Spokojnie, weźmy do ręki te zapałki, pooglądajmy je sobie, poznajmy, na jakiej zasadzie działają, a nikomu nic złego się nie stanie. Wręcz przeciwnie, może się stać dużo dobrego.
Uwaga, ważny komunikat: nie zagrzewam nikogo do nienawiści. Jeżeli mi nie wierzysz – czytaj dalej, w przeciwnym wypadku… czytaj dalej :-).
Czuj wszystko, każde emocje są od tego, żeby je poczuć.
- Radość – wskaże Ci sens życia.
- Smutek – pomoże się zatrzymać i zastanowić.
- Strach – ostrzeże przed niebezpieczeństwem.
- Złość – pokaże, że ktoś przekroczył Twoje granice.
- Zazdrość – powie, czego Ci brakuje.
Wszystko ładnie, pięknie, a co z nienawiścią? No bo skoro możemy czuć miłość, to mamy też zdolność odczuwania nienawiści, czyż nie? I co wtedy? A no wtedy następuje tak zwana krępacja.
„Bo jak to? Odczuwać nienawiść to przecież coś złego. Tylko źli ludzie nienawidzą. I tylko złe rzeczy rodzą się z odczuwania nienawiści.” – wypowiedziane na głos lub nie, możliwe, że takie właśnie myśli krążą Ci z tyłu głowy (albo z przodu i z boku zresztą też).
W tym momencie ja się pytam: jak to połączyć z „czuj wszystko, bo wszystkie emocje są od tego, żeby je poczuć”?
Pozwól sobie na to, żeby trochę kogoś ponienawidzieć
Krótko mówiąc: poczuj nienawiść.
Pozwól sobie na to, żeby ponienawidzić panią prowadzącą idiotyczny program telewizyjny.
Pozwól sobie na to, żeby ponienawidzić sąsiada, który regularnie wyrzuca śmieci papierowe do pojemnika na plastik.
Pozwól sobie na to, żeby ponienawidzić kogoś, kto Ci wygryzł olbrzymią ranę w Twojej pewności siebie, którą leczysz do dnia dzisiejszego.
Ponienawidź sobie.
Dlaczego?
Z tego samego powodu, dla którego czujesz smutek, radość, zazdrość albo zagubienie. Bo jesteś człowiekiem i my ludzie mamy to do siebie, że różne rzeczy są dla nas ważne.
A skąd wiemy, że coś ma dla nas znaczenie i jest bardzo ważne?
I tu uważaj, bo jedzie mądre: a no właśnie DZIĘKI NASZYM EMOCJOM. Doświadczamy emocji, PONIEWAŻ coś ma dla nas znaczenie.
Jesteś dumna ze zdanego egzaminu na prawko, bo niezależność ma dla Ciebie znaczenie.
Rozczarowałaś się mało lojalną postawą przyjaciela, bo bliskie relacje mają dla Ciebie znaczenie.
Zasmuciłaś się losem kota, który zgubił się sąsiadce, bo życie i bezpieczeństwo zwierząt ma dla Ciebie znaczenie.
Nienawidzisz marnowania czasu stojąc w korku, bo każda minuta spędzona z Twoim dzieckiem ma dla Ciebie znaczenie.
Dlatego (między innymi) na tłumieniu emocji wychodzimy jak Zabłocki na mydle. Bo przygniatając swoje emocje, przygniatasz też to, co jest dla Ciebie ważne. A diabelnie trudno jest dokonać jakiejkolwiek trafnej decyzji wtedy, kiedy nie wiesz co jest dla Ciebie ważne. Wtedy ciężko zdecydować, na jaki film iść do kina, nie mówiąc o takich wyborach, jak: kierunek studiów, ścieżka zawodowa, partner, adres, albo co na obiad.
Nienawiść też nam pokazuje, że coś jest dla nas ważne. I dlatego warto jej przekazu posłuchać. Tylko trzeba to zrobić umiejętnie, weź tych kilka rzeczy pod uwagę:
Najpierw – opanuj się
Agresja rodzi agresję. Niezaprzeczalnie. Ale nienawiść zrozumiana, przetrawiona i tymczasowa nie zrodzi agresji. Za to może zrodzić wiele zrozumienia, wglądu, empatii do siebie oraz do innych ludzi.
