Ale mam wrażenie, że poza samolotem: w samochodzie, w pracy, czy też w domu, ta zasada często odwraca się o 180 stopni i nagle Ty stajesz ostatnia w kolejce po swoje potrzeby. A przecież są one równie niezbędne dla Ciebie jak maska tlenowa na podkładzie uszkodzonego samolotu.
I kiedy pomyślisz sobie, że miałabyś pójść na leniwy spacer, a potem wylegiwać się przez całe popołudnie z kawą orkiszową (polecam!) i ulubionym kryminałem w ręku – pojawiają się głębokie wątpliwości.
Zamiast cieszyć się na taką perspektywę, niespodziewanie przed Twoimi oczami pojawiają się argumenty, dlaczego nie możesz sobie na taki luksus pozwolić:
- obowiązki rodzinne i zawodowe, które miałaś zrobić na wczoraj;
- oczekiwania innych, które nad Tobą wiszą jak chmury na niebie;
- oraz dom, czyli Twoja wizytówka, który nie może przecież pozostać w takim nieładzie.
Spokój przychodzi po odhaczeniu tych tysięcy spraw niecierpiących zwłoki. – i dopiero wtedy pozwalasz sobie pomyśleć o czymś tylko dla siebie.
Wszystko pięknie. Tylko że jest mały szkopuł w takim planie: po odhaczeniu tych tysięcy spraw Twój 16-godzinny dzień dobiega końca.
No i co? Dla Ciebie zabrakło dnia i sił. I choć bez problemu możesz wyliczyć mnóstwo powodów dlaczego tak się dzieje i niezachwianie wierzysz w ich ważność, to powiem Ci, że u podstaw każdego z nich kryje się jeden największy – nie stawiasz siebie na miejscu pierwszym.
Czas najwyższy ruszyć tę kolejność w posadach i awansować siebie na samą górę. Poniżej 3 punkty które Ci w tym pomogą:
Z pustego nie nalejesz
Tak proste, jak i prosto o tym zapomnieć. Im bardziej jesteś zmęczona, tym bardziej Twoja produktywność, koncentracja, empatia i dobra wola zjeżdżają w dół jak na kolejce górskiej.
Twoje chęci i dobre intencje nie mają tu nic do gadania. Właściwie to brak im sił, by w ogóle dojść do głosu. Twoje mocne strony słabną, jeśli zaś chodzi o Twoje słabostki – tu paradoksalnie sił przybywa: brak cierpliwości, podirytowanie, czy czarnowidztwo. Te mnożą się z każdą chwilą. Filiżanka leci z rąk, wszyscy irytują o wiele bardziej niż zwykle, a na własny telefon po prostu się obraziłaś. To niezawodny znak, że czas podładować baterie.
Decyduj sama
Choć może się Tobie wydawać, że inni i ich sprawy nie pozwalają Ci wypocząć, to ostatecznie Ty decydujesz, co robisz ze swoim życiem.
Owszem, możesz czekać, a nawet oczekiwać, że mąż, dziewczyna, dziecko, wspólnik czy przyjaciel powie: „Zostaw, ja to za Ciebie zrobię, a Ty się połóż”. Tak też może być. Wtedy podziękuj mu z całego serca i skieruj się w stronę ulubionego fotela. Jednak to nie jest czyjś obowiązek, a jedynie dobra wola. Ktoś musi dostrzec Twoje zmęczenie, a po pierwsze: nie czyta Ci w myślach, po drugie: w tym samym czasie zmaga się ze swoimi zmartwieniami. A przez te dwie bariery trudno mu dojrzeć Twój punktu widzenia.
Dlatego nie inwestuj całej swojej nadziei w decyzji kogoś innego, bo zwrot z tej inwestycji to ryzykowna sprawa. Sama chwytaj za kawkę i książkę, i nie czekaj, ani nie obarczaj innych, że to oni mają Ci je podać pod nos.
Nie poświęcaj się zbyt często
Poświęcenie swoich zasobów innym ludziom ma sens jedynie wtedy, kiedy „poświęcenie” oznacza drogę dwukierunkową. Kiedy wiesz, że w razie Twojej potrzeby równie bezwarunkowo możesz liczyć na drugą stronę, jak ona na Ciebie.
Jeśli ta równowaga znika, znikają też korzyści, jakie poświęcanie się może przynieść. Twój wysiłek nie jest zauważony, nie mówiąc o odwzajemnieniu. Twój entuzjazm i siły szybko się wypalą, a nie usłyszysz za to nawet „dziękuję”. W końcowym rozrachunku, Tobie ubędzie sił, komuś nie przybędzie dobra. Ty się zmęczysz i zniechęcisz, a ktoś inny w ogóle tego nie zauważy.
Zastanów się dwa razy, cóż to za siła ciągnie Cię do poświęcania się innym? Może chcesz, by inni byli Ci coś winni, a może chcesz kontrolować całą sytuację. Bez względu na motywację – kiedy dajesz więcej niż Cię poproszono – kończysz czując się obrabowana z sił. A skoro tak, to kim czynisz drugą stronę, jak nie rabusiem? Dlatego nie poświęcaj się zbyt często, i rób to ze szczególną ostrożnością.
Kolejność „najpierw inni, potem ja” w ogólnym rozrachunku nie pomaga ani Tobie, ani im. Jeśli zaś odwrócisz ją i siebie postawisz na miejscu pierwszym – odbudujesz siły i chęci do życia, a wtedy wszyscy na tym skorzystacie.
Dlatego nie wahaj się. Już dziś zaopiekuj się sobą. Zrób sobie kawę i chwytaj za kryminał!
No dobra, wiem że nie każdy lubi kawę i kryminały :-) Ale każdy ma swoje radości, które ładują wewnętrzne baterie.
Co to jest w Twoim przypadku? To kiedy? Dziś czy jutro? :-)
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)