Daj sobie spokój z ocenianiem swojej wrażliwości

Daj sobie spokój z ocenianiem swojej wrażliwości

Popadanie w ekstrema jest łatwe, choć niepomocne. To, co pomaga – i jednocześnie jest trudne – to ciągłe balansowanie gdzieś po środku.

Często piszę o tym, jak osoba wrażliwa może sobie pomóc, złapać równowagę, wyciszyć krytyczne myśli, albo po prostu dać sobie trochę spokoju.

Jednak jeszcze nigdy nie zahaczyłam o jeden ważny punkt. Mocno wierzę w to, że jeśli będziesz w stanie go sobie odpuścić, Twoje wrażliwe życie stanie się lżejsze.

Powszechnie popada się w ekstrema: albo fantastycznie, albo fatalnie

Wśród widzów, czytelników, obserwatorów i konsumentów treści internetowych ORAZ także wśród twórców tychże treści da się zaobserwować zamiłowanie do pewnego sportu ekstremalnego. Otóż jedni i drudzy popadają w jedną z dwóch ekstremalnie oddalonych od siebie opcji:

  • Albo uwielbiają i wychwalają wysoką wrażliwość, przypisując jej wręcz magiczne właściwości, jakoby wysoko wrażliwi to ludzie nadzwyczajni, absolutnie fantastyczni, wyjątkowo wspaniali, wybijający się wysoko ponad przeciętność swoimi niezwykłymi umiejętnościami.

  • Albo przeklinają wrażliwość, bo są przekonani, że jest ona źródłem wszelkiego zła i wielką kulę u nogi, przeszkodą, z powodu której nie da się żyć jak normalny człowiek (kimkolwiek byłby ten ów normalny, ja takiego jeszcze nie spotkałam) w tej jakże brutalnej i mało wrażliwej rzeczywistości.

I tak mamy dwa bieguny. A część wrażliwców (tak samo konsumentów jak i twórców treści) uprawia sport bardzo ekstremalny skacząc z jednego bieguna na drugi.

Zdarza się też, że niektórzy nie decydują się na to skakanie, i postanawiają ulokować się na jednym z końców tego kija.

Niektórzy permanentnie i wytrwale obozują przy wielkim tłustym plusie, zarzekając się, że wrażliwość to cud nad cudami. Inni, dla odmiany, mieszkają na drugim końcu, przy wielkim tłustym minusie, twierdząc, że wrażliwość to nic innego, jak kompletna katastrofa.

Niech zgadnę: widziałeś, czytałeś, zaobserwowałeś coś takiego sam. A być może i sam odwiedzasz któryś z biegunów.

Jeśli tak jest, to mówię Ci: daj sobie z nimi spokój. Zwłaszcza jeśli zależy Ci na rozwoju oraz budowaniu wewnętrznej równowagi i spokoju. Już tłumaczę dlaczego.

Daj sobie spokój z ocenianiem swojej wrażliwości

Tak ekstremalnie od siebie oddalone postawy wobec jednej, niczego winnej cechy ludzkiej, to filozofia, która mówi: „jesteś ze mną, albo przeciwko mnie” (czytaj jesteś z wrażliwością, albo przeciwko niej). Stawia sprawę czarno-biało. Albo fantastycznie jest być wrażliwcem, albo fatalnie.

Ten sposób Ci nie pomaga. Nie wprowadza równowagi w Twojej głowie ani w sercu. Nie rozwija. Nie uczy.

Dlaczego?

  • Po pierwsze: dlatego, że jest oderwany od rzeczywistości. Bo nic a nic nie jest w 100% ani dobre, ani złe. Podział na czarno-biały świat to fantazja, która nijak się ma do rzeczywistości. Jeśli przesiadujesz na jednym (obojętnie którym) biegunie i twierdzisz, że wrażliwość jest albo dobra, albo zła, ZNACZNIE spłycasz złożone zjawisko.

  • Po drugie: taka dychotomia to łatwizna. Łatwo jest być za jedną ze stron i wyszukiwać argumenty jedynie potwierdzające Twoją tezę. A te, które jej przeczą, przemilczać albo udawać, że nie istnieją. O wiele trudniej jest skonfrontować się z rzeczywistością, która potrafi być zaskakująca, przeciwstawna, skomplikowana i dwuznaczna.

Dlatego zamiast zastanawiać się, czy wrażliwość jest fantastyczna, czy może jednak fatalna, mówię Ci – daj sobie spokój z takimi rozważaniami. Odpuść je sobie. Zapomnij, że taki podział w ogóle istnieje. I nie trać swojej cennej uwagi i czasu na treści, które płyną tylko z jednego lub z drugiego bieguna.

Najlepiej dla siebie – poszukaj środka

Więc co może zrobić wrażliwiec, który ma już dość tej sinusoidy?

Może szukać środka.

Oddalaj się od biegunów ku środkowi. Bo tam, a nie na końcach kija, znajdziesz ukojenie swoich nerwów, równowagę, rozwój i wiele cennych umiejętności.