Jednak żeby wykorzystać swoje nienawistne odruchy w tak kształcący sposób, należy od samego początku zrzec się praw do wszelkich odruchów pod wpływem nienawiści.
Odczuwaj ją, obserwuj, doświadczaj, poczuj, jaka ona jest, ale, na litość boską, NIE DZIAŁAJ pod jej wpływem. To, jakie emocje pojawią się w Twojej głowie i ciele, nie zależy od Ciebie, ale to, co dalej z nimi zrobisz, owszem. To świetny trening uważności oraz samokontroli.
Jeżeli poczujesz nienawiść do sąsiada i polecisz do niego z grabiami, to już po ptakach. Nie o tym przecież mówię. Poczuj to, co czujesz, weź głęboki oddech i nic nie rób.
Dobra, pierwszy i OBOWIĄZKOWY punkt mamy za sobą, możemy iść dalej.
Ponienawidź, ale nie na długo
Nienawiść pokazuje Ci, że coś jest dla Ciebie ważne, ale ta wiadomość ma swój termin przydatności. Jeżeli jej nie odpakujesz i w odpowiednim czasie nie zrozumiesz – zacznie przepoczwarzać się w coś brzydkiego.
Na przykład w latanie za sąsiadem z grabiami za każdym razem, kiedy go zobaczysz. A potem nie tylko za sąsiadem, ale i za swoim szefem, matką, babką, psem, kotem i rybkami. Z czasem zrobi się naprawdę brzydko.
To właśnie dlatego odżegnujemy się od nienawiści, bo oczyma wyobraźni widzimy ten stan umysłu. A niepotrzebnie, bo można do niego NIE DOPUŚCIĆ. To trochę jakby unikać jedzenia truskawek, bo pleśnieją po dwóch dniach. Jedz, a jakże, tylko nie czekaj z tym za długo.
Jeżeli poczujesz coś na kształt nienawiści – nie zwlekaj, od razu zabierz się za odszyfrowywanie przekazu, który Ci ona przynosi.
- Zastanów się, dlaczego tak się czujesz?
- Jaką funkcję spełnia to uczucie?
- Co ma Ci pokazać?
Poświęć trochę czasu na szukanie odpowiedzi, a zobaczysz, że Twoja nienawiść nie jest już tym samym uczuciem co na początku. I o to chodzi.
Nie skupiaj się na kimś tam, tylko na sobie
Pilnuj tego, żeby nie zafiksować się na swoim obiekcie nienawiści. W zamian za to swoją uwagę nakieruj na siebie.
Bo, co by nie mówić o tym programie telewizyjnym, który obraża naszą inteligencję, albo o sąsiedzie, co to ma w nosie ekologię – to nie w nich tkwi początek tego całego ambarasu z nienawiścią.
To w Tobie siedzi coś, co się nie zgadza z otaczającą rzeczywistością, co chce postawić wielki znak STOP, co kłuje w oczy i w serce, co chce odgrodzić Cię od tego, co dzieje się przed Twoim nosem.
To NASZE doświadczenia, emocje i rozumienie świata krzyczą: „nie! tak nie można!”, „ja jestem daleka od tego, ja jestem inna”, „ja się z tym nie zgadzam, to jest mi obce, straszne, nie nawidzę tego”.
Mówi się, że najbardziej nam przeszkadzają ludzie, w których do jakiegoś stopnia widzimy samych siebie. A konkretnie NASZE cechy, których nie zawsze jesteśmy w pełni świadomi, z których nie jesteśmy specjalnie dumni i które mamy tendencję do omijania wzrokiem.
I to kolejny walor nienawiści (odpowiednio obsługiwanej oczywiście): potrafi nam pokazać to, co chcemy z siebie wyprzeć, czemu chcemy zaprzeczać, a co zapewne w jakimś stopniu i w jakiś sposób jest obecne w nas samych. Nad tym też warto się pochylić. Choć przyznaję, ta praca domowa należy do zdecydowanie trudniejszych.
Przemyśl to, ZWŁASZCZA jeśli jesteś WWO
Osoby wysoko wrażliwe to takie istoty, które mają tendencję do chodzenia na palcach. Tak, żeby nikomu zbytnio nie przeszkadzać, nie zawracać głowy, a już broń boże nikomu nie nadepnąć na odcisk. Taki stan umysłu produkuje kategoryczny zakaz odczuwania czegokolwiek przypominającego nienawiść.
