Pamiętam obiady u babci, które zaczynałam jeść pierwsza, a kończyłam ostatnia długo po tym, jak już wszyscy odeszli od stołu (to dopiero slow food!)
Babcia zmywała naczynia, a ja jadłam. Pakowała resztki do lodówki, a ja wciąż jadłam. Chowała do szafy haftowany obrus, przecierała duży błyszczący stół, a ja – tak tak – ja jeszcze jadłam.
Potem siadała na krześle obok mnie i obserwowała jak nadal jem obiad. Ten sam, do którego zabrałam się jakąś godzinkę wcześniej.
Przez ten cały czas zawsze mi powtarzała: „nie spiesz się, powoli, nikt Cie nie pogania, jedz tak, jak lubisz”.
Nie wiem, czy lubiłam tak powoli jeść. Chyba prostu nie umiałam inaczej.
Jestem przekonana, że gdyby nie przyjazna postawa mojej babci, wychodziłabym od niej albo bardzo zestresowana, albo głodna.
Tak właśnie wygląda przyjazne wsparcie – w przeciwieństwie do krytyki. Pierwsze pozwala Ci być sobą i zachęca, żeby iść dalej, nawet jeśli zmierzasz do celu bardzo powoli – a drugie nie.
Samokrytyka wcale nie dodaje motywacji
„Jak będę dla siebie łagodna i cierpliwa to stracę motywację do działania.” – tak brzmi główny zarzut przeciw autoempatii.
Mówiąc inaczej, boisz się, że kiedy stracisz bat nad głową, to nie zmobilizujesz się do pracy, nauki, sprzątania domu tudzież diety bezmuffinkowej.
Bo kiedy wiesz, że grożą Ci ostre cięgi, chcesz ich uniknąć. I właśnie ta obawa ma (rzekomo) Cię uskrzydlać i dodawać motywacji.
Cieszę się, że moja babcia nie dochodziła do takich wniosków w sprawie mojego żółwiego tempa w jedzeniu. Choć nie była naukowcem, to być może instynktownie wyczuwała to, czego dziś dowodzą badania.
Okazuje się bowiem, że popularne przekonanie „samokrytyka = motywacja” to mit. Tak to nie działa.
A więc jak działa? Dla przykładu prześledźmy spotkanie motywacji z samokrytyką. Sam zobaczysz jak to wygląda z bliska.
Załóżmy, że postanawiasz ćwiczyć jogę. Kiedy pilnujesz grafiku – wszystko idzie śpiewająco. Do czasu, kiedy nastaje ten pamiętny dzień. Ten, który przychodzi do każdego z nas. Ten, w którym po prostu nic Ci się nie chce.
Nic szczególnego się nie dzieje. Nie masz kontuzji. Słonko świeci. Ale Ty po prostu nie masz ochoty dziś ćwiczyć i idziesz na wagary.
„Oho, motywacja znika! To znak, żeby trochę siebie skrytykować, wtedy z pewnością pojawi się ponownie” – taki komentarz słyszysz w głowie i od razu zabierasz się do roboty.
Robisz sobie wyrzuty.
Straszysz wizją przyszłości: „Jak utrzymam pracę i rodzinę, skoro nie potrafię utrzymać jednego nawyku?”.
Albo gnębisz siebie przeszłością: „Jak zwykle. Jeszcze nigdy nie dotrzymałem sobie słowa”.
Do tego dorzucasz porównania: „Ci ludzie z youtube’a są po prostu lepsi ode mnie”.
No i nie obyło by się bez dobrego i starego: „Co ze mną nie tak?”.
Teoretycznie jest to ten moment, w którym motywacja powinna skierować Cię prosto na matę do jogi i sprawić, że będziesz ćwiczył jak szalony.
Ale… powiedz szczerze: czy tak się dzieje? Masz na to ochotę w tej sytuacji?
No nie za bardzo.
I wcale się nie dziwię. Bo samokrytyka nie motywuje. Robi za to coś innego – rodzi lęk przed porażką. Bo wiesz, że przy kolejnym kiepskim dniu znowu czeka Cię lodowaty prysznic krytyki, wyrzutów i porównań. A z takim zapleczem już bardzo niedaleko do rezygnacji z całego przedsięwzięcia.
