Jak zatroszczyć się o siebie – 12 podpowiedzi, część II

Jak zatroszczyć się o siebie – 12 podpowiedzi, część II
Jeśli nie pamiętasz, kiedy ostatnio myłaś swoje pędzle do makijażu, to wyraźny znak, żebyś zrobiła to teraz, jak najszybciej.

Podobnie jest z dbaniem o siebie – jeśli nie wiesz, kiedy ostatnio zrobiłaś coś dla siebie, to znaczy, że czas najwyższy.

A jeśli nie wiesz, od czego zacząć i jak w ogóle zabrać się za takie zadanie – spokojna twoja rozczochrana – ten tekst Ci w tym pomoże. Podobnie jak jego pierwsza część.

Dziś jedziemy dalej, czyli zaczynamy od punktu 3.

  1. Zaobserwuj, w jaki sposób o siebie nie dbasz

    Gdy już nadejdzie ten wiekopomny dzień w Twoim życiu, w którym postanowisz zatroszczyć się nie tylko o dzieci, rachunki i o to, co inni powiedzą, ale także o siebie – to bardzo możliwe, że dopiero wtedy zaczniesz zauważać, jak często o siebie nie dbasz. Wtedy wszelkie momenty, w których stawiasz siebie na szarym końcu stają się wyraźniejsze i zaczynają kłóć Ciebie w oczy.

    • Nagle zdajesz sobie sprawę, jak ostro potrafisz siebie krytykować, oceniać, osądzać, umniejszać, albo że dla siebie nakładasz obiad na samym końcu, że regularnie nie dosypiasz po 2–3 godziny co noc, bo zawsze jest jeszcze coś do zrobienia dla kogoś innego.

    • Nagle doznajesz oświecenia i zauważasz wszystko to, co do tej pory pozostawało poza Twoją świadomością, a co znacznie utrudniało Ci życie i przyczyniało się do Twojego zmęczenia albo podłego nastroju.

    • Nagle okazuje się, że to niekoniecznie wredny szef czy złośliwa sąsiadka przyczyniła się do Twojego dołka psychicznego – bo to Ty sama go pod sobą kopiesz.

    I choć ta obserwacja nie należy do najprzyjemniejszych, to na szczęście ma też jasną stronę. Bo kiedy zauważasz sytuacje, w których siebie zaniedbujesz, to jednocześnie stawiasz ważny krok, żeby to zmienić. Wedle zasady: nie zmienisz niczego, czego nie widzisz.

    A Ty już zaczynasz widzieć, gdzie zabrakło troski o siebie. Dlatego poczynienie obserwacji, jak o siebie nie dbasz – należy do jednego ze sposobów, w jaki o siebie zaczynasz dbać. (Jakkolwiek to dziwnie brzmi.) Tylko pamiętaj o jednej ważnej sprawie: obserwacja to nie to samo co krytyka.

    Obserwuj siebie tak, jakbyś obserwowała rybki w akwarium. Twoim celem NIE JEST jak najszybsze uformowanie opinii na temat tego, co widzisz, ale zebranie jak największej ilości informacji. Nie mówisz: „A niech to! Znowu siebie skrytykowałam, jak ja mogłam.” tylko: „Po tym, jak zbiłam kubek, nazwałam siebie niezdarą”. Po prostu zbierasz fakty i słowa. Gromadzisz informacje. Obserwujesz siebie.

    Nie po to, żeby umniejszać swoją wartość – tak jak i nie po to obserwujesz rybki od 15 minut. Nie chcesz znęcać psychicznie się nad rybkami, chcesz poznać ich tryb życia, co robią i dokąd pływają. A w odniesieniu do siebie, chcesz poznać, w jaki sposób nie dbasz o siebie, po to, żeby potem trochę lepiej się o siebie zatroszczyć.

  2. Przyznaj się do swoich słabości

    Wielkim aktem troski wobec siebie jest przyznanie się do własnych słabości i ograniczeń. Nie przed rodziną czy znajomymi z facebooka, ale przed samym sobą, w zaciszu swojego własnego życia wewnętrznego.

