„Pchły i wszy wyłapuj i zabijaj dyskretnie“ – taka zasada, pośród innych i równie ciekawych, panowała w czasach Jerzego Waszyngtona, na salonach świeżo powstałego państwa.
W średniowieczu kąpiel uważano za prostą drogę do choroby, więc zażywano jej rzadko, a nawet jeśli, to na wszelki wypadek w pełnym stroju. Dla oszczędności, wiele osób korzystało z tej samej wody. Pierwszeństwo w kolejce przysługiwało najstarszym, za nimi dorośli, potem młodzież, a na końcu dzieci.
Król Szkocji Jakub VI nie przepadał za zmianą ubrań, do tego stopnia, że miesiącami chodził, a nawet spał, w tym samym stroju.
Czy trzeba myć twarz? Według dam z czasów Elżbietańskich – niekoniecznie, w zamian za to wystarczył puder, którego głównym składnikiem był ołów. Dzięki niemu skóra, pod kolejno nanoszonymi warstwami owego specyfiku, zyskiwała brunatno-szary odcień.
W te i wiele wiele innych przykładów higieny osobistej, a z dzisiejszego punktu widzenia – jej braku, obfituje historia świata, jak bardzo człowiek zaniedbywał swoje ciało, często doprowadzając się do chorób, a nawet do śmierci.
Dzisiejsza higiena osobista, podana w przystępnej cenie i łatwa w użyciu, to kompletnie inna dziedzina życia, niż ta z nieczystej przeszłości. Półki sklepowe drogerii dosłownie uginają się pod naporem dziesiątek różnych rodzajów szamponów, mydeł, kremów, past, żeli, toników, pianek, maseczek, balsamów, płynów, talków, olejków, odżywek, peelingów, czy dezodorantów. Uff!
Mamy szeroki wybór, z którego potrafimy w pełni korzystać, co czyni nasze życie milszym i pachnącym, a przez to lepszym. Higiena osobista to dziś standard i oczywistość. Dołączamy do tego wizyty na siłowniach i basenach, jogging, rower, aerobik, tennis, i inne sporty. Nie wychodzimy na słońce, nie jemy tłusto, nie palimy, ograniczamy alkohol. Pięknie skrojony i gładko wyprasowany garnitur ze srebrnymi spinkami służy jako wisienka na jakże wypielęgnowanym torcie.
Pięknie! Ciało zadbane i kochane odwdzięcza się błyskiem w oku, promienną cerą i sprężystą sylwetką. Ale… co z umysłem? Czy równie systematycznie dbamy o higienę psychiczną?
Co to jest higiena psychiczna?
Bardzo możliwe, że niełatwo Ci stwierdzić, czy dbasz o swoją higienę psychiczną. A dlaczego? Bo niekoniecznie musisz wiedzieć, co konkretnie kryje się za tym pojęciem. A zatem, czas przejść do sedna i rozwiać wszelkie wątpliwości i niejasności. Poniżej kilka elementów wchodzących w skład higieny psychicznej. Oczywiście lista nie jest zamknięta, bo każdy z nas jest w stanie dołożyć do niej kilka punktów własnego autorstwa.
Poznaj siebie
Przeciętnie zerkamy w lustro od 30 do 70 razy dziennie. Wypatrujemy, co można poprawić, ułożyć, przypudrować. Higiena psychiczna wcale daleko od tej zasady nie odbiega. Zadbasz o siebie, jeśli przyjrzysz się sobie, i to całkiem dokładnie. Stąd też pierwsza i najważniejsza zasada brzmi: poznaj siebie. I lepiej dla Ciebie, jeśli nastawisz się na maraton, a nie sprint. Ciągle trwający proces niekończących się spostrzeżeń na własny temat – to niezbędny składnik higieny psychicznej.
Przykład?
Jak przyjrzeć się sobie? Poprzez pisanie. Owszem, pomysł prowadzenia pamiętnika może kojarzyć się z Anią z Zielonego Wzgórza, ale po pierwsze: pamiętnik nie musi mieć kolorowych i pachnących karteczek i kłódeczki zamykanej na malutki kluczyk. Może on być po prostu folderem w laptopie – jeśli tak jak ja, wolisz pisać na klawiaturze. Zapisuję w nim kolejne dokumenty z moimi przemyśleniami. A nawet jeśli potrzebujesz kłódeczki, możesz na taki dokument założyć hasło. Po drugie, i chyba najważniejsze: pisanie pozwala ze spokojem i dystansem dowiedzieć się, co tak naprawdę czujesz, przeżywasz i czym zajmujesz własne myśli. Pomaga poznać siebie, zagoić rany oraz rozwijać się – co potwierdzają liczne badania na ten temat.
