Boisz się stawić czoła swoim problemom? Świetnie że tu jesteś, ten tekst Ci pomoże

Boisz się stawić czoła swoim problemom? Świetnie że tu jesteś, ten tekst Ci pomoże

Lekarstewm na ból jest ból sam w sobie.

Rumi

Choć nie znam szczegółów Twojego życia, to prawdopodobnie zetknąłeś się już kiedyś ze swoim słoniem, a może nawet obecnie mieszkasz z nim w swoim pokoju.

Jest takie wyrażenie w języku angielskim: „elephant in the room“ [słoń w pokoju]. Określa ono sytuację, w której kontrowersyjny, lub trudny temat zostaje przemilczany, a wszyscy udają, że on nie istnieje.

U każdego z nas, od czasu do czasu takie problemy się pojawiają. Ale kiedy nie mamy ochoty, odwagi, lub sił, żeby je poruszyć, wtedy słoń rośnie i zajmuje coraz więcej naszej przestrzeni.

I dlatego czasami łapiesz się na tym, że przyciśnięty do ściany, z unieruchomioną kończyną, z nosem przylepionym do okna, albo w innej karkołomnej pozie, ledwo możesz się poruszyć. Słoń, któremu już jakiś czas temu pozwoliłeś zamieszkać u siebie, urósł i teraz znacznie ogranicza Twoje ruchy, przez co pole manewru jest naprawdę niewielkie.

Dlaczego więc nie rozprawisz się ze swoim słoniem? Czemu nie przekłujesz szpileczką problemu, spuszczając całe ciśnienie zabierające Twoją przestrzeń? Odpowiedź jest prosta i nikogo nie zdziwi: słoń jest duży, groźny, a konfrontacja z nim na pewno do przyjemności nie należy. Kto z własnej woli będzie pchać się tam, gdzie nie jest miło, gdzie trzeba nadwyrężyć swoją cierpliwość, siłę, odwagę i stracić, choćby na chwilę, poczucie bezpieczeństwa?

Naturalnym odruchem wydaje się więc zwrot w tył i przyjęcie postawy pt. „nie ma tematu”. Nie chcesz się siłować ze słoniem, więc oddajesz mu coraz więcej przestrzeni. Tylko że taka postawa ma pewien mankament – w dłuższej perspektywie jest coraz mniej Ciebie, a coraz więcej słonia. Bo intuicyjna ucieczka od tego, co nieprzyjemne, nie sprawdza się, a jedynie mnoży problemy. Paradoksalnie kierując się w stronę ognia, możesz go ugasić, a lekarstwem na ból jest ból sam w sobie.

W stronę ognia

W pewnym badaniu psychologicznym wystraszono niczego winnych studentów niezapowiedzianym testem, do którego pozostało im jedynie 30 minut. Podzielono ich na 3 grupy. Pierwsza miała przez ten czas po prostu siedzieć i czekać, druga medytować, zaś uczestnikom z trzeciej grupy powiedziano, żeby spisali na kartce to, co czują.

Jak można się domyślić, bezczynne czekanie grupy pierwszej jedynie wzmogło strach przed testem. Grupa medytacyjna przekształciła emocje na inny stan odczuwania, co przekształciło ich strach w spokój. Grupa trzecia, pisząca o swoim strachu i nerwach, niejako wchodziła w paszczę lwa. Można więc przypuszczać, że myślenie i pisanie o strachu tuż przed testem mogłoby jedynie go wyolbrzymić. Stało się jednak na odwrót, ta grupa poradziła sobie najlepiej, co przełożyło się na ich lepsze samopoczucie, niski poziom stresu, a także na wyższe oceny z testu.

Dzięki temu, że wsłuchali się w to, co czują, oraz przyjrzeli się temu, co napisali na swoich kartkach, byli w stanie lepiej poznać i zrozumieć swoje napięcie, co skutkowało obniżeniem jego poziomu. To trochę tak, jakby wzięli swój strach do ręki i obejrzeli go z każdej możliwej strony. Nie uciekali od swojego słonia, dali sobie szanse oswojenia się z nim, dlatego przestał im się wydawać tak straszny, jak wcześniej.

Nakarm słonia, zanim on sam się poczęstuje

Która mama wyprawiająca dziecko do szkoły, rzuci mu na pożegnanie: „bądź brawurowy i podejmuj ryzyko”? To nawet brzmi dziwnie. Jesteśmy od wczesnych lat przyzwyczajani do przesłania: „uważaj na siebie, pilnuj się i miej na baczności“ – czyli w skrócie: strzeż swojego poczucia bezpieczeństwa. Póki jesteś bezpieczny, to wszystko jest w porządku. Unikaj, ignoruj i uciekaj od bólu. Całą uwagę nakieruj na poczuciu pewności, że nic Ci nie zagraża i że cierpienie Cię nie dosięgnie.

