Z ludźmi jest troszkę podobnie. Pokazujemy sobie na wzajem tylko to, co błyszczy i świeci.
Nie dziwne więc, że inni często wydają nam się idealni. Wiecznie piękni, wypielęgnowani, bez skazy. Z czasem zaczynasz wierzyć, że tylko Ty masz swoje bolączki. Bo swoje znasz, swoje widzisz, cudze – nigdy.
Bez rozsądnego uzasadnienia nikt nie ma ochoty przyglądać się swojej ciemnej stronie
Tak jak i swoim problemom albo temu, co go boli, np. wadom, słabościom, czy też traumom z przeszłości.
Nikt się tym nie chwali, nie wyjmuje zza pazuchy, nie wymachuje jak flagą i nie krzyczy: „Patrzcie! Patrzcie! Tuutaaj! To moja ciemna strona!”. Nikt bez mocnego i rozsądnego uzasadnienia tego nie robi.
Sęk w tym, że istnieje jedno bardzo ważne uzasadnienie, dlaczego warto na tę ciemną stronę zerknąć i to nie raz. Jeśli masz wątpliwości – tym bardziej czytaj dalej.
Zacznijmy od tego, że KAŻDY ma swoją ciemną stronę
Każdy jest w czymś kiepski.
Każdy zaliczył jakieś porażki.
Każdy wypłakał swoje wiadra łez, albo wyjadł z michy litr karmelowych lodów, ewentualnie prażynek paprykowych (ja to raczej w to paprykowe idę, a Ty w które?)
Każdy naobgryzał się paznokci ze strachu.
Każdy popełnił wiele błędów, z czego niemało spektakularnie głupich.
Każdy kiedyś powiedział wyjątkowo niefortunne i nietaktowne słowa.
I każdy podjął najgłupszą decyzję w swoim życiu.
Istnieje tylko jedno proste (i prawdziwe) wytłumaczenie wielkiej powszechności tego zjawiska: wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
A ludzie, oprócz nieziemsko cudownych cech i chwil, regularnie zaliczają też te straszne i trudne. Normalna rzecz. Ta kwestia łączy nas wszystkich. Stajemy się dzięki niej jedną wielką skomplikowaną rodziną.
Różnica zaczyna się dopiero na etapie: „co z tym strasznym i trudnym teraz pocznę”. Tu droga rozwidla się na dwie ścieżki:
- albo robisz wszystko, żeby odciąć się od swojej ciemnej strony mocy,
- albo zaczynasz się do niej przybliżać.
Im bardziej uciekasz od tego co Cię gryzie, tym mocniej się wgryza!
Dlaczego chcesz się oddalać od tego, co Cię boli, raczej nie trzeba dogłębnie wyjaśniać – bo to po prostu boli! Kto by się prosił o więcej migreny albo kolki przy bieganiu?
Czyż nie łatwiej odwrócić się na pięcie i nigdy do tego nie wracać? – Patent wstępnie brzmi całkiem nieźle. Jednak, kiedy człowiek zaczyna wdrażać go w życie, zaczynają wyłazić jego poważne wady.
Okazuje się, że umysł ludzki niespecjalnie przepada za rozkazami typu: „nie myśl już o tym”. I jak na złość uruchamia pokłady koncentracji, o których nawet nie wiedział, że ma i skupia się na zakazanym owocu jeszcze intensywniej! (Udowodnione naukowo).
No i masz babo placek! Plan był przecież taki piękny: „zapomnieć i nigdy nie wracać” – a za nic nie chce działać. Im bardziej uciekasz od tego, co Cię gryzie, tym mocniej się wgryza!
Możesz rozpraszać się towarzystwem, telewizorem, komórką, a i tak, kiedy już zostaniesz sam na sam w ciszy tuż przed zaśnięciem – Twoja ciemna strona znowu zacznie włazić Ci przed oczy (i nie da spać). Możesz rozpraszać się alkoholem, ale kiedy tylko wytrzeźwiejesz, znowu jest tuż obok. Możesz przeprowadzić się na drugi koniec świata w nadziei na nowe otwarcie, żeby przekonać się, że ciemna strona przyjechała razem z Tobą.
I jeszcze jeden ważny powód, dla którego nie warto uciekać przed swoimi słabościami
Twoja ciemna strona może Cię nauczyć wybaczania, tolerancji i pomocy innym ludziom. Bo tylko wtedy, kiedy wyjmiesz ją na wierzch, kiedy jej się przyjrzysz, zaakceptujesz i zaczniesz o niej mówić – tym samym dasz szansę innym ludziom odetchnąć z ulgą. Będą wiedzieli, że nie tylko oni mają swoje ciemne strony.
I jednocześnie – Ciebie nie będzie korcić, żeby ostro krytykować słabości innych. Bo będziesz mieć swoje przed oczami. I to one nauczą Cię tolerancji, cierpliwości i wybaczania innym. Z prostej przyczyny: Ty też je posiadasz, rozumiesz i wiesz, jak to jest.
Jednak, żeby tak się stało, żeby te wszystkie swoje niezbyt atrakcyjne cechy i doświadczenia wyjąć, przyjrzeć się im i zrozumieć, skąd się wzięły, potrzebne jest coś ekstra: autoempatia. Bez niej się nie uda.
Tylko empatia i wsparcie nacelowane na siebie dadzą Ci zielone światło i odwagę do tego, żeby stawić czoła swoim wszystkim niechlubnym chwilom i doświadczeniom.
Ale… to już temat na zupełnie inny tekst. A raczej na wiele tekstów, które tak na marginesie, czekają na Ciebie i jeśli jeszcze do nich nie zajrzałeś – tutaj masz kilka linków.
- „Autoempatia – najlepszy sposób na radzenie sobie z problemami”
- „Autoempatia – Umysł, który ze sobą nie walczy, to umysł szczęśliwy, trzeźwo myślący i spokojny”
- „7 kluczowych korzyści, jakie daje autoempatia (wszystkie potwierdzone naukowo)”
- „Nie, autoempatia to nie to samo co egoizm”
- „Autoempatia – wymówka do leniuchowania, czy świetna motywacja do działania? I dlaczego to drugie”
- „Czy autoempatia może Ci zaszkodzić?”
Wiem, że to trudny temat, jednak jeśli masz swoje przemyślenia o tym, jak warto lub jak nie warto traktować własnych słabości – koniecznie zostaw komentarz. Jestem ciekawa Twojej perspektywy i doświadczeń w tej niełatwej kwestii.