Jednak dziś zachęcę Cię do tego, żebyś nie zapominał o swojej bezpiecznej przystani, a jeśli jej nie masz, to takową sobie stworzył.
Wilki morskie to my
W obecnym, tzw. zachodnim świecie, jedyne co robimy to pływamy po szerokich morzach i nigdy nie zatrzymujemy się w żadnym z portów. Współczesny styl życia przewiduje przebywanie jedynie na otwartym morzu. Chwytaj wiatr w żagle i płyń. Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem – wszystko w Twoich rękach. Działaj, pracuj, szukaj, ciesz się. Aktywnie spędzaj każdy moment, pokonuj swoje ograniczenia, spełniaj marzenia.
Ale nie można zapominać, że człowiek nie jest rzeczą i ciągła aktywność, niekończące się pobudzenie i napięcie, nie jest receptą na wszystko. Po wielkich wyczynach i osiągnięciach musi nadejść czas, kiedy zwiniesz żagle, wpłyniesz do portu i spokojnie usiądziesz na brzegu, żeby odetchnąć. Momenty wyciszenia są równie ważne, jak te bardzo aktywne. Nasze ciała i umysły funkcjonują najlepiej jeśli pulsują, raz spinając się w gotowości do działania, a raz rozluźniając się w regenerującym odpoczynku. I mamy od tego wyspecjalizowane dwa układy nerwowe.
Sympatycznie i parasympatycznie
Sympatyczny układ nerwowy pobudza i mobilizuje działania. To dzięki niemu Twoje mięśnie się napinają, serce przyspiesza, źrenice się rozszerzają, a ciśnienie krwi się podnosi. Jesteś zwarty i gotowy do działania. W takim stanie buszujesz po morzach i oceanach własnego życia. I świetnie, inaczej nie byłbyś w stanie utrzymać steru w rękach, nie wspominając nawet o walce ze sztormami. Ale ten stan nie jest opcją na całe życie. Nie jest to ani zdrowe, ani naturalne, żeby przebywać w nim bez przerwy przez dłuższy czas. Na pewno wiesz co znaczy żyć w stresie czy napięciu, i jakie negatywne skutki wywołuje to w Twoim ciele i umyśle.
I tu z wybawieniem przychodzi druga połowa, dopełniająca obraz – układ parasympatyczny. To on przeciwstawia się skutkom działania sympatycznego, bo działa dokładnie na odwrót. Zwęża źrenice, zwalnia akcję serca, rozszerza naczynia krwionośne, zmniejsza wydzielanie potu, itd. A dzięki temu odpręża,relaksuje i wprowadza Twoje ciało w stan odpoczynku, snu lub psychicznego odprężenia.
I to właśnie jest Twoja osobista przystań, do której wracasz, żeby ochłonąć, zregenerować siły i wyciszyć się.
Jak wygląda Twoja osobista bezpieczna przystań?
Gdzie jest Twój port? Co w nim robisz? W jaki sposób pobudzasz układ parasympatyczny do działania? Jak się odprężasz i regenerujesz? Co robisz jako szczurek lądowy, a nie wilk morski? Od razu uprzedzam, że telewizja i objadanie się na kanapie odpada, to nie jest bezpieczna przystań, a zaledwie dryfowanie gdzie fala poniesie. Ciekawi mnie, co przychodzi Ci teraz do głowy, bo jeśli żyjesz tak jak większość z nas, zapewne masz w tej chwili problem. Bo nic, albo prawie nic na myśl Ci się nie nasuwa.
Dlatego dziś przedstawię Ci kilka pomysłów. Sama je sprawdziłam i praktykuję zawsze, kiedy jestem w swoim porcie. Wiem, że one naprawdę działają i tworzą cudowną, regeneracyjną bezpieczną przystań, w której aż chce się przebywać.
A zatem:
W mojej bezpiecznej przystani panuje cisza
Przebywanie w ciszy odpręża i stymuluje działanie układu parasympatycznego. W domu, w lesie, nad brzegiem jeziora, w parku miejskim – oto miejsca, gdzie nasłuchuję ciszy.
W mojej bezpiecznej przystani ćwiczę fizycznie
Pomimo że sport napina mięśnie, przyspiesza oddech i rytm serca, regularnie uprawiany, sprawia że organizm jest w lepszej formie, dzięki czemu szybciej się regeneruje, co dodaje zdrowej energii.
W mojej bezpiecznej przystani czytam pozytywne książki
Tuż przed zaśnięciem, lub tuż po przebudzeniu się. One przypominają mi, że dobre rzeczy są na świecie i mogą przytrafić się każdemu – takie historie motywują, dodają energii i nadziei.
W mojej bezpiecznej przystani są zwierzęta
Kontakt ze zwierzętami poprawia samoocenę, kondycję fizyczną, relacje z innymi ludźmi, a przede wszystkim uspokaja i wycisza. A to, krótko mówiąc, przekłada się na lepszą odporność fizyczną i psychiczną.
W mojej bezpiecznej przystani pielęgnuję zainteresowania
Czy potrafię rysować? – nie, czy rysuję? – tak. Ponieważ daje mi to przyjemność i relaks. Bo nie chodzi o profesjonalizm w sporcie, w decoupage, czy w malarstwie, ale o przyjemność i odprężenie, jakie przynosi hobby.
W mojej bezpiecznej przystani zbieram kartki do słoika
Zapisuję na nich miłe, niezwykłe i bardzo pozytywne wydarzenia, niekoniecznie codziennie, ale w miarę regularnie, żeby o nich nie zapomnieć i w myślach podziękować za dobro, które ma miejsce częściej niż to mogłoby się wydawać.
W mojej bezpiecznej przystani słucham śpiewu ptaków
To jeden z naturalnych odgłosów do którego gatunek ludzki jest bardzo przyzwyczajony. Kojarzy nam się ze spokojem i bezpieczeństwem. Przecież to właśnie przy pięknej pogodzie, braku czyhających zagrożeń, ptaki zaczynają swoje koncerty.
W mojej bezpiecznej przystani zwracam uwagę na przyjemne zapachy
Jedzenia, kwiatów, lasu, wody. Nerw węchowy znajduje się bardzo blisko ośrodków odpowiedzialnych za przeżywanie emocji, oraz za pamięć. Dlatego zapach ciasta z dzieciństwa przenosi nas w czasie jak wehikuł. Na tym też opiera się aromaterapia, wprowadzając miły nastrój i odprężenie.
Każdy port wygląda nieco inaczej, bo każdy z nas relaksuje się na swój własny sposób. Najważniejsze, żeby od czasu do czasu w nim trochę poprzebywać.
A zatem, jak wygląda Twoja osobista bezpieczna przystań?
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)