Rozwój przypomina bieg z jajkiem na łyżce:
przeważnie niecierpliwimy się i czekamy z wytęsknieniem na rezultat, więc się spieszymy,
a to, o co musimy zadbać (czytaj: o siebie), bywa delikatne i wrażliwe.
Dlatego to całkowicie zrozumiałe i naturalne, że potrzebujemy miłego słowa, akceptacji i ciepła. Potrzebujemy poczuć, że ktoś nas wspiera, dopinguje, i nam kibicuje.
Tylko gdzie szukać takiego sojusznika w rozwoju?
Podstawowe opcje są cztery:
Opcja numer jeden: znajdź sojusznika w sobie
Pierwszy krok kierujemy do wewnątrz. To Ty możesz stać się swoim sojusznikiem w rozwojowych przedsięwzięciach. To Ty możesz być swoim wspierającym przyjacielem i grać ze sobą do jednej bramki. To Ty możesz stworzyć atmosferę akceptacji i ciepła we własnej głowie.
„Taaa… i co jeszcze? Łatwo mówić trudniej zrobić. Mi to nie wychodzi, próbowałem i nic z tego nie wyszło.” – powiesz, całkiem zresztą podstawnie.
Kiedy przesiąkniemy przekonaniem, że bycie swoim sojusznikiem to coś złego, wtedy faktycznie bardzo trudno zrobić krok w tym kierunku.
- A bo nie zasługuję.
- A bo to dziwne, nigdy tego nie zaznałem.
- A bo to śmierdzi egoizmem.
- A bo inni mnie za to na pewno skrytykują.
- A bo ja nie mam takich potrzeb.
- A po co mnie to całe zamieszanie.
- A bo to nieznane, nowe.
- A bo to takie trudne.
(Żeby zrozumieć czemu to takie trudne, zapraszam do tekstu „3 przeszkody, przez które jest Ci trudniej o siebie zadbać”.)
Kiedy takie myśli ciągle krążą w głowie, weź tu bądź swoim sojusznikiem. Na pewnym etapie rozwoju po prostu wydaje się to niewykonalne. (Z naciskiem na „pewnym etapie” oraz „wydaje się”.)
Jeśli tak właśnie odbierasz radę „znajdź w sobie sojusznika w rozwoju” – to wcale nic strasznego, tak bywa. Nie naciskaj na siebie, nie zmuszaj, bo z niewolnika nie ma sojusznika.
Daj sobie na razie spokój. Wszystko w swoim czasie, możesz czuć, że po prostu teraz nie dasz rady postawić tego kroku.
Może za miesiąc. Może za rok. A może nie. Spokojnie, szukajmy dalej.
Opcja numer dwa: znajdź sojusznika w kimś znajomym
Wystarczy jedna osoba. Ta, która zna Cię od autentycznej strony. Ta osoba, przy której nie wstydzisz się smucić, nie krępujesz się złościć, nie blokujesz łez, nie przejmujesz się plamą z pasty do zębów na spodniach dresowych. Super!
Taki sojusznik w rozwoju to dopiero gratka. Wysłucha, przytuli, podpowie, ukoi, uspokoi, przypomni Ci o Twojej wartości, kiedy ta zniknie Ci z oczu, zrobi placki ziemniaczane i obejrzy z Tobą głupią komedię.
Tak, zdecydowanie takie osoby, lub choćby jedna, potrafią dużo zmienić na lepsze. A przez to pomóc Ci ruszyć Twój rozwój do przodu. Nawet kiedy robi się ciężko. Piękne.
„No, no, mów mi jeszcze. Żyję kilka dekad na tym świecie i nie spotkałem kogoś takiego. Niby gdzie są tacy ludzie?” – skomentujesz punkt drugi.
Cóż, tak też może być. Możliwe, że w Twoim otoczeniu to Ty wyróżniasz się tematem rozwoju. I Ty jako jedyny chcesz się zmieniać i rozwijać, reszta – bynajmniej.
Wtedy faktycznie trudno znaleźć sojusznika (przeciwnika, a i owszem). Dlatego idźmy dalej.
