Po pierwsze, siedzenie dotyczy ciała, a wg mnie ciało i umysł można rozdzielić jedynie w słowach. Komunikują się ze sobą, aktywnie na siebie oddziałują, przekazują sobie informacje, a stan jednego mocno rzutuje na drugiego. To wielka szkoda dla języka polskiego, że nie wykształcił jednego wspólnego określenia dla ciała i umysłu jako jedności. Bo łączą się one ze sobą tak mocno i nierozerwalnie, że lepiej dla nas, jeśli nie będziemy rozkrajać siebie na pół.
Po drugie, od kiedy wpadły mi w ręce artykuły i badania naukowe o siedzeniu, złapałam się za głowę. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że to tak ważny temat. Ale skoro już o tym wiem, to spieszę, żeby sprawę nagłośnić.
Siedzenie i siedzący tryb życia kojarzy się z kanapowcem, który zaczyna dzień od fotela samochodowego, bądź krzesła w autobusie, po czym ląduje na mniej, lub bardziej wygodnym krześle w pracy, by po paru godzinach utknąć w korku (najchętniej w pozycji siedzącej), a na koniec resztę dnia przesiedzieć na kanapie przed telewizorem, przy okazji drzemiąc tak do późnych godzin nocnych. Nic dziwnego, że taki osobnik z reguły zdrowiem nie tryska, nie jest też przesadnie szczęśliwy, ani zgrabny, czy powabny. Siedzący tryb życia zwiększa ryzyko zawału serca, cukrzycy, bezsenności, otyłości, artretyzmu, a nawet niektórych typów raka. To dla nas wiedza oczywista, dlatego taki przypadek i tym podobne, nie wymagają większego komentarza, są oczywiste i nie pozostawiają cienia wątpliwości. I nie o tym chciałam dziś Ci opowiedzieć :-)
Moją uwagę przykuły doniesienia o tym, jak nadmierne siedzenie wpływa na zdrowie psychiczne, a nie fizyczne. Okazuje się, że możesz dbać o dietę, możesz regularnie i intensywnie ćwiczyć, możesz poszczycić się smukłą sylwetką, ale jeśli spędzasz więcej niż 6 godzin na dobę w pozycji siedzącej, to tak, jakbyś swoje starania o zdrowie wyrzucał do kosza. Bo nawet bardzo intensywne ćwiczenia 7 razy w tygodniu, albo ściśle dobrana dieta nie nadrobią spustoszenia, jakie sieje za sobą nadmierne siedzenie.
Oto kilka przykładów, których wyniki mówią same za siebie.
Siedzenie dołuje
Obszerne badanie, przeprowadzone na 9 tysiącach kobiet, dowiodło, że jeśli siedzisz przeciętnie przez 7 godzin na dobę (lub dłużej), ryzyko depresji jest u Ciebie większe o prawie połowę (dokładnie o 47%), niż u ludzi, którzy w siedzącej pozycji przebywają po 4 godziny lub mniej. Ale to jeszcze mało – bo zwiększone o połowę ryzyko tyczy się osób aktywnych fizycznie! Natomiast jeśli nie ćwiczysz wcale, a ponad wszystko uwielbiasz swój wygodny fotel, to ryzyko depresji wynosi prawie 100%! A ściślej mówiąc 99%, choć nie wiem, czy ten jeden procent cokolwiek zmienia.
Siedzenie stresuje
Z kolei badanie na australijskich pracownikach opisuje powiązanie ilości przesiedzianych godzin z podniesionym poziomem stresu. Pracownicy, którzy siedzieli dłużej niż 6 godzin dziennie, osiągali o wiele wyższe wyniki w testach wykazujących poziom stresu, od osób, które siedziały zaledwie 3 godziny lub mniej. Wyniki były niezależne od tego, w jaki sposób ludzie ci spędzali swój czas wolny.
Siedzenie wygrywa
Badanie podłużne, czyli śledzące uczestników przez długi czas, w tym przypadku przez 10 lat, pokazało, że nawet średnie lub intensywne ćwiczenia fizyczne, przez ponad 7 godzin w tygodniu, to nadal za mało do osiągnięcia zdrowia, jeśli dużo siedzisz. Ci, którzy ćwiczyli najintensywniej, ale wciąż spędzali większą część dnia na krześle, mieli o 50% podwyższone ryzyko śmierci z jakiejkolwiek przyczyny – zawału serca, cukrzycy, otyłości, w porównaniu do osób, które ćwiczyły tyle samo, ale ograniczały siedzenie.