    Póki tego nie zrobisz, bardzo możliwe, że regularnie i całkiem surowo torturujesz siebie nierealnie wysokimi wymaganiami. Bo skoro nie widzisz swoich słabości ani ograniczeń, możesz od siebie wymagać bóg wie czego (a potem łajać się za to, że Ci nie wychodzi). Dopóki jasno i otwarcie przed sobą nie postawisz własnych słabych punktów, możliwe, że w pewien pokrętny sposób Twój umysł wydedukuje, że ich nie masz.

    A przecież wiadomo, że masz – bo każdy ma jakieś ograniczenia. To normalne, że jesteśmy w czymś dobrzy, a w czymś innym kiepscy. Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystko wiedział, wszystko umiał i wszystko zdobył.

    Dlatego kolejnym krokiem w stronę „w końcu zatroszczę się także o siebie” jest inwentaryzacja swoich mocnych i słabych stron. Pomyśl, co Ci idzie świetnie, a co kulawo. A potem, które z tych umiejętności warto rozwijać i nad nimi pracować, a na które po prostu szkoda czasu i lepiej je sobie odpuścić, bo i tak niczego Ci nie ubędzie.

    W ten sposób pieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu:

    1. dajesz sobie spokój z czymś, na czym Ci w ogóle nie zależy,

    2. i jednocześnie wyznaczasz sobie ogólny plan umiejętności, o które jednak chcesz zawalczyć.

    Gdzie tu troska? A no tu:

    • przestajesz zadręczać siebie perfekcją,
    • pozwalasz sobie na słabości,
    • nie wymagasz od siebie nie wiadomo czego,
    • weryfikujesz, co ma dla Ciebie największe znaczeniem
    • odpuszczasz to, co nie ma,
    • dodatkowo skupiasz się na tym, co dla Ciebie ważne.

    Troska o siebie jak w mordę strzelił!

  3. Przestań wygadywać do siebie głupoty

    Spójrzmy prawdzie prosto w oczy – zaczynamy myśleć o sobie dopiero wtedy, kiedy życie da nam w kość. Rzadko komu przychodzi to do głowy wcześniej, kiedy świetnie się bawi, świetnie się czuje, świetnie zarabia albo opala się na Ibizie.

    Przeważnie czujemy potrzebę zadbania o swoje potrzeby dopiero wtedy, kiedy je zaniedbujemy od długiego czasu. Czyli kiedy:

    • Padasz z wycieńczenia,

    • Ta czy inna bieda spadła Ci z nieba na Twoje ramiona (choroba, rozwód, kryzys, strata).

    • Czujesz bliżej nieokreślony brak i niezadowolenie ze swojego życia.

    • Chcesz zrozumieć siebie i sens swojego życia, bo trochę się w tym pogubiłaś.

    • Albo kiedy po prostu bokiem Ci wychodzi ostatnie miejsce w szeregu, który sama ustawiasz, masz tego po prostu dość!

    (Na marginesie, jeśli życie naprawdę dało Ci w kość, to tu masz 6 konkretnych wskazówek, co w takiej sytuacji zrobić.)

    Jednym słowem, kiedy cierpisz, jest to świetny moment na wstrzyknięcie całkiem sporej dawki troski o siebie poprzez słowa, jakie do siebie mówisz.

    Nie wszystko zależy od Ciebie, Twoje trudności to może był czysty przypadek. Jednak to od Ciebie zależy, co w tej sytuacji do siebie powiesz.

    A ma to ogromne znaczenie, bo od tego, co i jak do siebie mówisz, zależeć będzie Twoje samopoczucie, nastawienie, motywacja, i emocje – co bardzo się liczy, zwłaszcza w tym trudnym momencie!

    Dlatego nie mów do siebie głupot, czyli wyświechtanych frazesów, typu:

    • oj już nie płacz,
    • będzie dobrze,
    • musisz być silna dla… dzieci, rodziców, czy kogokolwiek innego,
    • myśl pozytywnie!,
    • inni mają gorzej,
    • co Cię nie zabije, to Cię wzmocni,

    i tym podobne farmazony.

    Nie twierdzę, że myśleć pozytywnie to coś złego. (Apropos, o tym, jak nie zrobić sobie krzywdy pozytywnym myśleniem poczytasz tu.) Tylko że powtarzanie sobie (i komukolwiek innemu) tego typu hasełek ma naprawdę niewiele wspólnego z pomocą, wsparciem, czy okazaniem troski.