Klucz do motywacji to autoempatia
A jak sprawa przedstawia się w przypadku autoempatii i motywacji?
Może na początek powiedzmy sobie, czym jest autoempatia. Bo powiedzieć, że odwrotnością samokrytyki to stanowczo za mało.
Jak sama nazwa głosi, autoempatia to przede wszystkim łagodny, przyjazny, wspierający i empatyczny stosunek do samego siebie.
Na pewno przyjmujesz taką postawę względem innych. Na przykład do kogoś bliskiego, do dzieci, czy zwierząt. Autoempatia to właśnie coś takiego, tylko że w tym wypadku kierujesz ją do siebie.
Jeśli to dla Ciebie pierwsze spotkanie z autoempatią – zapraszam do tekstu o wszystko mówiącym tytule „Co to jest autoempatia – jeśli widzi to słowo po raz pierwszy w życiu, zaraz wszystko stanie się jasne”.
I jeszcze tu: „Nie, autoempatia to nie to samo co egoizm”.
A najlepiej jeszcze tu: „Jak poprawić poczucie własnej wartości? – Rzecz najważniejsza: zastąpić je autoempatią”.
No dobra, jeszcze jedna rekomendacja, obiecuję, że już ostatnia :-) „Nie wiesz jak wspierać i pomagać sobie? — Odkręćmy to”.
Tak więc, jeszcze raz odtwarzamy ten sam scenariusz: joga, postanowienie, wstępne sukcesy, aż przychodzi czas na pierwsze porażki. Motywacja leci na łeb na szyję. Co tym razem robisz?
Tym razem zamiast krytykować siebie, próbujesz zrozumieć swoje położenie. Stajesz po swojej stronie i mówisz do siebie: „nie spiesz się, nikt nie pogania, powoli”.
Tu następuje najważniejszy zwrot akcji.
Podczas gdy samokrytyka wprowadza stres i lęk przed porażką, który może prowadzić do rezygnacji, autoempatia buduje ciepłą atmosferę, odpręża i pozwala złapać oddech.
Zaczynasz się czuć bezpiecznie. Zauważasz, że jednorazowe wagary wcale nie oznaczają końca świata. Że każdemu czasami się nie chce.
Coś, co samokrytyczne głosy określały porażką i katastrofą, autoempatia nazwie „zrób sobie przerwę, odpocznij, powoli”.
W ten sposób o wiele szybciej odpuścisz sobie poczucie winy, towarzyszące mu napięcie, i nawet nie orientując się kiedy, wrócisz na matę.
A jak to wygląda w praktyce?
To tyle na temat teorii. Jeśli chodzi o praktykę – nie jest tak trudno, jak Ci się wydaje. Ponieważ tam, gdzie pada deszcz, także świeci słońce, gdzie jest góra, znajdzie się i dolina. Jeśli masz w sobie samokrytykę, to na drugim końcu tego kija chowasz zapasy empatii.
Zresztą korzystasz z nich bardzo często. Tylko że do innych ludzi lub zwierząt. Zrób to samo, tylko tym razem nakieruj ją na siebie.
Kiedy zawita do Ciebie ten dzień, w którym niczego się nie chce, zamiast krytykować siebie na czym świat stoi, zrób coś innego. Powiedz sobie:
“Chcę ćwiczyć jogę, mówić po angielsku i zdrowo jeść, tylko nie dziś. Jak mogę sobie w tym pomóc? Czego dzisiaj potrzebuję?”
Już samo takie pytanie zmienia atmosferę, w której żyjesz 24 na dobę, czyli w Twojej głowie. A jeśli odpowiedź nie pojawia się od razu, śmiało, skorzystaj ze słów mojej babci i zacznij od: “nie spiesz się, nikt nie pogania, powoli, spokojnie, daj sobie czas.” Może Ci pomogą.
Mi pomagają.
W komentarzach poniżej daj mi znać:
- Co najczęściej robisz, kiedy brakuje Ci motywacji do działania?
- Co sądzisz o autoempatycznym podejściu, które opisałam w tekście?