Dlatego to Ty decydujesz czy chcesz usiąść po turecku, czy chcesz zamknąć oczy, czy może zostawić je otwarte. Czy ćwiczyć uważność rano czy wieczorem, czy chodzić, czy usiąść albo się położyć.
Tylko Ty masz dostęp do swojego umysłu, dlatego tylko Ty jesteś w temacie swojej uważności niepodważalnym ekspertem.
I w związku z tym tylko Ty możesz sobie pomóc lub przeszkodzić w wyciszaniu swoich myśli i życiu z nimi na lepszej stopie.
No dobra, przed chwilą napisałam Ci, że tylko Ty decydujesz o wszystkim, a zaraz będę Ci wyłuskiwać jakieś złote rady. Czy to przypadkiem sobie kapkę nie przeczy?
Kiedy je przeczytasz, to sama zobaczysz, że nie. A zatem, do dzieła :-)
Znajdź swój styl
Każdy ma swoje własne małe dziwactwa, które ładnie nazywamy stylem. Na przykład: lubisz spać w grubych skarpetkach, albo wyjadać galaretkę z delicji zanim zjesz resztę ciastka, czy też rozwlekać w czasie czytanie ostatniego rozdziału książki, którą pokochałaś. (A może tylko ja tak mam…?)
A skoro z takich osobliwości składa się nasze całe życie, to niby dlaczego uważność ma być tu wyjątkiem?
Dlatego pierwsza sprawa: znajdź swój własny niepowtarzalny styl.
Nie patrz na to, jak ktoś inny ćwiczy mindfulness. Jak siada, jak wygląda i co o tym mówi. To jego praktyka, jego prywatna przestrzeń. Ty poszukaj swojej.
Poszukaj okoliczności, z którymi czujesz się po prostu dobrze. Które pomagają Ci głęboko oddychać, rozluźnić się, zrzucić napięcie i pobyć tak naprawdę sobą, bez retuszu i korekty.
Weź pod uwagę:
- czas (rano? wieczór?)
- miejsce (sofa? podłoga? balkon?)
- otoczenie (cisza? słuchawki na uszach? odgłosy miasta?)
- towarzystwo (za zamkniętymi drzwiami? z psem na kolanach? w autobusie?)
- wsparcie (medytacja z przewodnikiem? mantra? odliczanie oddechów?)
- aktywność (rzucasz wszystko, siadasz i zamykasz oczy? zmywasz naczynia? idziesz na spacer?)
- długość (1 minuta? 5 minut? 35 minut?)
- częstotliwość (codziennie? raz w tygodniu?)
Jak widzisz, sporo tych czynników, a kiedy jeszcze troszkę poeksperymentujesz, poprzeplatasz je, to… łup! Masz swój własny niepowtarzalny i szyty na miarę styl praktyki uważności.
Tylko Twój. Lepszego nie znajdziesz.
Słuchaj się siebie
Jeśli podjęłaś wewnętrzne wyzwanie, żeby ćwiczyć uważność, obserwować swoje myśli i stworzyć względem nich pewien dystans – świetnie! Tylko bądź elastyczna. Nie każdy dzień jest taki sam i nie każdy uważny moment wygląda tak samo.
Na przykład, kiedy rozsadza Cię złość, będziesz potrzebować uważnego spaceru. Albo kiedy wpadniesz w dołek, to najlepiej przyjrzysz się własnym myślom, jeśli usiądziesz w ciszy w ulubionym fotelu i rozluźnisz wszystkie mięśnie.
Nie każda potrzeba wyciszenia jest taka sama. Nie zmuszaj siebie do tych samych ćwiczeń uważności, jeśli nie będziesz miała na to ochoty.
Zmieniaj, eksperymentuj, dostosuj się do swoich potrzeb i wsłuchaj się w nie. Twoje momenty wyciszenia mają prawo różnić się od siebie. Ciągle ewoluujesz, zmieniasz się, a Twoja praktyka uważności będzie zmieniać się razem z Tobą.
Nie spodziewaj się cudów
Własna praktyka uważności to nie restauracja. Nie możesz wejść, złożyć zamówienia i czekać na gotowe danie. To tak nie działa. I niecierpliwość w niczym Ci nie pomoże.
Jeśli chcesz zacząć ćwiczyć uważność w codziennych chwilach tylko i wyłącznie dlatego, że oczekujesz rezultatów, to jest to raczej kiepski początek.
W ten sposób od wstępu nakładasz na siebie ogromną presję. A presja to napięcie, kłębiące się myśli, oczekiwania, porównywanie się, mierzenie czasu i ewentualnych postępów.
Te 15 minut, podczas których siedzisz w fotelu z zamkniętymi oczami, dlatego są tak cenne, bo wtedy uwalniasz się od tego całego mentalnego zgiełku, który i tak wypełnia pozostałe 23 godziny i 45 minut Twojej doby.
Przecież jeśli decydujesz się na ćwiczenie uważności, medytacji czy wyciszenia umysłu (jak zwał tak zwał) to robisz to głównie po to, żeby odpocząć od umysłowego bałaganu.
Stawiając przed sobą wysokie wymagania i oczekując szybkich rezultatów, zanieczyszczasz te ciche chwile, tym wszystkim, od czego chcesz podczas nich odetchnąć.
Dlatego najlepiej jeśli całkowicie pozbędziesz się jakichkolwiek oczekiwań. Nie spodziewaj się ani cudów, ani porażki. Jedynym celem na jakim najlepiej wyjdziesz to bycie tu i teraz. Nigdzie indziej. Ani w przyszłych rezultatach. Ani w przeszłych nieudanych próbach.
Mindfulness działa jakby na odwrotnych zasadach do wszystkich innych praktyk: ćwiczeń na siłowni czy czytania lektur szkolnych. Nie mierzysz czasu. Nie czekasz na efekty. Nie porównujesz się. Odpuszczasz. Dajesz sobie spokój. Obserwujesz swoje myśli, ale nie tańczysz tak, jak zagrają. Słuchasz ciszy. Oddychasz. Jesteś.
Na tym to wszystko polega. I tylko wtedy ma sens.
No dobra, skoro Ty jesteś ekspertem – teraz Twoja kolej. Którą z 3 rad weźmiesz sobie do serca?