Tylko że to taki typ nauczyciela, dzięki któremu, owszem, pamiętasz wzór na pole trójkąta i umiesz przekształcić ułamek na procenty, ale za to potem unikasz matmy jak ognia i nie możesz doczekać się wakacji.
Jak radzić sobie trochę lepiej z tymi nauczycielami? Ciągle balansować. Pomiędzy wyrozumiałością i szacunkiem wobec drugiej osoby a wyrozumiałością i szacunkiem do siebie. Żeby zachować relację, ale nie kosztem swojego “ja”, oraz zachować swoje “ja”, ale nie kosztem relacji.
To dopiero sztuka! Nic łatwego. No i przede wszystkim stała praktyka, a nie jednorazowy wyczyn. W swoich treningach weź pod uwagę tych 11 punktów:
Przypatrz się sobie
Gdzieś wyczytałam, że nie ma toksycznych ludzi, są toksyczne relacje, oraz toksyczne zachowania. I to jest całkiem uczciwy punkt wyjścia. W końcu, żeby powstało coś niezdrowego, potrzebne są dwie strony interakcji.
Założę się, że już dawno rozpracowałaś tamtą stronę. Wyrobiłaś sobie o niej opinię i wiesz, czego się możesz po niej spodziewać. Warto więc teraz przyjrzeć się sobie. A przez przyjrzeć się, NIE mam na myśli: „zacznij siebie winić za wszystko i wytykać swoje błędy i dołować się tym".
- Zaobserwuj, czy nie dodajesz napięcia do i tak już trudnej relacji?
- Zauważ, czy nie robisz czegoś, co prowokuje niezdrowy kierunek, w który skręca Wasza relacja?
- Zastanów się, czy możesz to napięcie zamienić na spokój, choćby niewielką zmianą swojej postawy. (Gdybyśmy wszyscy poprzestali już na tym pierwszym punkcie… to dopiero by była rewolucja!)
Przypatrz się innym
Ludzie potrafią bardzo długo milczeć o tym co ich najbardziej boli. A jednocześnie krzyczeć o wszystkim innym. I na wszystkich.
Przykre w obejściu, ale to oznacza, że gdzieś pod skorupą nieprzyjemnej powierzchowności kryje się ból. Kiedy przyczaisz się i dłużej poczekasz, zobaczysz jak ktoś naprawdę wredny pokazuje swoją ludzką twarz. I założę się, że w większości przypadków będzie to twarz smutna.
Trudno nienawidzić ludzi z bliska. Kiedy poznajesz ich historię, zaczynasz rozumieć skąd u nich tyle złości, czy chłodu.
Samo zrozumienie tego, co czuje druga, osoba może zredukować sporo napięcia i szorstkości w relacji z nią. A dzięki zrozumieniu, Ty coraz mniej bierzesz do siebie tego, co się dzieje. Zauważasz szerszą perspektywę.
I nie, wcale nie mówię, żebyś od razu wielkodusznie wybaczała wszystkim draniom ze swojego otoczenia (chyba że masz taką ochotę). Zwyczajne zrozumienie sytuacji wcale nie wymaga wielkich aktów wybaczania. Ale może Ci znacznie pomóc zdystansować się i zachować spokój.
Zachowaj spokój
Łatwo powiedzieć, co nie? A jednak trzeba to powiedzieć.
Relacja z osobą trudną i tak nosi w sobie dużo napięcia. Każda dodatkowa dawka jedynie pogarsza sytuację.
Natomiast tam, gdzie potrafisz zachować spokój, opanować swoje nerwy i nie dawać się sprowokować, zwiększasz szanse na podjęcie lepszych decyzji (niż kiedy robisz to w nerwach).
Rzadziej narażasz się na zrobienie czegoś, czego potem będziesz żałować. Rzadziej też bierzesz złośliwe uwagi do siebie. A o wiele częściej zaczynasz przypominać sobie ważność punktu 1 i 2. Skąd wziąć ten spokój? Oczywiście z ćwiczeń.
I bardzo ważna sprawa – biegacz ćwiczy PRZED maratonem a nie w trakcie. Ty też zadbaj o swój spokój wewnętrzny w domu, przed i po wyjściu do pracy albo na imieniny do czepialskiej cioci.
Wszystko może być powiedziane bez złośliwości
Zadziwia mnie to, jak wiele magii dzieje się między dwójką rozmawiających ze sobą osób. Wymieniają słowa, ale też energię, mikrogesty, interpretacje, spojrzenia. Gdzieś między wierszami dzieje się więcej niż w samych słowach.
Dlatego myślę, że często większe znaczenie ma to jak mówisz niż to co mówisz. Czyli energia, która stoi za Twoimi słowami i gestami.