Opcja numer trzy: znajdź sojusznika w kimś nieznajomym
Zdumiewa mnie fakt, jak bardzo może pomóc, wesprzeć i dodać sił ktoś, kogo nigdy nie poznaliśmy i być może nie poznamy. To zadziwiające, a jednak prawdziwe.
Twoim sojusznikiem może być ktoś nieznajomy, ale jednocześnie ktoś, kto mimo dystansu przewrotnie wydaje się bliski. Nie musisz z nim jeść placków ziemniaczanych, żeby mieć w nim pomocnika i sojusznika w rozwoju.
To mogą być:
- autorzy książek,
- autorzy blogów (polecam się),
- twórcy przeróżnej maści,
- artyści,
- podróżnicy,
- historyczne postaci,
- przodkowie,
- i wiele innych osób, których być może nie poznałeś osobiście, a jednak możesz poznać je pośrednio i skorzystać z ich wiedzy czy doświadczenia.
I mimo że raczej nie umówisz się z nimi na kawę, te osoby mogą Cię inspirować, upewniać, że idziesz w dobrym kierunku i skutecznie wspierać w trudnej sztuce biegu z jajkiem na łyżce.
Opcja numer cztery: znajdź sojusznika nie w człowieku
Jeśli przyjrzymy się sobie uważnie, to dostrzeżemy pewną zależność: rany, których zaznaliśmy i z których leczymy się do dziś, najczęściej zadziały się w relacji z drugim człowiekiem. To jakaś osoba nie miała dla nas czasu, zrozumienia albo serca, przynajmniej w tym momencie i na taki sposób i z taką intensywnością, jak potrzebowaliśmy.
Rany więc powstały w relacji, a zatem ich leczenie też nastąpi w relacji – stąd trzy w/w punkty.
Jednak!!
Czasami bywa tak, że rana w relacji z drugim człowiekiem zostawia po sobie tak duży ból, że bardzo trudno jest nam zwrócić się do jakiekolwiek osoby po pomoc, zrozumienie czy ukojenie.
Wtedy druga osoba kojarzy się z niebezpieczeństwem i uruchamia nasz wewnętrzny system alarmowy. A więc ze wsparcia nici i wszystkie powyższe opcje odpadają. Przynajmniej tymczasowo.
W takim przypadku Twoim sojusznikiem w rozwoju może okazać się zwierzę: kot, pies, koń, jaszczur albo szczur (ameba odpada).
Niektórzy to wyśmieją i nie potraktują na poważnie, bo Burek to nie człowiek. Jednak ja bym taka skora do wyśmiewania nie była. Jeżeli jedyne wsparcie, na jakie jesteś w stanie się aktualnie otworzyć, to zaufanie i uwielbienie ze strony Twojego kundelka – to czemu stawiać temu opór?
Dzięki kundelkowi możesz odblokować w sobie wiele ciepłych emocji, których nie czułeś od długiego czasu. Dzięki mruczącemu dachowcowi możesz powoli zacząć na nowo wierzyć w to, że jakaś duszyczka lubi Cię, akceptuje i tęskni za Tobą kiedy Cię nie ma dłużej w domu.
Dzięki zwierzętom możemy postawić bezpieczny krok na przód w tak rozwojowych tematach jak zaufanie, empatia, miłość, bliskość. I dzięki nim, będzie Ci łatwiej postawić kolejny krok i zwrócić się z otwartością i zaufaniem do ludzi.
Więcej na temat zwierząt w tekście „Wysoko wrażliwe osoby i zwierzęta to naprawdę udane duo. Jest ku temu wiele powodów”
Jak widzisz, sojusznik w rozwoju to ważna sprawa, tego potrzebuje każda osoba, która chce się rozwijać, włącznie z Tobą. Dlatego daj znać w komentarzu, kto jest Twoim sojusznikiem w rozwoju. A jeśli opcja numer trzy wchodzi u Ciebie w grę – podziel się nią, może ktoś inny skorzysta.