Powiedziała, że kobiety w wieku dwudziestu i trzydziestu lat martwią się tym, co inni o nich powiedzą. Kiedy dojdą do czterdziestki, lub pięćdziesiątki, zaczynają czuć wolność i przestają zwracać uwagę na komentarze innych. Ale prawdziwe wyzwolenie przychodzi po sześćdziesiątce i siedemdziesiątce, kiedy w końcu zdajesz sobie sprawę z uwalniającej prawdy, a brzmi ona następująco: Nikt nigdy na dobrą sprawę nie zaprząta sobie Tobą głowy.”
Tak, w najnowszej książce, wspomina swoją przeszłość Elizabeth Gilbert.
Przejmujesz się lub nie
W zasadzie do wyboru są dwie opcje:
Jesteś jedną z osób, które ogólnie przejmują się tym, co inni powiedzą, lub pomyślą o Tobie, zwracasz na to uwagę i zauważasz ich reakcje.
Jesteś buntownikiem, który mówi: „nie obchodzi mnie, co o mnie pomyślicie“ – i dalej robisz swoje, jakby nigdy nic.
To jak? Do której grupy należysz?
Ale zanim odpowiesz na to pytanie, chcę dodać do tego skromnego wachlarza możliwości trzecią opcję, a brzmi ona tak:
- Jesteś świadoma, że rzadko kiedy, ktokolwiek przywiązuje większą uwagę do tego, jak wyglądasz, co robisz, albo gdzie mieszkasz.
Bo na dłuższą metę nie ma dla nikogo znaczenia, czy ogolisz głowę na łyso, czy zaczniesz się ubierać w stylu lat 30 ubiegłego wieku, ani to, czy zamieszkasz w ziemiance. Owszem, może staniesz się tymczasową ciekawostką naukową, albo anegdotką do łatwej pogawędki ze znajomymi, kiedy inne tematy zawiodą, ale nie myśl, że będą o Tobie mówić i myśleć w nieskończoność (co, na marginesie, możesz przekuć na swoją korzyść, wsłuchując się w informacje zwrotne i wyciągając z nich konstruktywne wnioski, ale to temat na całkiem inny wpis).
“Wszyscy martwilibyśmy się mniej o to, co inni pomyślą, gdybyśmy wiedzieli, jak rzadko to robią“ – powiedziała kiedyś Ethel Barrett. I miała rację.
Najlepszym przykładem będziesz Ty sama. Przyjrzyj się sobie. Załóżmy, że poruszyło Cię nielojalne zachowanie przyjaciela, albo niespodzianka od chłopaka, który przecież powinien pamiętać, jak bardzo ich nie znosisz, czy też szansa na pracę, która przeszła właśnie koło nosa, bo właścicielka firmy, podczas rozmowy kwalifikacyjnej, była po prostu okropna. Po dniu takich atrakcji, zaobserwuj swoje myśli. Ile czasu spędzasz rozmyślając o byłym przyjacielu, chłopaku, czy niedoszłym szefie, a ile o sobie? Kto w filmie, który ciągle i w kółko odgrywasz w swojej zmartwionej głowie, jest głównym bohaterem? Ktoś inny, czy może jednak Ty i Twoje słowa, gesty, zachowania, odruchy, mowa ciała?
Może Ci się wydawać, że wyróżniasz się wyjątkowo niskim głosem, odstającymi uszami, śmiałymi stylizacjami, alternatywnym stylem życia, czy mało popularnymi decyzjami życiowymi. Możesz myśleć, że wzbudzasz ogromne zainteresowanie i przyciągasz wzrok gapiów, na czym Ci niespecjalnie zależy. Martwisz się więc, co ludzie o Tobie pomyślą, co znajomi powiedzą, jak rodzina skomentuje Twoje najnowsze poczynania.
Zwróć jednak uwagę na pewną zależność.
Twoje, nawet mocno odstające uszy, z mojej perspektywy nie będą nigdy bardziej odstawać, niż to moje jedno, prawe, które widzę codziennie w lustrze.
Twoja, nawet najbardziej nieudana fryzura, która wręcz wydawałoby się, że właśnie obchodzi Dzień Nieokiełznania, nigdy nie będzie dla mnie aż tak szokująca, jak bocianie gniazdo na mojej głowie.
(Z tym prawym, odstającym, to autentyk – no cóż, przynajmniej mam dzięki niemu niezły słuch ;-) )
Filtr „ja”
Paradoks polega na tym, że każdy z nas patrzy na świat poprzez filtr „ja”. I każdy myśli głównie o sobie. O swoich doświadczeniach, wspomnieniach, emocjach, obawach, radościach i smutkach. Każdemu z nas wydaje się, że te nasze problemy, wady, słabostki są największe i pomimo starań nie da się ich ukryć przed światem. Stąd boimy się, co ten świat on nas powie, jak skomentuje, co sobie pomyśli.
I pewnie coś tam o nas pomyśli. Popatrzy. Możliwe, że nawet jakoś to skomentuje. Ale zajmie mu to tylko chwilę. A po niej bardzo szybko wróci do swojego „ja” i całą uwagę przekieruje znowu na siebie. Bo nikt nie zatrzyma biegu swojego życia, nikt nie porzuci wszystkich swoich zadań, pracy, priorytetów, żeby na ich miejsce wstawić Twoje amatorskie obrazki na płótnie, czy zadarty nos. Nie zrobi tego, bo za priorytet postawi siebie. Podobnie jak i Ty to robisz.
I jak twierdzi E. Gilbert, perspektywa, że nikt na dobrą sprawę o Tobie głębiej nie myśli, może na początku przerażać i powodować osamotnienie. Ale z drugiej strony, jesteś wolna, możesz robić to, co chcesz, czego pragniesz, o czym marzysz, i być, kim byłaś od zawsze.
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)