Nie porównuj swoich wad do czyichś zalet. Są lepsze metody na rozwój

Nie porównuj swoich wad do czyichś zalet. Są lepsze metody na rozwój
Pewnego dnia kierownictwo firmy, w której pracował mój przyjaciel, zauważyło, że relacje pomiędzy dwoma zespołami były, delikatnie mówiąc, kiepskie. Dlaczego nie potrafiły ze sobą współpracować? To nie ma w tej chwili najmniejszego znaczenia, dlatego postanowiłam nie wchodzić w tak zbędne szczegóły.

W każdym razie, interesy firmy zależały znacznie od skutecznego, a przez to i pokojowego porozumienia, obu wspomnianych stron. A stan rzeczy na tamtą chwilę z pokojem miał niewiele wspólnego. Jak stwierdziło zwierzchnictwo: wyraźnie było czuć brak sprawnej wymiany informacji oraz przyjaznych, a przynajmniej niewrogich, relacji – na czym nie raz ucierpiały finanse firmy. Stąd też decyzja zwierzchników, że czas najwyższy zmienić nieciekawą sytuację i pogodzić ze sobą zwaśnione strony.

Szkolenie! Oto najlepszy sposób na wprowadzenie spokoju, połączenie obu grup nicią porozumienia, a w efekcie usprawnienie pracy firmy – do takich wniosków doszli członkowie kierownictwa. W skutek czego do skrzynek mailowych pracowników pofrunęły notki ze szczegółami, gdzie i kiedy na to szkolenie mieli się stawić. Na pierwszy rzut oka idea przekazania wiedzy, której tu najwidoczniej w pewnym momencie zabrakło, daje nadzieje i szanse na skuteczną poprawę nadszarpniętych relacji.

Lecz tak to wyglądało jedynie w teorii.

O umówionej godzinie danego dnia, wielką salę konferencyjną, oprócz dwóch wykładowców, zapełnili reprezentanci tylko jednej z dwóch skłóconych grup. W pierwszych chwilach, jak relacjonował mi mój przyjaciel, przez salę przebiegł szept domysłów, że to najwidoczniej jakiś błąd, zwykła pomyłka. Albo – co szybko podpowiedziała ludzka podejrzliwość – może jakiś eksperyment psychologiczny, który zaplanowano na sam początek pamiętnej lekcji.

Otóż nie. Ani to pomyłka, ani eksperyment. Okazało się, że budowanie relacji i ćwiczenie umiejętności komunikacji między zwaśnionymi zespołami, postanowiono trenować jedynie w obecności jednego z nich.

Zapewne dostrzegasz, poważny błąd i ogromne niedociągnięcie tego pomysłu. Nie da się pogodzić ze sobą dwóch stron, przy nieobecności jednej z nich. Niemożliwe jest podpisanie traktatu pokojowego, nanosząc na nim jedynie jeden podpis. Konfliktu małżeńskiego nie zażegna sam mąż, lub sama żona, nawet przy najszczerszych chęciach. Potrzebne jest porozumienie stron, a takowe nie zajdzie nigdy przy obecności tylko jednej z nich.

I takim sposobem – co nie powinno nikogo dziwić – szkolenie poszło na marne, a relacje w firmie jak były wrogie, takie i pozostały. Z jednym wyjątkiem: od tego momentu grupa zwołana na szkolenie, nabawiła się większej nieufności do swojego kierownictwa. Także nikomu ten pomysł nie wyszedł na dobre, a zwłaszcza – interesom firmy.

O to, czy kiedykolwiek uczestniczyłaś w podobnym procederze, nie będę Cię dopytywać. Bo pewnie są spore szanse na to, że przypomnisz sobie sytuacje podobnie niedorzeczne. Ale nie o to w tym momencie mi chodzi.

Chciałabym, żebyś na chwilę pomyślała, czy przypadkiem sama, jako zarząd własnej wewnętrznej, jednoosobowej firmy, nie zwołujesz podobnych szkoleń? Czy nie wpadłaś kiedyś na pomysł usprawnienia swoich własnych interesów, przywołując zaledwie jedną ze stron bieżącej sprawy?

Mnie to się zdarzało nie raz, ani nie dwa. Podstępność tej sytuacji polega na tym, że w takim momencie trudno zauważyć nieobecnych.Ktoś się zjawił, są obecni – zatem zaczynasz, jakby z automatu, zajmować się tym, kto przyszedł. Łatwo wtedy przeoczyć fakt, że to jedynie połowa historii, a 50% zainteresowanych brakuje.

Kiedy tak bywa?

