Współczesna kultura nie troszczy się o nas, nie współczuje, nie pozwala otworzyć się i pokazać swoich prawdziwych emocji. Jest niewrażliwa na ludzkie odruchy.” – to niewielka część pewnego artykułu z New York Timesa na temat wrażliwości (link na dole).
Osobiście w większości przypadków stronię od stwierdzeń: „to ich wina”, a skłaniam się ku: „to moja odpowiedzialność”. Ale ten artykuł uzmysłowił mi, jak bardzo to, co nas obecnie otacza, może stanąć nam na drodze do spokoju i równowagi. Zwłaszcza jeśli Wysoka Wrażliwość nie jest Ci obca. A co konkretnie staje się tą niewrażliwą normą? Na przykład:
- nieustanne kreowanie „własnego“ wizerunku;
- ukrywanie naturalnego i autentycznego wizerunku, a wystawianie na pokaz perfekcyjności;
- blokowanie własnych emocji;
- ściganie się i udowadnianie swojej wartości;
- nadawanie wysokiego priorytetu pieniądzom i wszystkiemu, co można za nie kupić;
- porównywanie się do innych tylko po to, by udowodnić, że jest się lepszym;
- inwestowanie całej uwagi na zewnątrz.
Wszystko to, co wymieniłam, coraz bardziej zmienia się w naszą codzienność – a przez to w normę. Wychodząc z domu trzeba nałożyć na siebie odpowiedni makijaż, krawat, minę i nastawienie. A gdzie podziała się autentyczność? Być może będzie miała szansę wyjść i pokazać się jak już zamkniesz drzwi, wyłączysz komputer, albo włożysz piżamę. Nie wcześniej.
A póki co gra pozorów trwa.
To nie jest łatwe
Ani dla aktorów, ani dla widzów, którzy na tę grę patrzą – to nie jest łatwe. Cały ten show raczej nie dodaje spokoju, zadowolenia, ani pogody ducha.
Aktorzy nieustannie sprawdzają, czy wszystko z ich kreacją w porządku i szybciutko poprawiają ewentualne dostrzeżone defekty. Z drugiej strony widzowie obserwują, porównują, biorą do siebie, hodują własne kompleksy, ewentualnie szlifują umiejętności aktorskie. To nie jest łatwe.
No dobrze, ponarzekaliśmy sobie na ten straszny świat ;-) Czas na pytanie, które zada sobie każdy z nas: „I co ja mogę z tym zrobić?”.
Na co gremlin w głowie raczy pospieszyć z „pomocnym”: „nic nie możesz z tym zrobić, bo przecież nie zmienisz całego świata.”
OK, druga część jest prawdziwa, ale przecież nikt Ci nie każe dźwigać całego świata na własnych ramionach. Nie musisz przenosić gór, wystarczy jeśli weźmiesz swój jeden mały kamyk. Zadbaj o swój dom, umysł, ciało, dzień.
Tylko jak?
Tak samo – tylko odwrotnie
A tak na próbę: zastanów się, czy dałabyś zrobić to samo, tylko odwrotnie? Czy to mogłoby zadziałać?
Odgrywanie swojej roli to bardzo duży wysiłek. Aktor musi ćwiczyć, robić próby, uczyć się kwestii, dobrać strój, makijaż, fryzurę, stanąć na scenie i odegrać swoją rolę w taki sposób, by widz uwierzył, że patrzy na prawdę. To całkiem spory wysiłek. A więc, skoro i tak trzeba się wysilić, to może zadziałać tą samą akcją, ale w przeciwnym kierunku? Na przykład:
- nie kreować wizerunku, bo autentyczność sama wykreuje Twój najprawdziwszy, dużo bardziej wartościowy wizerunek;
- pokazywać się jak najczęściej z prawdziwej strony, czyli tej z lepszymi i gorszymi dniami;
- otworzyć się z emocjami i przeżyciami, nie selekcjonując jedynie tych pozytywnych, wykluczając negatywne;
- łączyć się z innymi ludźmi i ich przeżyciami, a nie ścigać i rywalizować o lepsze, mocniejsze, bardziej atrakcyjne;
- poznawać oryginalne i unikatowe cechy, doświadczenia, przemyślenia;
- uczyć się wiary w swoją wartość, znaczenie, umiejętności;
- porównywać się z innymi – ale po to, by stawać się lepszym;
- zainwestować swoją uwagę do wewnątrz i zacząć od siebie.
I jak myślisz? Bo na moje oko to całkiem ciekawy kierunek. Uwrażliwia i uczy.
Spróbuj to zrobić jedynie dla siebie. Nie po to, by wywrzeć na kimś wrażenie, albo udowodnić, że jesteś lepsza. Bez żadnych warunków, presji, spokojnie i powoli – po prostu spróbuj być dla siebie przyjazna. W takim środowisku poznanie i pokazanie autentycznego „ja“ przychodzi o wiele łatwiej. Na czym korzystasz nie tylko Ty, ale i Twoje otoczenie. Bo wszyscy cenimy sobie otwartość i szczerość, zwłaszcza w obliczu ich deficytu.
A któż to wie? Może właśnie ktoś na Ciebie zerknie i zainspiruje się do tego samego. W taki sposób, całkiem niechcący, możesz pomóc innym zrobić ten pierwszy krok w stronę autentyczności.
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)