„Każdy jest geniuszem. Ale jeśli zaczniesz oceniać rybę pod względem jej zdolności wspinania się na drzewa, to przejdzie przez swoje życie wierząc, że jest głupia.”
Podróż po instrukcję obsługi człowieka
Nie wiem jak Ty, ale ja jestem osobą, która czyta instrukcje obsługi. Kupuję nowy telefon, albo piekarnik i czytam, co tam producenci doradzają użytkownikowi. Po zakupie pierwszego komputera przeczytałam całą pomoc jak porywający kryminał, chcąc się dowiedzieć „kto zabił?”.
Może nie od deski do deski, ale zawsze coś tam uda mi się z tych instrukcji wychwycić. I jako ich zwolennik, wybrałam się w moja prywatną, ale ogromną podróż po instrukcję obsługi człowieka. I wyobraź sobie, że ją znalazłam.
Nie w jednym miejscu, nie napisaną wprost, nie przez jednego autora, ale znalazłam i nadal znajduję kolejne strony. Co pozwala mi coraz bardziej zdecydowanie twierdzić, że obsługi „ja” można się nauczyć.
Moje badania zakrojone były na szeroką skalę. Z prostej przyczyny – poszukiwałam instrukcji obsługi nie wiedząc jednocześnie czego konkretnie dotyczy. Z biegiem czasu coraz lepiej orientowałam się w terenie, a wysoka wrażliwość stała się moim ważnym punktem odniesienia. I wtedy zrozumiałam, że: „muszę skupić się na tym, co w anegdocie zwanej życiem jest najważniejsze – na sobie” – cytując Króla Juliana ;-)
3 najważniejsze punkty
Niektórzy twierdzą, że niewiedza jest błoga. Że czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal. Ja się z tym nie zgadzam, ponieważ nie wiedząc za dużo o własnym „ja”, można całkiem poważnie i regularnie wyrządzać sobie krzywdę. Na przykład, nie wiedząc, że jesteś rybą, zmuszać się do wspinaczki na drzewo i oceniać krytycznie swoje umiejętności alpinistyczne.
Poniżej, trzy pierwsze i chyba najważniejsze punkty, jakie udało mi się nazbierać i właśnie nimi otwiera się moja prywatna instrukcja obsługi „ja”:
Nie zmuszaj się do wspinaczki, jeśli czujesz się rybą.
Jeśli wybierzesz się na poszukiwania siebie i zaczniesz odkrywać tę niezwykłą osobę, którą od zawsze jesteś, to czeka Cię niesamowita nagroda: dowiesz się, czy potrafisz się wspinać, czy może pływać. I nawet jeśli będziesz się bała wskoczyć do wody, to nie spędzisz całego życia myśląc, że nie nadajesz się do niczego. Osoby wrażliwe może nie odnajdują się tak szybko w kalejdoskopie silnych wrażeń, ale wrażliwość to także wiele zalet i bardzo mocnych stron.
Kieruj się autoempatią, bądź dla siebie przyjazna i wyrozumiała.
Od czego zacząć? – Od słów. Kiedy złapiesz się kolejny raz na komentarzach typu: „Co ze mną nie tak?”, zatrzymaj się na chwilę i wytłumacz spokojnie: „To nie tak, zacznijmy jeszcze raz, wszystko z Tobą w porządku, masz prawo do tych emocji”. Będąc wrażliwcem wyraźnie odczujesz plusy łagodnego zwracania się do siebie.
Daj sobie czas i przestrzeń – pozwól sobie na bycie autentycznym.
Ryba byłaby szczęśliwsza mogąc popływać nawet w sztucznym basenie przez godzinę dziennie, niż wisząc cały czas na drzewie. Daj sobie czas i przestrzeń na odkrywanie, poznawanie i zaprzyjaźnianie się ze swoim „ja”. Wygospodaruj sobie trochę życia na to, co sprawia Ci przyjemność, w czym czujesz się dobrze i nie zerkaj ciągle na zegarek.