Dlatego jako wrażliwcy (zbyt) często tłumaczymy naganne zachowania innych, szukamy przyczyn, usprawiedliwiamy, i wybielamy je. „Tak, brzydko powiedział, ale na pewno nie miał tego na myśli”, ”Brzydko się zachował, bo pewnie był zmęczony, zaspany, był pod wpływem silnych emocji”. Wszystkie brzydkie zachowania potrafimy wytłumaczyć (tylko nie swoje) i powiedzieć sobie, że przecież nie ma tu powodów do złości, nienawiści czy antypatii.
Problem polega jednak na tym, że z jednej strony nie pozwalamy sobie na nienawiść, a z drugiej potrafimy nosić w sobie całkiem spore pokłady frustracji, urazy, braku zaufania i niechęci do innych. Po części to właśnie ta przydeptana nienawiść wychodzi nam w ten sposób bokiem.
Wewnątrz wrażliwej osoby dzieje się naprawdę sporo! Niewiele wystarczy, żeby rozpętały się tam burze, dramaty, kryzysy, pasma nieszczęść, końce świata, płacz i zgrzytanie zębów, a daj ty spokój czego tam nie ma. I wierz mi, ostatnie, czego potrzebujesz, to nienawiść z przekroczonym terminem przydatności (jak ta spleśniała truskawka).
Pozwól sobie ponienawidzić cokolwiek i kogokolwiek. Na pewno coś się znajdzie. Pozwól sobie nie tłumaczyć czyjegoś złego zachowania. Pozwól sobie pozłościć się na coś lub kogoś i przejść przez punkty 1, 2 i 3. Choćby na próbę, żeby zobaczyć jak to smakuje. Nie zaszkodzi Ci to bardziej niż nagminne tłumienie nienawiści.
Jeśli nadal jesteś na „nie”, zadaj sobie to jedno pytanie (no dobra, jest ich kapkę więcej)
Jeżeli nadal oceniasz siebie bardzo krytycznie i kategorycznie zabraniasz sobie poczuć choćby przez chwilkę odrazę, niechęć czy antypatię w stosunku do czegoś lub kogoś, odpowiedz sobie na to pytanie:
Gdyby ktoś inny był w tej samej sytuacji co Ty (miał takiego samego sąsiada, albo tak samo bolesne traumy co Ty) czy tej osobie też byś zabroniła tych emocji? Czy też byś jej zakazała ich doświadczać? Czy też byś ją tak mocno osądzała i potępiała za to, co czuje?
Zazwyczaj bywamy bardziej wyrozumiali w stosunku do innych niż do siebie (wrażliwcy znają się z tą tendencją jak łyse konie). To dość nieuczciwe podejście do siebie, tworzy podwójne standardy – innym można, a mi nie. Co jedynie produkuje jeszcze więcej komplikacji: wstyd, poczucie winy, wycofanie, nieufność, niechęć, żal, rozgoryczenie, frustracja, nienawiść – a zdaje się, że od początku chodziło nam o to, żeby tej ostatniej uniknąć. To kolejny powód, dlaczego obwinianie siebie, krytykowanie siebie i zakładanie sobie kagańca to bardzo kiepskie podejścia do własnych emocji.
Jeżeli czytasz te słowa, to wiesz już dobrze, że tym tekstem nie zagrzewam nikogo do nienawiści, przemocy czy agresji. Przypominam tylko, że emocje są do tego, żeby je doświadczać a nie kisić w środku swoich ciał, umysłów i serc.
Czuć, obserwować, doświadczać i poznawać emocje to nie to samo, co działać pod ich wpływem. Pozwalaj sobie na emocje, a kontroluj czyny, nie odwrotnie. – tak pisałam w moim poprzednim tekście pt. „Co mam zrobić z moimi emocjami? – 3 wskazówki, które zmienią sposób, w jaki patrzysz na siebie”. A dziś dodaję, włącznie z niechęcią, antypatią, i czymkolwiek na kształt nienawiści. Jeżeli zależy Ci na tym, by takie emocje przejść i wyjść po drugiej stronie, najpierw trzeba je zauważyć i doświadczyć, a nie zaprzeczać ich istnieniu.
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)