Chroń siebie, a nie atakuj
Zaciąłeś się przy goleniu, albo obieraniu ziemniaków? Pierwsze co robisz, to opatrujesz ranę. Potem co jakiś czas zerkasz pod bandaż i sprawdzasz, czy wszystko goi się jak należy. Czekasz cierpliwie, aż natura zrobi swoje. Nie przejdzie Ci przez myśl, żeby nasypać do tej rany soli, albo pogrzebać w niej nożem. W ten sposób dbasz o siebie, tj. o swoje ciało.
Jeśli zaś chodzi o higienę psychiczną, nasze zachowanie bywają mniej racjonalne. Załóżmy, że ktoś zranił Cię gestem, albo „tylko” jednym słowem. Czy otaczasz siebie opieką, jak ranną nogę czy palec? Przeważnie bywa odwrotnie. Czujemy się zranieni przez kogoś lub los, i jakby tego było mało, sami sobie wyrządzamy kolejne krzywdy: obarczamy siebie winą za całą sytuację, krytykujemy siebie za to, jak zareagowaliśmy, nawet wyzywamy siebie epitetami. Zamiast chronić i tak osłabione poczucie własnej wartości, depczemy je i znieważamy. Na tym nie polega higiena psychiczna. Za to jest nią na pewno autoempatia, czyli przyjazne i wspierające podejście do samego siebie. Bycie swoim najwierniejszym przyjacielem, który nie podstawia nogi w trudnych chwilach i nie przeobraża się we wroga – oto niezbędny zabieg pielęgnacyjny dla zdrowia psychicznego.
Przykład?
Czy w Twoim otoczeniu jest ktoś, kto zawsze życzy Ci dobrze i bezwarunkowo stoi po Twojej stronie, bez względu na okoliczności? Jeśli tak, jesteś szczęśliwcem, a jeśli nie, to pomyśl o kimś, kto wg Ciebie postępuje lub postępowałby w taki sposób. Może to Twój nieżyjący już pradziadek, a może nauczyciel, czy jakaś osoba publiczna, którą podziwiasz. Wyobraź sobie, co do Ciebie mówi, jak się do Ciebie zwraca, w jaki sposób Ciebie traktuje, kiedy cierpisz (ale też i wtedy, kiedy się cieszysz). Czy wytyka Twoje błędy i wyszukuje Twoje najsłabsze cechy? Czy jednak działa jak opatrunek na ranę, cierpliwie czekając i pozwalając jej się zagoić? Pomyśl, co by powiedział do Ciebie w różnych momentach dnia, choćby teraz, kiedy czytasz ten tekst. Spróbuj w podobny sposób zacząć zwracać się do siebie. Na pewno będziesz się inaczej zachowywał, czuł i myślał, wiedząc, że za plecami masz wparcie, a nie ciągłą krytykę.
Bierz szczęście we własne ręce
„Hasło fajne, ale nierealne“ – powiesz – „nie mam wpływu na to co się dzieje wokół mnie; na to, że stracę pracę, albo bliską osobę; niemożliwe, żebym wziął odpowiedzialność na siebie w takich momentach, to po prostu nie zależy ode mnie“. A ja Ci na to odpowiem – oczywiście, że jest to niemożliwe. Tak samo, jak niemożliwe jest, żeby doświadczać szczęścia jedynie dzięki zewnętrznym okolicznościom. Wszystko, co dostajesz z zewnątrz, równie dobrze możesz stracić – pieniądze, dom, miejsce pracy, czy żonę. Dlatego, jeśli jedynym źródłem Twojego szczęścia będą zewnętrzne atrybuty życia, to znaczy, że jest ono od nich mocno uzależnione. Co więcej, to, co wydaje się, że powinno Cię uszczęśliwić, często zamienia się w wielkie rozczarowanie. Nowy samochód, droższy o 100% od poprzedniego, wcale nie sprawi, że poczujesz się o 100% lepiej za kierownicą. Ale zewnętrzne okoliczności to tylko jedna połowa całości. Drugą jest to, co znajduje się wewnątrz Ciebie: co czujesz, jak myślisz, jakie rytuały praktykujesz, z jakim nastawieniem witasz dzień. Na to masz bardzo duży wpływ. A najlepszym sposobem, by wziąć szczęście we własne ręce, jest właśnie higiena psychiczna.
