Zauważ, jak Twój strach zmienia się we współczucie. Już rozumiesz, że jego agresja wzięła się z tego, że jest wystraszony i cierpi. Ta krótka historia pokazuje, jak szybko potrafimy oceniać i jak bardzo możemy się w naszych osądach mylić.
Oceniamy, bo to umożliwia nam przetrwanie
Musisz szybko zdecydować, komu zaufać a komu nie. Kto jest Twoim przyjacielem a kto wrogiem. To cenna umiejętność, którą dopracowaliśmy do perfekcji. Oceniamy bezwysiłkowo, bardzo szybko i skutecznie.
Na przykład: pierwsze wrażenie na temat nowo spotkanej osoby wyrabiasz w jedną dziesiątą sekundy! Serio. Co ciekawsze, z badań wynika, że przy późniejszym bliższym poznaniu, najczęściej okazuje się, że mieliśmy rację.
Jednym słowem – ocenianie mamy we krwi. Sęk w tym, że to, co kiedyś nam bardzo pomagało przetrwać, dziś może się stać problemem. Kiedy oceniamy niesprawiedliwie, nie wnikamy w szczegóły i chodzimy na umysłowe drogi na skróty.
Ocenianie nie jest takie proste, jak to się w pierwszej ocenie wydaje
Żeby nie zabrnąć w te ślepe uliczki, warto przyjrzeć się ocenianiu z bliska. Oddać mu sprawiedliwość i obejrzeć je z wielu stron. A ma ich całkiem sporo, bo to złożony proces o wielu motywach.
Zatem spójrzmy:
Masz prawo oceniać
Będziesz oceniać. Koniec i kropka. Zapomnij o hasłach pięknych i ostrych jak nóż „nie oceniaj”. Fajnie by było, ale się nie da.
Rzucił się na Ciebie pies? – to zrozumiałe, że oceniłaś go jako niebezpiecznego, niezrównoważonego i straciłaś ochotę, żeby się do niego w ogóle zbliżać. Wyciąganie ręki do groźnych zębów nie służy nikomu. To normalna ludzka reakcja, a zwłaszcza kiedy czujesz zagrożenie.
Jednak w momencie, w którym zorientowałaś się, że łapę ma uwięzioną w potrzasku, od razu zmieniłaś zdanie. Pojawiło się współczucie, zrozumienie, sympatia, i kolejna ocena. Jego – że taki biedny. I siebie – że taka lekkomyślna. Że nie zauważyłaś, a mogłaś się lepiej przyjrzeć. Nie znałaś wszystkich faktów, a jednak oceniłaś go.
Takie i wiele innych myśli krąży Ci po głowie. Brniesz w ocenach, zamiast dać sobie pozwolenie na jeden z najbardziej ludzkich odruchów. Zwłaszcza na samym początku, daj sobie prawo i zezwolenie: „tak, będę oceniać i nie czyni to ze mnie złego człowieka”.
Inni mają prawo oceniać Ciebie
Raz jesteś spacerowiczem a raz psem w potrzasku. Więc nie dziw się komuś, kto nie wie o Twoim cierpieniu, że Ciebie ocenia. Szybko szufladkuje i przykleja Ci do czoła etykietkę.
Zupełnie tak jak Ty, kiedy nie znasz wszystkich faktów, tak i ktoś inny, w pierwszym odruchu, musi to przepuścić przez filtr swoich doświadczeń i na swoje oko oszacować, z kim się właśnie zetknął. Dajesz sobie prawo do mało dyplomatycznej, ale kluczowej dla przetrwania, instynktownej reakcji – daj je też innym.
Przeskakuj między poziomami
Ocenianie zawsze warto zobaczyć z nieco szerszej perspektywy. Wejdź, choć na chwilę, poziom wyżej i zauważ co się dzieje. Spójrz na siebie z boku, wpuść trochę uważności i świadomości.
Kiedy oceniasz albo kiedy jesteś oceniany, zauważ co czujesz, w jakiej pozycji znajduje się Twoje ciało, co robisz z intonacją, kontaktem wzrokowym. Poobserwuj siebie choćby przez krótką chwilę, a być może zauważysz coś, co chciałabyś zmienić.
Może wcale nie chcesz ferować wyroków jak sąd najwyższy. Może Twoim punktem wyjścia była życzliwość i autentyczna chęć kontaktu z drugą osobą, tylko z bliżej nieokreślonych przyczyn ta chęć jakoś zniknęła Ci z zasięgu wzroku. Uważność, przypomni Ci o tym.
Zbieraj fakty
Im mniej wiesz, tym łatwiej wydajesz opinie. To proste – zajechał mi drogę, wniosek z tego: idiota. Natomiast kiedy faktów przybywa i już wiesz, że żona mu rodzi, szef wymaga a samolot ucieka, nagle opiniowanie staje się trudniejsze. Czarno-białe barwy nabierają szarości.
Trudniej się ocenia sytuację, której wieloaspektowość znasz. Dlatego jeśli masz ochotę rzucić prostym osądem komuś w twarz, zastanów się nie raz i nie dwa. Zbieraj fakty, oglądaj z kilku stron, przenikaj przez wiele poziomów. Zobaczysz, że wtedy proste „to idiota” nie przejdzie Ci przez usta.
Pilnuj swego nosa
I nie chodzi mi, żebyś nie ciekawiła się innymi ludźmi. Ależ skąd! Tylko w pierwszym rzędzie, zainteresuj się sobą. Zajmij się sobą, poznaj siebie, zapytaj siebie o własne potrzeby, pragnienia, tęsknoty. I nie oceniaj siebie, że są za duże duże, albo za małe, czy zbyt dziwne. Są jakie są, a przede wszystkim są po prostu Twoje.
Podaj sobie pomocną dłoń i zaopiekuj się sobą. Uwij własne przytulne gniazdko szyte tylko na Twoją miarę. Z tak przyjaznego i ciepłego miejsca, na pewno Twoje ciągotki do oceniania innych zmaleją. Kiedy żadna pinezka nie kłuje Cię w siedzenie, o wiele pogodniej patrzysz na świat i na siebie.
Jedno z bardziej znanych ćwiczeń uważności proponuje coś takiego: przez jeden dzień spróbuj NIE oceniać ani siebie ani innych. Cokolwiek by się nie działo.
Ja je redukuję do jednej godziny. Bo uważam że instynkt oceniania siedzi w nas na tyle głęboko, że nawet godzina pokaże Ci, jak to trudne zadanie i jak często oceniamy. Przyjmujesz to wyzwanie?
Odezwij się i napisz w komentarzu, jak Ci wyszło i jakie są Twoje doświadczenia w kwestii oceniania.