Po co nad sobą pracować, skoro to takie trudne

Po co nad sobą pracować, skoro to takie trudne

Często dostaję wiadomości typu: „Ależ to, o czym piszesz, jest trudne.” Mam na to zawsze tę samą odpowiedź: masz rację, to jest trudne. I jednocześnie warte tego trudu.

Tylko zastanówmy się właściwie, dlaczego warto:

  • odczuwać te wszystkie nieprzyjemne emocje?
  • przyznawać się do tych wszystkich błędów, potknięć, niedociągnięć?
  • konfrontować się z przeszłością, która wyrządziła krzywdę?
  • ćwiczyć autentyczność, asertywność?
  • mówić o trudnych tematach, a nie po prostu włączyć netflixa i jeść lody z orzechami włoskimi (te z włoskimi są najlepsze!)?

Wchodzenie w te wszystkie trudne tematy czasami przypomina wchodzenie w pokrzywy na własne życzenie. Trzeba więc poważnie przemyśleć kwestię, po co serwować sobie takie nieprzyjemności??

Więc dlaczego? Już Ci odpowiadam, a odpowiedź moja wcale niee będzie długa:

bo tak odkryjesz Twoje prawdziwe „ja”.

I na tym można by zakończyć ten tekst. Ale skoro już tu jesteś i siedzimy sobie wygodnie, to dodam jeszcze 4 rzeczy odnośnie owego „ja”:

  1. Człowiek najlepiej czuje się we własnej skórze, a nie cudzej

    Tak już mamy. Bo ta prawdziwość dobrze na nas leży i przynosi nam radość, ulgę i lekkość.

    I wcale nie musi być jakoś fotogenicznie, wspaniale, imponująco i z piórkami we włosach. Może być zwyczajnie, szaro, przeciętnie – bo kiedy czujesz się prawdziwie i autentycznie, to nagle ta zwyczajność zyskuje w Twoich oczach na wartości. Wtedy czujesz, że to Twoja zwyczajność, autentyczna, szczera i prawdziwa. Człowiek lubi to poczucie.

    Mówi się: „bądź sobą, bo wszyscy inni są już zajęci”. I faktycznie, kiedy staramy się być kimś innym niż sobą, czujemy dyskomfort. Na jakimś poziomie dobrze wiemy, że to nie o to chodzi.

    Dlatego w tych momentach, kiedy wskakujemy w swoją prawdziwość i autentyczność, jak w dobrze dopasowane ubranie, czujemy ulgę i radość. To nie musi być skacząca do góry radość, ale spokój wewnętrzny, samoakceptacja i ciche poczucie, że jest dobrze.

  2. Kiedy zobaczysz w lustrze prawdziwe ja, niekoniecznie poczujesz zachwyt nad formą. Jednak są olbrzymie szanse, że poczujesz ulgę

    Że powiesz sobie „jestem”. A to, że jestem zapłakany, mam podkrążone oczy, rozczochraną fryzurę, to jest już tylko szczegół.

    Pamiętaj, że tym razem stawiamy na prawdziwość. A nie na perfekcję, same sukcesy, ideały, i niewiadomo co tam jeszcze. Prawdziwe ja musi być prawdziwe. Żeby było autentyczne, musi być nieidealne i niewyretuszowane. I nawet jeśli będzie zapłakane, to najważniejsze, że będzie prawdziwe. I o to chodzi.

  3. Jeśli twierdzę, że jest jakieś prawdziwe ja, to tak, jakbym sugerowała, że istnieje także fałszywe ja

    Uwaga, teraz troszkę zagmatwam:

    No nie do końca, niekoniecznie. Nie wiem do końca czy istnieje fałszywe ja. Są za to czapki niewidki, które zakładamy na siebie w wielu sytuacjach po to, żeby to prawdziwe ja stało się niewidoczne. Tu wachlarz możliwości jest spory, masz do wyboru czapki niewidki w przeróżnych formach, do wyboru do koloru, np:

    • niesłychanie miły człowiek, do rany przyłóż,

    • niesłychanie wściekły człowiek, wszystko go złości,

    • „wisi mi to”,

    • ratownik, lata i gasi wszystkie pożary za wszystkich ludzi,

    • człowiek sukcesu, perfekcjonista, nigdy nikt nie przyłapie go z plamą na koszuli,

    • biedny, któremu zawsze wiatr w oczy,

    • królowa świata, której się wszystko należy, bo jest ważniejsza niż inni,

    • niesłychanie twardy gość, co to lepiej się do niego nie zbliżać.

    • i tym podobne „pomysły na siebie”, dzięki którym można przetrwać trudniejsze czasy. Wyjść cało z trudniejszej sytuacji.

    I świetnie. Są sytuacje, w których czapka niewidka zdaje egzamin. W końcu po to ona jest, żeby ktoś niebezpieczny i zagrażający nie zauważył Cię i Ciebie nie skrzywdził.

    Tylko że najczęściej bywa tak, że różne zabiegi wykonywane na „ja” mają efekty uboczne. Czapka niewidka działa tak, że faktycznie Ciebie nie widać. Znikasz. A kiedy nie ma Ciebie, no to nie ma tej najważniejszej substancji, z którą inni nawiązują relacje, która coś czuje, przeżywa, doświadcza, widzi, eksploruje.

    Nie ma, bo stałeś się niewidzialny. To całkiem spory efekt uboczny, bo my ludzie raczej wolimy istnieć, niż nie istnieć. A kiedy wybieramy dobrowolnie opcję „zniknę”, to tylko po to, żeby uratować swoje cztery litery z jakichś poważniejszych opresji.

    Dlatego czapka niewidka, owszem, sprawdza się, jest potrzebna i skuteczna, ale jako doraźny środek zaradczy, stosowany czasami. A nie noszony na stałe.

  4. Trudno się leczy prawdziwe „ja”, kiedy te pozostaje w ukryciu

    Żeby uzdrawiać swoje życie, potrzebny będzie Ci dostęp do Twoich autentycznych myśli, opinii, uczuć, wspomnień. Potrzebny Ci będzie dobry i stały kontakt ze swoją autentycznością, a nie swoją perfekcją (nawet jeśli potrafisz ją osiągnąć).

    Więc, właśnie po to i dlatego - warto pracować nad własnym rozwojem - bo tak odkryjesz Twoje prawdziwe „ja”.

P.S. W temacie prawdziwego „ja” – polecam Ci film na Youtubie, gdzie zgłębiam temat, jeśli jeszcze nie widziałeś – zapraszam


Na pewno masz własne powody dlaczego warto – zostaw komentarz i podziel się nimi. A może znasz jakiś inny sposób, jak odkryć prawdziwe ja, podziel się, chętnie go poznam.

Chcesz się nauczyć, jak podchodzić łagodnie i empatycznie do siebie i do innych?

Zapisz sie do newslettera

i zyskaj dostęp do darmowego mini-kursu
„Jak rozmawiać ze sobą i z innymi, żeby się dogadać, zrozumieć i nie ścigać na argumenty”

2 proste kroki:
Podaj adres email, a następnie kliknij w email potwierdzający, który do Ciebie wyślę :-)

Strona używa plików cookies do prawidłowego funkcjonowania, do celów analitycznych, marketingowych, społecznościowych. Pełna lista cookie wraz z ich opisem znajduje się w Polityce prywatności. Jeżeli wyrażasz zgodę na pliki cookies, kliknij w przycisk „Rozumiem i akceptuję”.

Nie zamykaj tego okna, treść Polityki Prywatności właśnie się wczytuje. Zza chwilkę się tutaj pojawi.