- Pytasz siebie: co lubisz?
 - I najważniejsza sprawa: zabawa to bardziej stan umysłu niż aktywność.** - Więc wybierz coś, co: - motywuje,
- daje satysfakcję,
- łączy z innymi ludźmi,
- sprawia Ci przyjemność,
- wzbudza pozytywne emocje,
- sprawia, że tracisz poczucie czasu,
- topi Twoją nieśmiałość, skrępowanie.
 - Sprawdź, jak się czujesz, gdy grasz w szachy, czytasz książkę, jeździsz na rowerze, scrapbookingujesz, pływasz, pieczesz muffinki, albo tańczysz “kaczuszki” — a będziesz w stanie stwierdzić, czy to Cię bawi czy jednak nie. - I nie ignoruj zabawy. To bardzo ważny element układanki. - Bo kiedy przestajesz się bawić, przestajesz się rozwijać. Lub jak to powiedział Paulo Coelho: „Wolę być szalony i szczęśliwy niż normalny i zgorzkniały”. 
- Zrób trochę bałaganu- Lubię porządek. Nawet bardzo. - Robię pranie raz w tygodniu, sprzątam dwa razy w tygodniu, na bieżąco zmywam naczynia i odkładam (prawie) każdą rzecz na swoje miejsce. - Ale gdybyś zajrzał gdzieś pod szafkę w mojej kuchni, to pewnie znalazłbyś tam niejedną hodowlę roztoczy. (A ta plama z atramentu na blacie kuchennym też nie zrobiła się wczoraj sama.) - Jednak nie lecę po odkurzacz albo papier ścierny (ręcznikiem papierowym nie schodzi, próbowałam). Specjalnie zostawiam sobie przykurzony i poplamiony margines luzu. - To takie moje osobiste działania prewencyjne zapobiegające perfekcji. I choć akurat ta dolegliwość nigdy mnie nie zaatakowała, wolę dmuchać na zimne. W ramach pracy nad sobą. - I Tobie też to polecam. Daj sobie spokój z perfekcją, białą rękawiczką i sterylnością. Zostaw kapkę kurzu na półkach i lekki bałagan w szufladzie ze skarpetkami. Dla równowagi. 
- Naucz się mówić „nie”- Z mówieniem „nie” jest tak: - albo czujesz najpierw dyskomfort a potem ulgę,
- albo na odwrót.
 - Weźmy Twojego sąsiada z naprzeciwka. Prosi Cię (znowu!) o popilnowanie jego rozbrykanych dzieci przez cały jutrzejszy dzień. - Co robisz? - Nie przepadasz za jego dziećmi (co zostało odwzajemnione). W dodatku masz plany, umówiłeś się ze sobą na cały dzień oglądania „Kuchennych Rewolucji”. I nie masz ochoty tych planów odwołać. - Ale nie wiesz jak mu odmówić. - Nie potrafisz wymyślić na poczekaniu jakiejś pseudo–prawdziwej wymówki. Nie chcesz go zostawiać w potrzebie. Ehh te „nie” to takie krótkie a takie trudne słowo! - Więc co robisz? Unikasz trudnej chwili i godzisz się. - Z czym zostajesz? - Z dyskomfortem, który będzie trwał cały jutrzejszy dzień (a być może i dzisiejszą noc). - Jeśli zaś zdobędziesz się na to, żeby odmówić — na co masz ogromną ochotę, dyskomfort potrwa tylko chwilę. - Za to jutro nie będziesz sobie pluł cały dzień w brodę. BA! Jutro poczujesz dumę, zadowolenie z siebie, wolność i poczucie kontroli nad swoim życiem. Bo powiedziałeś “nie”. - Umiejętność odmawiania wymaga wiedzy i praktyki. Trzeba się do niej odpowiednio przygotować (Ale to już temat na osobny tekst. — Jak myślisz? Napisać oddzielny tekst na ten temat? Daj mi znać). - Nie twierdzę, żebyś od razu na każde zapytanie wyskakiwał z zimną jak lód odmową. To biegun, na który nie ma potrzeby się wybierać. - Ale dobrze mieć w pamięci, że asertywność to dawanie sobie prawa wyboru. Nawet jeśli ktoś Ci to prawo chce odebrać. 
- Miej chęci, żeby się zmieniać- Wiesz na czym polega uważne słuchanie? - No więc NIE na tym, że słuchasz ale w myślach ostrzysz nóż i przeładowujesz swój pistolet (czyli przygotowujesz kontrargumenty i odliczasz sekundy do momentu, w którym rozmówca postawi kropkę na końcu swojego zdania). - Uważne słuchanie polega na tym że jesteś skłonny do tego, żeby się zmienić, pod wpływem tego, czego słuchasz. - Skup się i jeszcze raz przeczytaj to zdanie: jesteś skłonny, żeby się zmienić, pod wpływem tego, czego słuchasz. - Dlatego słuchasz. - Zwłaszcza kiedy ktoś Ci przedstawia i proponuje zupełnie inne niż Twoje spojrzenie na sprawę. - Uważne życie wymaga tego samego. - Otwartości. - I gotowości do zmiany. - Nie zawsze i nie wszędzie. To jasne. Ale na tyle, żeby uważnie obserwować świat i nie szykować się na kontratak. - To całkiem niezłe nastawienie. 
To wszystko. Uff… 10 punktów minęło jak z bicza strzelił. Teraz mam do Ciebie wielką prośbę. Wybierz jeden punkt, na którym aktualnie się skupiasz na swojej ścieżce rozwoju? Czemu akurat ten i jak Ci z nim idzie? Napisz w komentarzu :-)