Przykład?
Załóżmy, że bardzo ciekawisz się Ameryką Południową i od zawsze chciałeś ją zobaczyć. Ale… dziwnym zbiegiem okoliczności – jak to czasami w życiu bywa i kompletnie niezależnie od Twoich decyzji – znalazłeś się w Azji. Nie miałeś na to wpływu, splot wydarzeń uniemożliwił Ci wyjazd do Ameryki, ale w niezrozumiały dla Ciebie sposób, otworzył drzwi na Azję. Nie jest to Twój ukochany i wymarzony kontynent. I to jest właśnie moment, w którym bierzesz szczęście we własne ręce – lub nie. Możesz, będąc w Azji, tęsknić za Ameryką i narzekać, jakie życie jest niesprawiedliwe, jak wiatr wieje Ci w oczy. I to będzie prawda, okoliczności zablokowały Ci dostęp do marzenia. Ale możesz też cieszyć się faktem, że podróżujesz i odkrywasz nowe lądy. Coś, co początkowo wcale nie było Twoim celem ani planem właśnie przekształciłeś w autentyczny powód do radości i szczęścia. Takie nastawienie można streścić słowami: wyznaczam sobie cele, mam marzenia, ale nie skupiam się jedynie na efekcie końcowym, a na drodze, która do nich prowadzi. A jeśli ta droga zaprowadzi mnie gdzie indziej, to tam też mogę doświadczyć szczęścia. Każdy z nas ma swoje Ameryki i Azje. Szukamy jednego, a znajdujemy drugie. Możesz opłakiwać to pierwsze. Ale równie dobrze możesz dostrzec plusy drugiego – biorąc w ten sposób szczęście we własne ręce.
Rozwijaj się
Chodzą w tej samej fryzurze od dziesięcioleci, ubierają się w tym samym stylu, co w latach 60-tych i nigdy nie zmieniają wystroju wnętrza swojego domu. Znasz takich ludzi? Spotykasz taką osobę od czasu do czasu i myślisz sobie – „Wow! Ja bym tak nie mógł.” Ale czy Ty na pewno też tak nie robisz? Weź pod uwagę nie fryzurę, czy kolor terakoty w Twojej łazience, ale sposób myślenia, wyciągania wniosków, komentowania rzeczywistości, który uskuteczniasz codziennie. Czy przypadkiem nie myślisz o swoich znajomych tak samo, jak 5 lat temu? A może patrzysz na swoje dzieciństwo w ten sam sposób, co 10 lat temu? A może szczególnie przywiązałeś się do niektórych stwierdzeń, typu: „życie jest ciężkie i nikt nie mówił, że ma być lekko”, i powtarzasz je już od wielu lat? Jeśli tak, to czas najwyższy wprowadzić troszkę higieny psychicznej i zainwestować w rozwój. Pamiętaj, że mózg to detektor niespodzianek, wysila się, kombinuje i rozwija pod wpływem nowości. Wyostrzasz swoje umiejętności i możliwości intelektualne wtedy, kiedy stykasz się z czymś po raz pierwszy. Ale przy piątym czy dziesiątym razie, mózg włącza autopilota i rozsiada się wygodnie w fotelu. Jeśli chcesz zadbać o higienę psychiczną, czas na zmiany, nowości i zakręty odchodzące od drogi głównej w różne strony.
Przykład?
Zacznijmy od tego, że rozwój to nie widowisko, gdzie kurtyna się podnosi i odtąd wszystko wygląda inaczej. Wszelkie rozwojowe czynności i nawyki wielkością dorównują ziarenkom piasku. I to jest plus, bo każdy jest w stanie ogarnąć i poradzić sobie naraz z czymś tak niewielkim. Jeśli nie masz sił ani ochoty wybrać się na godzinny trening na siłowni, wyjdź na 5-minutowy spacer. Jeśli nie wyobrażasz sobie długiej sesji medytacyjnej, to zamknij oczy na jedną minutę i poobserwuj swoje myśli. Jeśli nie masz czasu na czytanie inspirującej książki – przeczytaj jeden artykuł z internetu, to potrwa w porywach do 5 minut. Nawet, jeśli zaczniesz od minimalnych zmian, takich jak jedno jabłko dziennie, to powtarzane codziennie będą podlegać efektowi kuli śnieżnej. Po jakimś czasie zmiana rozrasta się i promieniuje na inne aspekty życia. Najpierw zaczniesz chodzić na spacery, a po jakimś czasie nabierzesz apetytu na coś zdrowszego na obiad. Kiedy zaczniesz jeść zdrowiej, będziesz lepiej spał. Kiedy lepiej śpisz, Twoja pamięć i koncentracja ulegają poprawie. Gdy łatwiej Ci jest skoncentrować się, sięgasz po książkę na temat zdrowego stylu życia. I tym sposobem kula toczy się dalej, przybierając na sile i rozmiarach. Ale wszystko zaczyna się od ziarenka piasku. Zastanów się, czym ono jest w Twoim przypadku? Poszukaj tego małego i niepozornego elementu, od którego mógłbyś zacząć swój rozwój. I dla zachowania higieny psychicznej – nie czekaj dłużej, tylko sięgnij po niego już dziś.