Dlaczego? Ano dlatego, że środek ma o wiele lepszy kontakt z rzeczywistością, niż którykolwiek z biegunów. Dopiero będąc na środku widzisz że:

  • wrażliwość czasami pomaga, a czasami przeszkadza,

  • to cecha, która ma swoje wady i swoje zalety,

  • w niektórych okolicznościach może stanowić Twój super wartościowy atut,

  • w innych okolicznościach będzie zaciągniętym hamulcem, przez który nie będzie Ci się jechało łatwo,

  • niektórzy docenią Twoją wrażliwość i za to będą Ciebie lubić,

  • inni wyśmieją Twoją wrażliwość i z jej powodu będziesz ich drażnić,

  • są dni, kiedy zaliczysz wrażliwość do źródeł swojej wewnętrznej siły,

  • są dni, kiedy załamiesz się i zapłaczesz rzewnymi łzami.

Jedynie będąc w środku, a nie na którejś ze skrajności, mówimy słowa:

  • nie wiem,
  • to zależy,
  • czasami tak, a czasami owak,
  • bywa różnie,
  • to złożone.

To na środku istnieje cała paleta barw, a nie tylko czarny i biały kolor.

I właśnie dlatego, że środek to tak barwna i złożona przestrzeń, to tu i nigdzie indziej rozwijasz się najbardziej.

Jednak, żeby nie było tak cukierkowo – tak jak mówiłam, na biegunach żyje się łatwo. Natomiast przebywanie na środku, gdzieś pomiędzy biegunami, jest wymagające (i właśnie dlatego rozwojowe).

Ponieważ nie da się na środku po prostu posadzić swoich czterech liter i tyle. To jest środek, a zatem trzeba ciągle łapać równowagę i balansować – to w jedną, to w drugą stronę, żeby mniej więcej się na nim utrzymać.

To nie jest łatwe. To wymaga ciągłej świadomości, ciągłej pracy, ciągłego łapania równowagi. Ponieważ będąc na środku, ciągle coś się dzieje, Twoje życie idzie do przodu, zmienia się, a Ty musisz reagować. Za to będąc na którymkolwiek biegunie to łatwizna – po prostu jesteś zawsze „na tak” albo zawsze „na nie”.

Po środku jesteś jednocześnie na tak i na nie. Widzisz obie strony monety, a nie tylko jedną. Widzisz złożoność swojej sytuacji i próbujesz złapać równowagę i umiar.

I dlatego trudniej żyje się po środku. I dlatego żyje się lepiej pośrodku.

  • Trudno i lepiej – jednocześnie.

  • Bywa cieżko i warto – jednocześnie.

  • Wymagasz od siebie wiele i odpuszczasz perfekcję – jednocześnie.

  • Doceniasz swoją wrażliwość i dostrzegasz wyzwania, jakie przed Tobą stawia – jednocześnie.

  • Nie wywyższasz się i nie dyskredytujesz swojej wartości – jednocześnie.

Tak wygląda życie na środku. Zdecydowanie inaczej niż na którymkolwiek z biegunów.

Nie oceniaj swojej wrażliwości, bo ciągłą oceną regularnie siebie przestymulowujesz

Już to mówiłam, ale powtórzę się, a co mi tam: Jeżeli ciągle starasz się przyklejać etykietkę na czoło swojej wrażliwości z napisem „wspaniała” albo „straszna”, to daj sobie z tym ocenianiem spokój. Odpuść sobie.

Nie przeganiaj siebie z jednego bieguna na drugi, to bardzo ekstremalny sport – zwłaszcza dla wrażliwca: przeżywać ekstazę naprzemiennie z chandrą kilka razy dziennie, tygodniowo, albo miesięcznie.

To dopiero przytłoczenie!

Zamiast tego, spakuj manatki i wybierz się w stronę środka. Miejsca, które leży gdzieś pomiędzy plusem i minusem, wadą i zaletą, gdzie codziennością jest szukanie równowagi, a nie kolejnej etykiety i osądu dla siebie.

I od razu: daruj sobie perfekcję. Równowaga to coś, co się ciągle łapie. A nie złapie raz na zawsze.

P.S. A jeśli masz ochotę obejrzeć film na ten temat, zapraszam tutaj.


Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)

Chcesz się nauczyć, jak podchodzić łagodnie i empatycznie do siebie i do innych?

Zapisz sie do newslettera

i zyskaj dostęp do darmowego mini-kursu
„Jak rozmawiać ze sobą i z innymi, żeby się dogadać, zrozumieć i nie ścigać na argumenty”

2 proste kroki:
Podaj adres email, a następnie kliknij w email potwierdzający, który do Ciebie wyślę :-)

Strona używa plików cookies do prawidłowego funkcjonowania, do celów analitycznych, marketingowych, społecznościowych. Pełna lista cookie wraz z ich opisem znajduje się w Polityce prywatności. Jeżeli wyrażasz zgodę na pliki cookies, kliknij w przycisk „Rozumiem i akceptuję”.

Nie zamykaj tego okna, treść Polityki Prywatności właśnie się wczytuje. Zza chwilkę się tutaj pojawi.