Książka kucharska z przepisami na lekkostrawne dania nie ugotuje zdrowego obiadu za Ciebie. Ale może Ci w tym skutecznie pomóc.
Podobnie kilka podpowiedzi, jak zregenerować ciało i ducha na wiosnę, nie wyczarują Ci natychmiast dobrego samopoczucia, ale mogą Cię na niego nakierować.
I taki właśnie jest cel tego tekstu.
Zaplanuj swoje osobiste fiasko
Zaplanuj i przeprowadź zadanie, które raczej na 99% przewidujesz, że zakończy się porażką.
Chcąc usłyszeć kilka podpowiedzi, jak zregenerować ciało i ducha na wiosnę, raczej nie spodziewałeś się planowania własnego fiaska. Mimo to, właśnie fiasko Ci doradzam. Na przykład:
Spróbuj nauczyć się kilku kroków tanecznych, oczywiście pod warunkiem, że koordynacja u Ciebie leży na całym froncie.
Napisz komentarz (np. na jakimś forum), który wiesz, że spotka się z krytyką i oporem (tylko bez obrażania nikogo, trzymaj się faktów).
Namaluj autoportret, o ile nie wykazujesz żadnych plastycznych zdolności i „pochwal się” przed kimś swoim dziełem.
Złóż znajomemu życzenia i daj mu prezent urodzinowy wtedy, kiedy nie ma urodzin.
Poproś o ścięcie włosów w salonie piękności dla psów.
Zaproś kogoś na obiad, jeśli nie masz pojęcia o gotowaniu.
A po co to wszystko? A po to, żeby trochę odpuścić sobie:
- presję, żeby wszystko wyszło idealnie,
- bardzo wysokie wymagania wobec siebie,
- strach przed niepowodzeniem, odrzuceniem, krytyką,
- mus bycia zaakceptowanym przez innych ludzi,
- ciągłe myślenie „co powiedzą inni?”
Możesz to potraktować jak szczepionkę przeciw powszechnej chorobie „musi mi wszystko wyjść, bo inaczej będzie koniec świata”. Odpręż się, wrzuć na luz i daj sobie prawo do tego, żeby odstawić fuszerkę.
Dzięki temu przekonasz się na własnej skórze, że niepowodzenie:
- wcale nie robi z Ciebie nieudacznika,
- nie oznacza katastrofy.
A w tak kontrolowanych warunkach (w końcu porażka będzie planowana) nie stanie Ci się krzywda, nawet jeśli spotkasz się z dezaprobatą i krytyką. O to właśnie w tym eksperymencie chodzi. Dlatego zaplanuj swoje osobiste fiasko.
Idź na łowy do biblioteki
Chcesz na dobry początek wiosny:
- podnieść swoje samopoczucie,
- zdjąć ze swoich ramion stres i napięcie,
- poczuć przypływ sił mentalnych,
- uelastycznić swoje spojrzenie na świat,
- poczuć więcej empatii do siebie innych ludzi.
I to wszystko najlepiej za sprawą jednej „magicznej pigułki”?
Świetnie. Bo akurat jedną taką magiczną pigułkę znam – czytanie książek. Wszystkie wyżej wymienione punkty to korzyści, jakie daje danie nura w lekturę. Potwierdzone wieloma badaniami oraz doświadczeniami osobistymi autorki niniejszego tekstu.
Nie wierzysz – wypróbuj sam. Wybierz się na łowy do pobliskiej biblioteki, księgarni, albo za sprawą kilku kliknięć upoluj coś ciekawego w necie. Przygotuj sobie mały zestawik książek na wiosnę. Postaw na stoliku, parapecie czy krześle przy łóżku i zacznij wiosenną bioodnowę od środka.
Aha, i koniecznie daj znać w komentarzu, jakie tytuły ostatnio przykuły Twój wzrok.
Jeśli chodzi o mnie, to od pierwszej strony bezgranicznie wciągnęła mnie książka pt. „Dziwne przypadki ludzkiego mózgu” autora Sama Keana. NIESAMOWICIE ciekawa lektura! Wiosenny plan i wewnętrzny mus: przeczytać wszystkie pozostałe książki tego autora.