Kontroluj swoje otoczenie
Serwisy informacyjne, wiadomości i codzienną prasę wykluczyłam z mojego życia wiele lat temu. Przedtem – owszem, byłam bardzo na bieżąco z wydarzeniami z kraju i ze świata. Każdy dzień zaczynałam od świeżej gazetki, kilku serwisów, a kontynuowałam go ze stale grającą ulubioną radiową Trójką w tle. I tak całymi dniami. Dziś nie mam pojęcia, co się dzieje na scenie politycznej, ile wypadków drogowych spowodowali pijani kierowcy w tym miesiącu, ani na jak długo zamrożono podwyżki dla budżetówki. Dlaczego odcięłam się od niusów? Ponieważ ich lwia część to negatywne wieści: kryzysy, kradzieże, przekręty, afery polityczne lub tragiczne wypadki. Ktoś mógłby powiedzieć, że filtruję rzeczywistość i dopuszczam do siebie tą ładniejszą. I ma rację – tak dokładnie robię. Innymi słowy kontroluję swoje otoczenie tak, by służyło i wpływało pozytywnie na moje życie, a nie szkodziło mi. Polecam to każdemu, bo odkąd nie otaczam się takimi informacjami, moje życie zrobiło się cichsze, spokojniejsze, zdrowsze, a ja jestem bardziej pozytywną osobą.
Przykład?
Jeśli wybrałeś jakąś rzecz, której wyeliminowanie z Twojego otoczenia przyniesie Ci wiele korzyści, tak jak w moim przypadku oglądanie wiadomości, to pomożesz sobie, jeśli zamienisz ją na zdrowszy odpowiednik. Ciągła walka ze sobą, by powstrzymać się od czegoś, co stale kusi, nie zadziała na dłuższą metę. Nasz system „stop” jest dość słaby – żeby nie wziąć do ręki panierowanego udka kurczaka, albo wuzetki, umysł musi przetworzyć wiele informacji drogą wysiłkową, przeanalizować je i przetrawić. Dlatego poleganie jedynie na nim jest bardzo ryzykowne. Wystarczy, że jesteś zmęczony, a Twój system „stop” nie będzie miał sił powstrzymać Cię przed niezdrową kolacją, czy oglądaniem godzinami telewizji. Dlatego wyłączenie telewizora nie załatwi sprawy na dłuższą metę. Podobnie jak niejedzenie cukru, czy niepalenie papierosów będzie bardzo trudne. Lepiej oprzeć się na systemie „działaj”, który jest silniejszy i nie wyczerpuje naszych rezerw energii. Innymi słowy, jeśli wyłączenie serwisów telewizyjnych, czy odłożenie gazety to dla Ciebie za dużo, lepiej nie rób tego, ale przerzuć się na inną gazetę, albo na inny kanał – może jakaś komedia albo dokument. Analogicznie, lepiej zacząć jeść owoce jako przekąski, niż nie jeść nic pomiędzy posiłkami wtedy, kiedy zwyczajowo sięgałeś po słodycze. Czy też kupować prasę o urządzaniu wnętrz, albo podróżowaniu, w zamian za dzienniki epatujące negatywnymi niusami.
To tylko 5 punktów, ale jak wspomniałam wcześniej, lista jest szeroko otwarta i tak długa, że można na ten temat napisać książkę, a nie tekst na bloga. Ja dodaję do niej jeszcze życzliwe relacje z innymi ludźmi, ćwiczenia fizyczne, zdrowy sen, dbanie o pracę i jej większy sens, kontakt z przyrodą, ciszę, i wiele, wiele innych.
A Ty? W jaki sposób utrzymujesz higienę psychiczną w swoim życiu?
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)