Ta zasada, prosta acz genialna, świetnie służy psom, ale tak samo może pomóc ludziom.
Powiedz mi, ileż to razy mając rzekomo swoje dobro na względzie, przymuszałeś siebie do ów dobra tak mocno, że koniec końców chciałeś od niego uciec?
Nic Ci nie przychodzi do głowy? To ja służę pomocą, proszę bardzo, nie dziękuj.
Najważniejszy przykład: przyglądanie się sobie
Podstawowe przesłanie współczesnych i starożytnych guru, niezmiennie od stuleci brzmi: nosce te ipsum (jedyna fraza którą znam w łacinie, więc mus zabłysnąć), czyli: poznaj siebie. Po co?
- Żeby dowiedzieć się kim jesteś.
- Żeby dokonywać w swoim życiu lepszych wyborów.
- Żeby wiedzieć czego chcesz.
- Żeby żyć w zgodzie ze sobą.
- Żeby żyć w zgodzie z innymi.
- Żeby być lojalnym w stosunku do siebie.
- Żeby uzyskać spokój.
- Żeby nie musieć nic udowadniać, bo przecież wiesz kim jesteś i na czym stoisz.
- Żeby pójść swoją indywidualną i autentyczną ścieżką.
- Żeby nie dać się zamknąć do szuflady.
- Żeby potrafić sobie pomóc.
- Żeby stać się swoim przyjacielem.
- Żeby nie uciekać od tego co trudne.
- Żeby poprawić jakość własnego życia.
To tylko kilka powodów, dla których warto poznać siebie. A jak tego dokonać?
Przypomnij sobie, jak poznałeś swoją koleżankę w podstawówce, kumpla ze studiów, albo dziewczynę? Podszedłeś powiedziałeś „Cześć nazywam się … – a Ty?” Rozmawialiście, a Ty obserwowałeś coraz więcej i wiedziałeś coraz więcej.
Czemu w ten sam sposób nie możemy poznawać siebie? Ano dlatego, mój drogi Czytelniku, bo kogoś innego nie krytykujemy tak mocno jak siebie.
OK, może nie podoba Ci się nowa kurtka koleżanki, która wygląda w niej jak przybysz z matplanety. Może nie do końca zgadzasz się z podejściem kolegi do studiów, jako rozdzielni dyplomów i innych papierków. Ale co z tego? Jeśli wymienicie kilka zdań na ten temat, albo nawet pokłócicie się, to i tak za tydzień jesteście umówieni na mecz przed telewizorem. Nic wielkiego. Nie wiercisz mu dziury w brzuchu, a Wasza znajomość toczy się jak pociąg po gładkich torach.
W relacji z samym sobą nie jest tak łatwo
Okazuje się, że sobie można wiercić tę dziurę i wytykać najmniejsze niedociągnięcia. Nie zawadzi też powiedzieć do siebie kilka bardzo przykrych słów, które trafią w najwrażliwsze punkty.
No i masz babo placek.
Jak tu poznawać siebie i swoje pasje, cele i marzenia, kiedy za każdym niewielkim odkryciem rąbka tajemnicy, dostajesz po głowie? I to sam od siebie.
To trochę tak, jakbyś chciał wyprowadzić psa na spacer, ale najpierw nastraszył go obrożą i smyczą. A następnie zastanawiał się, czemu nie chce iść (a w dodatku krytykował go za to).
Masz obawy i opór wobec odkrycia tego, co kryje się głęboko w Twoim umyśle i sercu? Całkiem możliwe, że próbowałeś – nie przeczę – ale za każdym razem sam siebie za to karciłeś. Bo komu chciałoby się iść dalej drogą, na której można spotkać jedynie kary?
Mówisz, że Ciebie to nie dotyczy? OK, pozwól, że odświeżę Ci pamięć, nie dziękuj, nie ma za co.
Pamiętasz może ten czas, kiedy dokonałeś odkrycia, że to Ty doprowadziłeś do kłótni z kimś bliskim, a mimo to nadal obstawałeś przy swoim? Twoje usta kłóciły się nadal, ale umysł karcił: „ale się wygłupiłeś!”.
Albo kiedy zdałeś sobie sprawę, że zaliczyłeś sporą gafę i skwitowałeś to krótkim acz treściwym „Idiota ze mnie”.
Albo kiedy zaobserwowałeś, że niektóre z Twoich zachowań są krzywdzące dla innych, po czym od razu uznałeś, że tak w ogóle, to masz więcej wad niż zalet?
Oto one, Twoje odkrycia „ja”, poznawanie siebie, nosce te ipsum (łacina! wiem, fraza ta sama, ale jak się zna jedną to mus powtórzyć) – po których momentalnie dostałeś po łapkach. Od siebie.
Obserwować a osądzać to dwie kompletnie inne sprawy
Obserwujesz rybki w akwarium, prawa grawitacji, albo chmury na niebie o fantazyjnych kształtach. One po prostu są, a Ty po prostu obserwujesz i poznajesz je.
W stosunku do siebie trochę trudniej zachować stan umysłu obserwatora. Dość szybko włącza się sędzia i przyczepia etykiety: dobre, złe. A najczęściej to drugie. Przez takie „obserwacje” przechodzi Ci ochota na poznanie siebie, na odkrycie kim właściwie jest ta osoba, którą codziennie widzisz w lustrze.
Poznawanie siebie samego to według mnie najciekawsza podróż, pożyteczne zadanie, życiowy cel, a nierzadko całkiem fajna zabawa. I podejrzewam, że wszyscy o tym dobrze wiemy. Do tego stopnia, że spokojna obserwacja intensyfikuje się, my napinamy, a odkrycia przeradzają się w srogie osądy. Od których nie tylko każdy człowiek, ale i zwierzę by najchętniej uciekło.
Zatem, nawet jeśli nie do końca podoba Ci się to, co widzisz, weź głęboki oddech, usiądź wygodnie i kontynuuj obserwację siebie, jak chmur płynących po niebie.
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)