Zwróć uwagę na swoją intencję, bardziej niż na składnię zdania. Wszystko, co może być wypowiedziane, może być wypowiedziane łagodniej. A już na pewno unikaj: obwiniania, diagnozowania, analizowania, umoralniania, wyśmiewania czy dawania wykładu. Za tymi zabiegami stoi energia, która gwarantuje brak postępów w już i tak trudnej relacji.
Zrób zwrot akcji
Osoby trudne często stosują taktykę czepialstwa i dokuczania nacelowaną, w tym wypadku na Ciebie. Wytykają Twoje błędy palcami i potrafią zrobić wiele, żebyś poczuła się nieswojo i źle. To tak zwany typ, który zobaczy problem w każdym rozwiązaniu (a nie rozwiązanie do każdego problemu).
I co Ty na to? – cóż, naturalnie, zaczynasz się bronić. Paradoksalnie przynosi to jeszcze gorsze skutki, bo jedynie dostarcza im amunicji do broni nacelowanej na Ciebie.
Coś, co wniesie trochę równowagi w tą nierówną dynamikę, to nakierowanie świateł reflektorów na tę drugą osobę. Dlatego, zamiast się bronić, zadawaj pytania. Konkretne, spokojne i na temat.
Choć pewnie teraz nie dowierzasz, trudne osoby też mają pozytywne cechy i umiejętności. Nakierowanie ich uwagi na poszukiwanie rozwiązań konkretnego problemu może pomóc wydobyć te pozytywy i nieco przytłumić dobrze Ci znane negatywy.
Zapomnij o “ja go zmienię”.
Kiedyś wpadł mi w oko taki obrazek: osoba zwraca się do tłumu i pyta: „kto chce zmian?” – wszyscy podnoszą ręce. Po czym pyta: „kto chce się zmienić?” – nikt nie podnosi ręki.
Bo to NIE jest łatwa sprawa. Ani szybka. Ani gładka. Praca nad sobą i swoimi nawykami wymaga cierpliwości wiedzy i czasu.
A gdyby przyszło Ci kiedyś do głowy, że możesz zmienić nie tylko siebie ale i inną osobę – proszę Cię, zrób sobie wielką przysługę i odpuść zanim zaczniesz.
Zmuszanie kogoś do zmian nie uszczęśliwi ani tej osoby ani Ciebie. To ślepy zaułek. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że “ludzi nie da się zmieniać, można ich tylko kochać.” A jeśli miłości z tego nie będzie, to przynajmniej przestań myśleć, że uda Ci się kogoś zmienisz.
Twoja perspektywa to (tylko) Twoja perspektywa
Twoje wszystkie skłonne do pracy szare komórki mogą Ci podpowiadać, że zachowanie osoby trudnej jest nierozsądne. Możesz mieć stuprocentowe przekonanie, że to Ty masz rację. Ba!! Najbardziej obiektywna ze wszystkich prawd faktycznie może stać tylko po Twojej stronie. Wszystkie zainteresowane osoby mogą przyznawać Ci rację.
A jednak… to nadal za mało, żeby oczekiwać od kogoś identycznego spojrzenia na sprawę. Bo, choć oczywiście bardzo ważna, ale jednak – to tylko Twoja opinia. Twoja perspektywa. Twoje zapatrywanie.
Tymczasem ktoś inny może widzieć całą sytuację zupełnie inaczej. Może podejmować diametralnie inne decyzje. W gruncie rzeczy może robić, co mu się żywnie podoba. Tak jak Ty myślisz i robisz to, co TY uważasz za słuszne.
I jasne, że byłoby idealnie, gdyby nikt nikogo przy okazji nie przejeżdżał walcem, ale wiadomo, że ideałów raczej ze świeczką szukać.
Sęk jednak w tym, żeby odpuścić sobie oczekiwania: „przecież myślę rozsądnie, dlaczego on tak nie potrafi?”. Otóż potrafi. On też myśli rozsądnie. Tak to przynajmniej wygląda z jego perspektywy.
Przygotuj się zanim zaczniesz rozmowę
A jeśli najdzie Cię ochota na pogawędkę z tzw. trudną osobą, przygotuj się. Będziesz rozmawiać z kimś, kto prawdopodobnie już kiedyś wyrządził Ci krzywdę – dlatego musisz wiedzieć, że ochrona siebie to priorytet.
Na dobry początek zupełnie pozbądź się jakichkolwiek oczekiwań. Tak, wiem, że on powinien Cię przeprosić, że powinien być w porządku i powinien Cię szanować. Ale skoro tego nigdy nie uraczyłaś, nie rób sobie nadziei, że ni stąd ni zowąd to się zmieni.
Odpuść sobie to, co rzekomo ma wypłynąć od niego, a bardziej skup się na tym, co wypływa od Ciebie.