Sytuacji tego pokroju można przywołać wiele, ale dziś przypomnę tylko jedną, bo jej waga jest ogromna i ona sama spokojnie wystarczy jak na jeden dzień. Otóż zwołujemy jedną ze stron myśląc, że dobrze dbamy o swoje interesy, kiedy porównujemy się z innymi, czyli tak na oko, mniej więcej, pi razy drzwi – każdego dnia.

Mijając kino, widzisz plakat z najnowszego hitu filmowego, a na nim – co tu dużo opowiadać – ideał kobiecości. Porównanie ja-ona włącza się automatycznie. Skanowanie w celu wykrycia wszystkich jej zalet, a Twoich wad, trwa. I to jest ten moment, kiedy zachowujesz się w myśl byłych pracodawców wspomnianego przyjaciela.

Zwołujesz szkolenie. W trybie pilnym. Ale na liście obecności zaznaczasz tylko jedną grupę zainteresowanych – Twoje wady. Zalety nie dostały notki informacyjnej i nie zostały zaproszone. One nawet nie wiedzą, że jest jakieś szkolenie.

Dlatego, daleko i głęboko uśpione, Twoje zalety w tej sytuacji są bardzo nieobecne. Szkolenie noszące tytuł „Jak się stać bardziej atrakcyjną” rozpoczęte słowami: tu źle, tam źle, tak nie można, tak trzeba, tamta wygląda lepiej, patrzcie co na siebie włożyła, patrzcie jaką ma fryzurę, spójrzcie jaką przybrała pozę, spójrzcie na jej figurę – szkolenie trwa w najlepsze.

A Twoje wszystkie wady – bo do każdej z nich doszło zaproszenie – siedzą na niewygodnych i twardych krzesełkach i słuchają. A jedyne co zyskują z Twojego wykładu, to odrętwienie i ból w okolicach czteroliterowych. A to i tak nie jest najgorsze z konsekwencji Twojego, naprędce zwołanego, spotkania.

Dlatego nie zapominajmy, po co w ogóle je zorganizowałaś. Podobnie jak kierownictwu wspomnianej firmy, tak i Tobie niewątpliwie przyświeca bardzo pozytywny cel – usprawnienie, poprawienie i zmiana na lepsze. I chwała Ci za to. To piękny cel.

Zwróć jednak uwagę na zgromadzonych. Rozejrzyj się po swojej prywatnej sali konferencyjnej i prześledź jeszcze raz listę obecności. Upewnij się, czy przypadkiem kogoś nie brakuje? Czy chcąc, by Twoja osobista firma kwitła i odnosiła sukcesy, nie przeoczyłaś może kogoś z własnych pracowników. Nie wiem, niech zgadnę, może na przykład: swoich zalet, mocnych stron, plusów, atutów, pozytywów, minionych sukcesów i dokonań?

Jako zarząd własnej firmy oddaj sobie należną sprawiedliwość i nie zwołuj szkolenia, na którym czyjeś zalety spotykają się z Twoimi wadami. Bo to nie jest sprawiedliwe i nie pokazuje pełnego obrazu sytuacji. Zaproś wszystkich: wady i zalety, braki i dostatki – i dopiero w takim składzie debatuj i szkól, jak stać się pięknym, mądrym i bogatym.

Niech te dwie strony debatują, komunikują swoje racje. Niech dochodzą do wspólnych wniosków. Niech powiedzą, co im leży na sercu. A niech się nawet pokłócą! Po całym dniu tarcia, drażliwe kwestie wygładzą się przynajmniej do jakiegoś stopnia. Po burzy atmosfera odświeży się i oczyści. Obie ze stron zyskają bardziej sprawiedliwy pogląd na sprawę.

A Twoja osobista firma całkiem spory i sprawiedliwy kopniak do rozwoju.


Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)

Chcesz się nauczyć, jak podchodzić łagodnie i empatycznie do siebie i do innych?

Zapisz sie do newslettera

i zyskaj dostęp do darmowego mini-kursu
„Jak rozmawiać ze sobą i z innymi, żeby się dogadać, zrozumieć i nie ścigać na argumenty”

2 proste kroki:
Podaj adres email, a następnie kliknij w email potwierdzający, który do Ciebie wyślę :-)

Strona używa plików cookies do prawidłowego funkcjonowania, do celów analitycznych, marketingowych, społecznościowych. Pełna lista cookie wraz z ich opisem znajduje się w Polityce prywatności. Jeżeli wyrażasz zgodę na pliki cookies, kliknij w przycisk „Rozumiem i akceptuję”.

Nie zamykaj tego okna, treść Polityki Prywatności właśnie się wczytuje. Zza chwilkę się tutaj pojawi.