Rozmasuj skumulowane nerwy
Stres, przestymulowanie, zmęczenie, niedobór witamin i słońca, tęsknota za wiosną nie żyją gdzieś w eterze albo tylko w Twoich myślach. Ten cały ciężar mieszka w Twoim ciele.
Molekuły emocji hulają sobie po Twoich tkankach, a niekiedy potrafią pozostać na dłużej, niż byś tego sobie życzył.
Bo emocje, nerwy, czy stres to nie są efemeryczne nienamacalne zjawiska, niczym duch w nawiedzonym domu. Twoje przeżycia stąpają o wiele mocniej po ziemi. Są fizycznie obecne w Twoim mózgu i reszcie ciała.
Możesz to zaobserwować choćby wtedy, kiedy czymś się stresujesz i wilgotnieją Ci dłonie. Kiedy się boisz i włos Ci się jeży na karku. Kiedy jakieś zmartwienie doskwiera Ci przez dłuższy czas i zaczynają Cię boleć mięśnie ramion lub pleców. A kiedy pomyślisz o wypiciu szklanki soku z cytryny Twoje ślinianki dziarsko ruszą od pracy.
Fizyczna strona emocji i stresu istnieje i potrafi nam dosłownie zaleźć za skórę tak długo, aż spowoduje zmęczenie i ból. Wtedy próbujesz zrozumieć swój problem, szukać rozwiązań, wygadać się przyjaciółce albo napisać maila do autorki ulubionego bloga.
I świetnie. Tylko nie zapominaj o fizycznej stronie swojego problemu – o swoim ciele. Twój problem ulokował się także w nim (nie tylko w umyśle).
Dobra nowina brzmi: można coś z tym zrobić i poczuć ulgę, już teraz, od ręki – rozmasować skumulowane nerwy. Jeśli możesz się przejść do masażysty – zrób to koniecznie. Jeśli zaś nie masz takich możliwości, nic straconego. Poproś kogoś bliskiego o prosty nieprofesjonalny masaż ramion przez 5 czy 10 minut. W wolnej chwili sam wymasuj sobie stopy, dłonie, twarz lub całą głowę.
Natychmiastowe zrzucenie przynajmniej części nagromadzonego ciężaru gwarantowane. A jeśli duży stres to stała część Twojej codzienności, najlepiej stwórz z masażu swój codzienny zwyczaj relaksacyjny. Twoje ciało będzie Ci za to bardzo wdzięczne.
Zainwestuj w klepsydrę
Nie wiem jak u Ciebie, ale na szczycie mojej osobistej listy przebojów „umiejętności, które NAPRAWDĘ poprawiają jakość życia” znajduje się cierpliwość.
Ale nie cierpliwość typu: liczę sekundy do końca, obgryzam paznokcie z nerwów i siedzę jak na pinezkach”. Chodzi o cierpliwość, w której kiedy robi się trudno, nie zapominam głęboko oddychać, ani o tym, czemu to dla mnie ważne.
Gdzie taką cierpliwość dostać? Nigdzie. Jej się nie dostaje, a szkoda! – ją się ćwiczy. (Przynajmniej jakoś mi nikt nie chce jej podarować na urodziny, a Tobie?) Tak jak nawyk regularnego mycia zębów.
Fajnym pomysłem, który chcę Ci tu sprzedać, jest odmierzanie sobie niewielkich odcinków czasu. To Cię nie przygniecie rozmiarem, a wprawi w cierpliwości.
- „Będę szczotkować zęby przez 3 minuty” – nastawiasz stoper i jedziesz.
- „Zamknę oczy i skupię się na oddechu – 1 minuta”.
- „Nie będę stawiać oporu przeciw temu, co teraz czuję – 2 minuty.”
Jeśli masz ochotę, zainwestuj w klepsydrę, na przykład piaskową. Nie dość, że odlicza na przykład równo 3 minuty, to możesz ją ze sobą wziąć wszędzie, przypomina o treningach cierpliwości, no i nie zapominajmy o tym, że może służyć za całkiem ciekawy tzw. dekoracyjny duperel stojący.
Na dobry początek ćwiczeń cierpliwości – akurat!
Daj znać, na który sposób się skusisz? Jeśli wybierzesz jedynkę – koniecznie napisz, co zrobisz. Jeśli nr 2 – napisz, jakie tytuły ostatnio przykuły Twój wzrok.