Ale ta obrona przed bólem nie obywa się bez ofiar. Są nimi w pierwszym rzędzie Twoja witalność, energia, odwaga, entuzjazm, otwartość. Żeby mieć się na baczności, ciągle aktywnie wypatrujesz zagrożeń, uciekasz od nich, przewidujesz je i żyjesz w strachu.

Stajesz się pokarmem dla swojego słonia w pokoju. Bo on żywi się Twoim strachem, milczeniem i unikami. Im mniej o nim mówisz, tym potężniejszy się staje. Choć intuicja podpowiada Ci ucieczkę od potencjalnego niebezpieczeństwa, to w przypadku tego słonia, dobrze jest obrać kierunek przeciwny. Zamiast uciekać, skieruj się ku problemom. Wyjdź im naprzeciw, obejrzyj je i nakarm.

Każdy problem, każdy słoń w Twoim pokoju coś sygnalizuje, czegoś od Ciebie chce, ukrywa w sobie jakąś wiadomość. Uciekając od niego, nigdy się nie dowiesz, co chce Ci powiedzieć. Poprzez zwrócenie twarzy w jego kierunku wydobędziesz znaczenie problemu. Kluczowe pytanie w takiej sytuacji brzmi: „Czego potrzebuję?”. Zainwestuj tyle uwagi i sił, ile tylko możesz, by dojść do odpowiedzi.

Czego potrzebuję?

  • Czujesz zazdrość o żonę / męża? Zadaj sobie pytanie, czego naprawdę potrzebujesz? Czy na pewno czujesz autentyczną potrzebę życia w ciągłej zazdrości, podejrzeniach i nieufności wobec najbliższej osoby? Czy może jednak chodzi o coś innego?

  • Unikasz szczerej i być może bolesnej rozmowy ze swoim dzieckiem / rodzicem / przyjacielem? Zadaj sobie pytanie: „czego potrzebuję?”. Czy naprawdę daje Ci radość i satysfakcję unikanie prawdziwych emocji i autentycznego kontaktu z bliską Ci osobą?

  • Boisz się, że ktoś Cię skrytykuje i odrzuci, kiedy odkryjesz swoje prawdziwe ja przed światem? Wolisz więc nie wychodzić zza kotary, a pokazywać się jedynie w masce. Czy tego właśnie potrzebujesz? Życia w ukryciu i strachu przed tym, co ktoś może o Tobie pomyśleć?

Kiedy z cierpliwością i serdecznością zwróconą do siebie, wyruszysz na poszukiwanie szczerej odpowiedzi na pytanie „czego potrzebuję?”, to zauważysz, że Twoje odpowiedzi nie obejmą ucieczki, zazdrości czy wstydu. Może będzie chodzić o potrzebę bliskości, ciepła, zaufania sobie i innym. Być może. Wyobraź sobie przez chwilę, jak byś się czuł zaspokajając swoje potrzeby w konstruktywny i pozytywny sposób.

Wielkie gabaryty, wielkie znaczenie

Gdyby słoń był mały, wielkości bibelotu stojącego na szafce, nie zwróciłbyś na niego uwagi. Nie rzucałby się w oczy, bo nic by nie znaczył. Zaś słoń w Twoim pokoju jest tak duży, bo domaga się proporcjonalnie wielkiego zainteresowania i zaangażowania.

Rozwiązanie problemu nie przyjdzie samo, podczas gdy Ty będziesz zajęty ucieczką.

Słoń w pokoju zajmuje prawie całe miejsce, zabierając Twoją przestrzeń i sprawiając, że Twoja egzystencja staje się coraz mniej komfortowa. Z jeden strony to straszne, mieć tak duży problem i żyć z nim na co dzień. Z drugiej jednak, nie daje Ci zbyt dużego wyboru. Może to i dobrze, bo – zwłaszcza z biegiem czasu – nie pozostaje Ci nic innego, jak skonfrontować się z nim i odpowiedzieć sobie na pytanie: „czego naprawdę potrzebuję?”.

Założę się, że ucieczka, milczenie i ignorowanie nie zawrze się w Twojej szczerej odpowiedzi.


Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)

Wsparcie:

  • Lama Tsultrim Allione: „Turning Towards What’s Difficult”

Chcesz się nauczyć, jak podchodzić łagodnie i empatycznie do siebie i do innych?

Zapisz sie do newslettera

i zyskaj dostęp do darmowego mini-kursu
„Jak rozmawiać ze sobą i z innymi, żeby się dogadać, zrozumieć i nie ścigać na argumenty”

2 proste kroki:
Podaj adres email, a następnie kliknij w email potwierdzający, który do Ciebie wyślę :-)

Strona używa plików cookies do prawidłowego funkcjonowania, do celów analitycznych, marketingowych, społecznościowych. Pełna lista cookie wraz z ich opisem znajduje się w Polityce prywatności. Jeżeli wyrażasz zgodę na pliki cookies, kliknij w przycisk „Rozumiem i akceptuję”.

Nie zamykaj tego okna, treść Polityki Prywatności właśnie się wczytuje. Zza chwilkę się tutaj pojawi.