Komfortowo, jak ryba na drzewie
Kiedyś moja koleżanka takimi słowami skwitowała swojego byłego chłopaka: „Wszystko wie, wszystko widział, wszystkich zna i wszystko kupił”. I czasami, jak obserwuję współczesny świat, to mam wrażenie, że ogół idzie właśnie w tym kierunku, gdzie podejście pt. „wszystko wiem, wszystko widziałem, wszystkich znam i wszystko kupiłem” staje się ambicją, celem i stylem życia.
Nie mówię tego w krytyczny sposób. Nie ma nic złego w tym, że chcesz zdobywać i gromadzić. Pod warunkiem, że świetnie się czujesz, kiedy podkręcone ambicje działają na Ciebie pozytywnie, rozwojowo i czynią Twoje życie szczęśliwszym. Znam osoby, którym z tym do twarzy, a bardzo wysoki poziom wrażeń i wymogów dają im kopa do wstawania rano z uśmiechem.
Jednak nie wszystkim szybki i krzykliwy styl życia leży w naturze. Osoby wysoko wrażliwe czują się wtedy tak komfortowo, jak ryba na drzewie. Mają ochotę wykrzyczeć: „Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam!”. Wrażliwce potrzebują przerw, bo na ogół preferują cichsze klimaty, spokój, delikatność, i są w stanie zrobić wiele, by swój spokój i ciszę uszanować i zachować.
I w tym też nie ma nic złego. Podobnie jak w uwielbieniu dla szybkiego tempa.
Większość szalejąca ze szczęścia na kolejce górskiej
Problem jednak polega na tym, że wirujący świat wydaje się być większością szalejącą ze szczęścia na kolejce górskiej. Jej tor zaprzecza prawom grawitacji, podobnie jak tempo wydaje się zaprzeczać prawom zdrowego rozsądku. Rozglądasz się i dochodzisz do wniosku, że Twoi współtowarzysze świetnie się bawią. Masz wrażenie, że tylko Tobie robi się niedobrze i masz ochotę wyjść, bo najzwyczajniej potrzebujesz przerwy.
Wstrzymujesz kolejkę, wysiadasz i idziesz w ustronne miejsce. Uff… jak dobrze, cicho i spokojnie. Wreszcie. „Ja to się chyba do tego nie nadaję” – przychodzi Ci myśl do głowy, i nie tylko ta jedna. W zależności od kondycji Twojej machiny narzekająco-dołującej, taka myśl ewoluuje w: „Co ze mną nie tak?”, „Dlaczego ja się tam tak źle czuje?”, czy stare ale jare: „Jestem nienormalna!”
Kiedy jeszcze nie pisałam instrukcji obsługi „ja”, też łapałam się na takich myślach. Podczas głośniejszych wydarzeń, a nawet kiedy od nich stroniłam. Miałam do siebie pretensje, że nie potrafię się w tym tak dobrze odnaleźć. Myślałam, jak fajnie byłoby spotkać się z kimś, ale w trakcie spotkania patrzyłam na zegarek i zastanawiałam się, kiedy będzie już na tyle późno, by można było względnie kulturalnie wyjść. A tuż przy wyjściu moja machina narzekająco-dołująca już na mnie czekała ze świeżymi jak bułeczki komentarzami. I tak nieciekawe błędne koło zamykało się w równie nieciekawą całość.
Jeśli podejrzewasz siebie o przynależenie do grona 20% społeczeństwa o wysokiej wrażliwości, to oznacza, że mocniej reagujesz na dotyk, światło, dźwięk, czy zapach. I na samokrytykę także. Nie oceniaj siebie tak surowo. Daj sobie prawo na bycie wrażliwym, nawet jeśli zaliczysz się do mniejszości. Co z tego, że nie umiesz się wspinać na drzewa, skoro genialnie pływasz. Poznaj swoje „ja” i porozmawiaj z nim łagodnie, a zobaczysz, że w końcu poczujesz się w swojej skórze jak ryba w wodzie.
P.S. A jeśli interesuje Cię temat WWO, polecam jeszcze ten tekst: „Jak osoba wysoko wrazliwa może o siebie zadbać – 5 pomocnych wskazówek”.
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)