Najspokojniej jak potrafisz, bez koloryzowania i posługując się jedynie konkretami, powiedz co leży Ci na sercu. I to, już samo w sobie, jest zadaniem i nagrodą. Bez względu na reakcję.
Na przeprosiny czy nagły przypływ zdrowego rozsądku raczej nie licz. Jednak nie zmienia to faktu, że możesz dać sobie prawo do przedstawienia i uszanowania swojego stanowiska. Niezależnie od odpowiedzi z drugiej strony.
Odejdź i chroń siebie
Warto rozmawiać. Warto się starać. Zwłaszcza mając ciągle w pamięci i na uwadze wszystkie powyższe punkty. Jednak… nie zawsze się da.
Wtedy, osoby toksyczne najlepiej potraktować podobnie jak każdą inną toksynę. Czyli trzymać się od niej z daleka. Im mniej zbliżeń, tym mniej zniszczeń.
A jeśli to członek rodziny? No cóż, rodzina to nadal tylko ludzie. O bardzo różnych poglądach i zapędach. Kochajmy wszystkich, jednak niektórych z bezpiecznej odległości. I nawet jeśli masz niewielkie pole manewru i możesz odsunąć się zaledwie na 10cm – zrób to.
Nie daj się wciągnąć w nieregularne nagrody
Kiedy chcesz nauczyć swojego psa, żeby do Ciebie przychodził na zawołanie, nie dawaj mu smakołyków za każdym razem, kiedy grzecznie do Ciebie przybiegnie. Daj mu raz przekąskę a raz nie, potem 3 razy tak, potem 2 razy nie, raz tak, i tak dalej.
Czyli nagradzaj go w nieregularny sposób. Po co? Bo nieregularne nagrody wciągają jak diabli! Psychologia behawioralna nazywa to zjawisko nieregularnym rozkładem wzmocnień. I dotyczy ono nie tylko psów ale i ludzi.
Np. taki Totolotek – też stoi na nieregularnym rozkładzie wzmocnień. Uparcie kupujesz los, choć ostatnio wygrałaś 10 lat temu, i to 5zł. W dodatku na oficjalnej stronie lotto czytasz, że szansa na zakreślenie 6 wygranych liczb wynosi 1 do 14 milionów.
A mimo to, co kilka dni masę ludzi zakreśla numerki. Optymiści? – Niekoniecznie. Wciągnięci w nieregularny rozkład wzmocnień? – Na całego! Próbują, próbują i próbują, bo może tym razem akurat się uda. Tak jak mój pies, przybiega do mnie, bo może tym razem coś jej dam. Musi sprawdzić i przekonać się czy to już teraz.
No dobra, a co to wszystko ma wspólnego z trudnymi ludźmi? Otóż całkiem sporo. Serdeczność osoby trudnej może stać się dla Ciebie tym samym czym smakołyk dla psa, lub los dla gracza. To nagroda. Ulga. Przyjemna odmiana w porównaniu z tymi wszystkimi przykrościami, które Ci serwuje przy każdej okazji. W dodatku przyznawana bardzo nieregularnie.
Więc wyczekujesz i masz nadzieję, że może tym razem będzie miło. Może tym razem usłyszysz coś przyjemnego. Zamiast zdystansować się i nie czekać na żaden przebłysk dobrego nastroju, w Tobie nadal gdzieś się tli nadzieja, że może tym razem będzie inaczej.
Cóż… może i będzie, w końcu 1 na 14 milionów losów wygrywa. A co w międzyczasie? Trochę szkoda Twojej energii i czasu.
(No i oczywiście) Zadbaj o siebie
Przebywanie z trudnymi ludźmi wysysa energię. Powyższe punkty pokazują, co zrobić, żeby tej energii ubywało Ci mniej. Jednak, mimo to, nic tak bardzo nie pomaga w relacjach – zwłaszcza tych trudnych – jak porządne zadbanie o siebie.
Co to znaczy? Jeżeli ktoś regularnie wybija Cię z równowagi – Ty musisz nauczyć się do tej równowagi powracać szybko i sprawnie. Nie czekaj na urlop, ani na weekend. Nie da się żyć 5 dni w roztrzęsionym stresie, a potem nagle, na zawołanie, przełączyć się na tryb relaksacji, tylko dlatego, że kalendarz pokazuje sobotę.
Tak nie działa zdrowy organizm. Wykrój czas i miejsce na REGULARNĄ odstresowującą praktykę. I codziennie po nią sięgaj. Tak jak codziennie myjesz zęby.
Masz wokół siebie trudnych ludzi? Jak sobie z nimi radzisz? I najważniejsze – czy wypracowałaś codzienną praktykę powracania do równowagi po ciężkim dniu? Co Ci pomaga? Oraz udostępnij ten tekst jeśli sądzisz, że komuś może pomóc.