Jeden sposób na wszystko – ruch
Skąd takie wyniki, pokazujące, że siedzenie szkodzi bardziej, niż palenie papierosów, czy zła dieta? Jeśli sobie przypomnimy lekcje historii, czy programy dokumentalne o naszych przodkach – wniosek nasuwa się jeden – oni naprawdę mało siedzieli. Zbierali, polowali, uprawiali ziemię, zdobywali jedzenie, wodę, schronienie i wszystko czego potrzebowali, w jeden i ten sam sposób – poprzez ruch. Jeśli dziś pojedziemy do Masajów, Aborygenów, czy do ostatnich wolnych Indian Amazonii w głębi lasów deszczowych, zobaczymy to samo. Nasze organizmy nie są zrodzone do przesiadywania całymi dniami, a nawet połówkami tych dni. Dlatego czują się o wiele lepiej (a przez to zdrowiej), kiedy to, co z nim robimy, jest w zgodzie z ich naturą. A jest nią – nie trudno się domyślić – ruch.
Co zrobić, żeby nie usiąść
No dobra, troszkę nastraszyłam, troszkę przywołałam czarne chmury, czas więc na jakieś konstruktywne propozycje przemiany tej nieciekawej teorii w pozytywną praktykę. Zdaję sobie sprawę, że sporo zawodów nierozłącznie wiąże się z biurkiem i krzesłem. Co wtedy? A no różnie, zależy od kreatywności:
Jeśli pracujesz przy biurku, to rewelacyjnym pomysłem jest regulowany blat. Taki który możesz opuścić i dostosować do wysokości krzesła, ale i taki, który da się podnieść i dostosować do swojego wzrostu. To świetne rozwiązanie. Jednak, jeśli z jakichkolwiek przyczyn podnoszone biurko leży obecnie poza Twoim zasięgiem, zrób to, co ja. Na stół stawiam stołek, albo krzesło, albo inny mały stolik i na takiej piramidce pracuję na stojąco. Naprawdę polecam.
Rób aktywne przerwy, po to, żeby rozprostować nogi i pobudzić krążenie, przejdź się na powietrze, unikaj windy, zrób kilka przysiadów, skłonów. Ok, ok, wiem, że inni będą się patrzeć, więc jeśli nie chcesz robić z siebie lokalnej atrakcji, przejdź gdzieś, gdzie będziesz sam.
Przyjmij zasadę, że telefony odbierasz na stojąco, to bardzo rozrusza Twój organizm. A przy okazji pomyśl sobie, jak wyjątkowo poczują się rozmówcy, kiedy dowiedzą się, że rozmowy od nich przyjmujesz na baczność ;-)
Kiedy oglądasz telewizję, po prostu wstań. Wyznacz sobie zasadę, że wstajesz np. na reklamach.
Kiedy tylko poczujesz na swoim fotelu zmęczenie, dyskomfort, ból pleców – po prostu wstań, nie umiem tego prościej wyrazić – przecież nie namawiam Cię, żebyś zapisał się na jazdę konną, basen, czy na lekcje tenisa. Stanie nic nie kosztuje, nie wymaga kwalifikacji, specjalnego stroju, sprzętu, ani dodatkowego czasu.
Nie wiem jak na Tobie, ale na mnie te dane zrobiły ogromne wrażenie. A niektóre z nich wręcz mnie przeraziły. Zwłaszcza fakt, że siedząc, marnuję swój cały wysiłek, który wkładam w bieganie, albo gotowanie zdrowych posiłków. Świetna wiadomość jest taka, że jeśli postanowisz odkleić się od fotela i zredukować czas posiadówek, a jeszcze lepiej – zamienić go np. na spacery, to ryzyko wszystkich negatywnych oddziaływań siedzenia cofnie się. Nawet jeśli już odczuwasz symptomy stresu, depresji, czy obniżonej energii do życia, możesz sobie skutecznie pomóc, podnosząc swoją pewną część ciała. Im mniej siedzenia, tym więcej szczęścia i zdrowia.
Skusisz się na tak małe wyzwanie?
Jeśli nie wierzysz mi, spróbuj sam. Zrób mały teścik – przez dwa, trzy dni ogranicz siadanie do 6 godzin na dobę, lub jak masz możliwość to nawet mniej. I obserwuj, co się dzieje i jak się czujesz. Co Ty na to? Skusisz się na tak małe wyzwanie? No chyba nie sądzisz, jak to określił Kabaret Młodych Panów, że: „Sport to papieros, a Ruch to kiosk.” ? ;-)
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)