    Więc co do siebie mówić w ramach troski?

    Po pierwsze, wcale nie musisz sobie doradzać. Zacznij od słuchania siebie, daj się sobie wygadać, przed kimś albo przed lustrem, w pamiętniku, albo do swojego psa. Daj sobie poczucie, że to, co myślisz i czujesz, jest ważne i ma bezpieczną drogę ujścia. Nie musisz tego wszystkiego kisić w środku jak ogórki.

    Po drugie, przede wszystkim wyjdź z trybu pośpieszania („no już, nie płacz”) i naprawiania siebie (powinnaś /musisz), a przejdź do troski. Daj sobie kredyt zaufania, trochę więcej cierpliwości, pozwolenie na bycie człowiekiem a nie supermanem w pelerynie. Daj sobie więcej wolnej przestrzeni na bycie sobą i udekoruj ją ciepłem.

    Co oznacza, że w miejsce farmazonów przypomnisz sobie, że:

    • Nie ogarniesz całego swojego życia w jednej chwili. Ogarnij jeden dzień, tę chwilę.

    • Nie musisz wierzyć w każdą myśl, jaka pojawi się w Twojej głowie.

    • Potrafisz robić trudne rzeczy.

    • Małe kroczki to też postęp, a raczej najczęstsza jego forma.

    Odsyłam Cię też do: „10 wspierających zdań do przeczytania każdego poranka przy kawie”.

    Po trzecie, pamiętaj, że smutek, strach czy inne mniej przyjemne emocje to często zdrowe reakcje na trudne chwile albo straszne sytuacje. I nie ma w tym nic nienaturalnego, że je przeżywasz. Że płaczesz. Że smucisz się. Że cierpisz.

    Nie trzeba lecieć na gwałtu rety i gasić te emocje, jakby się paliło. Nie trzeba tego korygować, poprawiać jak jakiegoś błędu.

    Kiedy NIE naprawiasz siebie, nie korygujesz i nie sprzedajesz sobie głodnych kawałków, uznajesz swoje przeżycia za ważne i dajesz im prawo zaistnieć. Nie stawiasz oporu, tylko robisz na nie przestrzeń, akceptujesz – a to troska, jakiej nie pobije żadne wypieranie, przeganianie czy wojna z własnymi emocjami.

    Ten temat jest bardzo ważny, dlatego warto, żebyś zerknęła do tekstu: „Nie naprawiaj, nie pocieszaj i nie unikaj – czyli co robić, żeby NAPRAWDĘ pomóc sobie (lub komuś) w trudnej sytuacji”.

No dobra, podobnie jak w pierwszej część tej serii, zaznaczam – ta lista nie jest skończona. Wkrótce pojawią się kolejne punkty. Troszczyć się o siebie można na wiele przeróżnych sposobów. A im więcej ich znasz, tym szerszy wybór stoi przed Tobą i Twoimi zszarganymi nerwami. Wtedy to Ty decydujesz, bo tylko Ty najlepiej wiesz, jak się czujesz i czego obecnie potrzebujesz.

Oto link do trzeciej częsci:


Jestem ciekawa, jak Ty o siebie dbasz i który z dzisiejszych trzech punktów Ci się przyda?

Chcesz się nauczyć, jak podchodzić łagodnie i empatycznie do siebie i do innych?

Zapisz sie do newslettera

i zyskaj dostęp do darmowego mini-kursu
„Jak rozmawiać ze sobą i z innymi, żeby się dogadać, zrozumieć i nie ścigać na argumenty”

2 proste kroki:
Podaj adres email, a następnie kliknij w email potwierdzający, który do Ciebie wyślę :-)

Strona używa plików cookies do prawidłowego funkcjonowania, do celów analitycznych, marketingowych, społecznościowych. Pełna lista cookie wraz z ich opisem znajduje się w Polityce prywatności. Jeżeli wyrażasz zgodę na pliki cookies, kliknij w przycisk „Rozumiem i akceptuję”.

Nie zamykaj tego okna, treść Polityki Prywatności właśnie się wczytuje. Zza chwilkę się tutaj pojawi.