Skąd pochodzi dobra energia
Wszystkie poniższe propozycje to źródła dobrej energii. Ale ta lista, jeśli tylko chcesz, może być znacznie dłuższa i skrojona na Twoją miarę. Poniżej 4 konkretne lokalizacje, z których wartko płynie pozytywna energia. Nic, tylko ją łapać wiadrami.
Słowa
„Narzekanie, plotkowanie, czarnowidztwo, sarkazm, bajdurzenie i wiele odmian marudzenia – to pokaźna dziura w wiadrze. Przez nią ucieka pozytywna energia, nadzieja, wesołość i ufność.“ – tak pisałam ostatnio, a dziś odwrócę tę monetę. Bo przecież słowa nie tylko potrafią psuć i ranić. Ale odpowiednio dozowane leczą, koją, terapeutyzują i wyzwalają.
Krótkie ABC
Ale co mówić i jakich słów używać, żeby bilans wyszedł na plus? W poszukiwaniu odpowiedzi sięgnęłam do naukowych opracowań tematu. One podpowiedziały mi, że najlepiej na tym wyjdziemy jeśli będziemy:
Ćwiczyć pozytywny język do samego siebie podczas „zwyczajnych, szarych dni”, nie czekając na wyjątkowo stresujący moment. Tak, żeby łagodne słowa stały się codziennym, a nie odświętnym, nawykiem, czyli np:
„Ale świetnie wyszedł mi dzisiejszy obiad, pyszne!”
zamiast:
„Dobra, jakoś sobie poradzę na tej rozmowie o pracę”Trzymać się pozytywnych sformułowań, eliminując słowa o negatywnym i pejoratywnym zabarwieniu, np:
„Mam okazję nauczyć się czegoś nowego!”
zamiast:
„Nigdy w życiu nie robiłam czegoś takiego, nie znam się.”Skupiać się na tym, co chcemy zrobić i jak najlepiej postąpić, niż na tym, czego trzeba unikać, np:
„Czuję się lepiej we własnej skórze, kiedy dbam o siebie.”
zamiast:
„Zrobię wszystko, żeby tylko nie chodzić po lekarzach”
Cierpliwość
Gdyby przyszło Ci kiedykolwiek do głowy, żeby wyhodować sobie trawę bambusową, to byłbyś świadkiem interesującego zjawiska.
Zakładamy, że dbałbyś o nią jak należy. Regularnie podlewał i zapewniał odpowiednie nasłonecznienie, by po kilku miesiącach spodziewać się rezultatów. Niestety, minąłby rok, a Ty niczego byś się nie doczekał. Powiedziałbyś sobie: „Aaa, to pewnie jedna z tych roślin, która zacznie rosnąć na drugi rok”. I dalej dbałbyś o nią jak dotychczas. Jednak, rok później, nadal nie zauważyłbyś żadnych zmian. Trzeciego i czwartego roku to samo. Dopiero po pięciu latach od posadzenia bambus zacząłby rosnąć. I to jeszcze jak! Bo ta roślinka to rekordzista pod tym względem – potrafi piąć się nawet do 2 metrów dziennie!
To czemu, w takim razie, tak długo waha się ze swoim rozwojowym potencjałem? Czy sadzonka mogła być wadliwa? A może problem leżałby w Twoich ogrodniczych zdolnościach? Nic z tych rzeczy. Bambus przez pierwsze kilka lat buduje system ukorzenienia na tyle mocny, by utrzymać w pionie dorastającą nawet do kilkudziesięciu metrów roślinę.
Dzięki temu, uczy nas czym jest cierpliwość. To rozwój, którego owoców przez pewien czas nie widać gołym okiem. Co nie jest tym samym, co stagnacja albo regres. Bo, tak naprawdę, dzieje się, i to wiele – tyle że pod ziemią. Jeśli w taki sposób spojrzysz na swój rozwój, to z pewnością o wiele więcej energii zgromadzisz, niż wydasz.
Ciekawość
„Ciekawość to pierwszy stopień do piekła“ – pod żadnym kątem nie zgadzam się z tym dziwacznym porzekadłem. Na moje ucho to powinno brzmieć: „Ciekawość to pierwszy stopień do szczęścia” – bo to wielkie źródło pozytywnej i dobrej energii. Kiedy ciekawisz się sobą, światem, innymi ludźmi, to Twój umysł wchodzi w tryb „uczę się”, czyli:
- mogę popełniać błędy,
- nie muszę być perfekcyjną panią domu,
- sprawia mi to przyjemność,
- rozwijam się bo chcę, a nie dlatego, że ktoś mi każe, wymaga, czy wywiera na mnie presję.
John Lennon kiedyś powiedział, że życie z zamkniętymi oczami jest łatwe. A według mnie o wiele łatwiej jest przejść przez życie, dopiero kiedy oczy się otworzy. I to szeroko. Wtedy wiesz dokąd idziesz. Owszem, nie zawsze jest gładko, ale ciekawość działa jak koń pociągowy, który spokojnie i równomiernie prowadzi nawet przez grząski grunt. Bo zawsze zapyta: „A to ciekawe… Co to? Gdzie? Jak? Czemu?“
Słońce
Przyznam Ci się do czegoś.
Od pewnego czasu mam coraz silniejsze wrażenie, że gdzieś wewnątrz mojego ciała, albo umysłu, ktoś zainstalował baterie słoneczne. I że działam na ich napędzie. W jasne, słoneczne dni mój poziom energii jest większy niż podczas tych ponurych. Ale kiedy te drugie zaczynają górować przez dłuższy czas, promienie słoneczne, którym w końcu udaje się przebić przez chmury i dotrzeć do moich oczu, cieszą mnie jak rzadko co innego.
Nie myślę o tym na co dzień. Ale jak już się pojawi to słońce, którego brakowało mi przez pewien czas, to zdaję sobie sprawę, jak bardzo za nim tęskniłam i jak bardzo go potrzebuję.
Słońce – to jedno z wielu źródeł, które napełnia nasze wiadro energetyczne. W słoneczne dni dostajemy premię energetyczną, wtedy wystarczy wyjść z cienia i gotowe. Naprawdę polecam.
A Ty? Którędy łapiesz swoją dobrą energię? Podziel się w komentarzu, chętnie nauczę się innych, ciekawych sposobów na podładowanie akumulatorków :-)