Wcale nie musisz pozbywać się negatywnych myśli, negatywnych emocji i innych ludzkich odruchów, żeby żyć szczęśliwie

Wcale nie musisz pozbywać się negatywnych myśli, negatywnych emocji i innych  ludzkich odruchów, żeby żyć szczęśliwie
To był naprawdę kiepski dzień.

I jak to bywa podczas takich dni, doszłam do wniosku, że całe moje życie składa się jedynie z porażek. Nie byłam w stanie dostrzec jakiejkolwiek iskierki nadziei, że coś się w tej kwestii zmieni.

Tak spędziłam kilkanaście godzin, na wymemłanym marudzeniu i użalaniu się nad sobą, a szczytem mojej produktywności, na jaki byłam w stanie się wzbić, był długi spacer z psem po parku.

Następnego dnia, bladym świtem, podczas medytacji, przyszła do mnie myśl: „Emilko, wczoraj calutki dzień byłaś smutna. Jak myślisz, co to oznacza?” Na to pytanie automatycznie pojawiła się odpowiedź: „To znaczy, że jestem człowiekiem.”

Jeden, najpopularniejszy błąd, który zatruwa nam życie

Nie będę Ciebie nawet pytać o to, czy wiesz, jak to jest mieć cięższy dzień. Bo to oczywiste, że wiesz. Za to mogę Cię zapytać co wtedy robisz?

Całkiem możliwe, że wpadłaś na pomysł, że „koniecznie musisz się pozbyć cięższych chwil ze swojego życia”.

Być może skorzystałaś ze współczesnych podpowiedzi, które w każdej chwili przez wielki megafon wykrzykują: „pozbądź się smutku, nadwagi, zmarszczek mimicznych i każdej niedoskonałości w Twoim życiu, a na pewno będziesz szczęśliwsza”.

Kupujesz tę filozofię i wytaczasz wojnę sobie samej:

  • Kiedy poczujesz smutek – czym prędzej szukasz drogi ewakuacji i zastanawiasz się co by tu zrobić, żeby wybić się z tego stanu.

  • Kiedy złapiesz się na słabości – obmyślasz plan: jak ją zatuszować, tak by nikt się nie zorientował, albo jak ją zwalczyć i zamienić na siłę.

  • Kiedy musisz dłużej poczekać na widoczne efekty swojej pracy (jakiekolwiek) – okropnie się niecierpliwisz i wątpisz w sens Twojego wysiłku.

  • Kiedy zauważasz dodatkowe dwa kilogramy na którejś części swojego ciała – momentalnie przechodzisz na dietę, i albo się jej trzymasz, choć nie masz na to najmniejszej ochoty, albo łamiesz ją i organizujesz sobie regularne sesje samokrytyki.

Innymi słowy, popełniasz dość popularny błąd, który całkiem skutecznie zatruwa Ci życie – sądzisz, że sposób na szczęście to wykrajanie ostrym narzędziem wszystkich nieprzyjemnych momentów i aspektów Twojego życia.

Zamień eliminację na integrację

Nikogo nie namawiam do tego, żeby pielęgnował swoją nadwagę, dołki psychiczne, albo najsłabsze strony. Nie o to chodzi.

Zamiast skupiać się na eliminowaniu wszelkich przejawów, jak to się modnie mówi: „niedoskonałości”, spróbuj zrobić coś innego.

Zauważaj je. Pracuj nad nimi. Staraj się je minimalizować, jeśli Ci przeszkadzają albo stoją na drodze do szczęścia. Ale nie kupuj największego przekrętu naszych czasów, że można pozbyć się negatywnych myśli, negatywnych emocji i innych (licznych) negatywnych ludzkich odruchów.

O wiele zdrowszym kierunkiem jest integracja.

Współczesna filozofia „pozbądź się niedoskonałości” jest jak historia, która opowiada o samych mocnych stronach, samych sukcesach, samych zaletach i samych lepszych dniach. Jak dobrze wiesz z własnego doświadczenia, taki obrazek jest niekompletny. Ba! Za bilet do kina na taką historię nie zapłaciłabyś złamanego grosza. I słusznie, bo niby po co oglądać wierutne kłamstwo?

O wiele prawdziwszą, bliższą każdemu z nas i po prostu bardziej ludzką opowieścią, jest ta, w której istnieją dwie strony jednocześnie. Sukcesy okupione zwątpieniem i porażką. Spokój i nerwy. Radość i smutek. Doktor Jekyll i Mr Hyde. Piękna i bestia. Wszystko jednocześnie, i bardzo blisko siebie.

Pozwól sobie na całkiem niezłe kiepskie dni

Chcesz wiedzieć, co robiłam w ów ciemny jak burzowe chmury dzień? Moja odpowiedź brzmi – nic.

Nie dałam rady pracować, skupić się na niczym, nawet nie przeczytałam ani jednej strony z jakiejś mądrej książki (z głupiej też nie, dla jasności). I można to uznać za dzień stracony. Ale ja tak na to nie patrzę.

Dla mnie to był dzień, który spędziłam na byciu sobą. Bez wykrajania tego, co nieładne i mało popularne. Bez zagłuszania tego, co faktycznie mi w sercu grało (a akurat grały same smutne melodie). Dzień, w którym byłam autentyczna i akceptująca wobec własnych przeżyć i emocji.

Całkiem nieźle jak na mało udany dzień.


Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)

Chcesz się nauczyć, jak podchodzić łagodnie i empatycznie do siebie i do innych?

Zapisz sie do newslettera

i zyskaj dostęp do darmowego mini-kursu
„Jak rozmawiać ze sobą i z innymi, żeby się dogadać, zrozumieć i nie ścigać na argumenty”

2 proste kroki:
Podaj adres email, a następnie kliknij w email potwierdzający, który do Ciebie wyślę :-)

Strona używa plików cookies do prawidłowego funkcjonowania, do celów analitycznych, marketingowych, społecznościowych. Pełna lista cookie wraz z ich opisem znajduje się w Polityce prywatności. Jeżeli wyrażasz zgodę na pliki cookies, kliknij w przycisk „Rozumiem i akceptuję”.

Nie zamykaj tego okna, treść Polityki Prywatności właśnie się wczytuje. Zza chwilkę się tutaj pojawi.