Właściwie każdego dnia o coś, lub o kogoś dbasz. I idzie Ci to na tyle gładko, że nawet nie zauważasz, kiedy to robisz.
W bardziej leniwe dni, oczywiście nie za bardzo chce Ci się zadbać o pranie albo czystość naczyń w zlewie. Wtedy przeciągasz to do dnia następnego (no przecież nic wielkiego się nie stało), albo do terminu bliżej nieokreślonego (może nie wracajmy już do tego tematu, ok?). Jednak nawet wtedy nie kwestionujesz samego dbania. Bo wiesz, że warto, że trzeba, że tego wymaga człowiek, zwierzak, roślina, a nawet rzecz.
Niestety, jeśli wchodzi w grę zadbanie o siebie i swój dobrostan fizyczny, a już zwłaszcza psychiczny, sprawy zaczynają się dziwnie komplikować. Z różnych względów odkrywasz, że jesteś statystycznym outsiderem od tej szeroko zataczającej swoje koła zasady.
Dbanie o siebie staje się tematem na tyle śliskim, że aż obślizgłym. Nawet sama myśl od razu napawa wątpliwościami, sceptycyzmem i odruchową wręcz krytyką: „Czy powinienem? Czy mogę? Jakoś tak dziwnie. Wyjdę na egoistę.”
Czemu tak jest?
No dobra, najpierw zaczniemy z grubej rury, a potem… będzie tylko trochę lżej. (Skoro to czytasz, to pewnie wiesz, że prawdziwy rozwój do łatwych rzeczy nie należy.)
No to jedziemy:
Powód numer jeden – zaniedbanie w okresie dzieciństwa
Osoby, które w dzieciństwie doświadczały przemocy, porzucenia albo zaniedbania, w dorosłym życiu same mogą mieć problemy z zadbaniem o siebie – mówią liczne i mądre książki autorstwa psychologów i terapeutów. Innymi słowy – czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
A czym nasiąka osoba, którą emocjonalnie porzucano, albo w inny sposób zaniedbywano?
A no tym, że dbanie o nią w ogóle nie wchodzi w grę – bo z jakiego powodu miałaby myśleć inaczej, jeśli przez lata była zaniedbywana przez innych.
Że nie poświęca się jej uwagi i czasu – bo w dzieciństwie też tego nie doświadczyła.
Że nie okazuje się jej ciepła, cierpliwości i wsparcia – bo wcześniej takiego wsparcia nie miała.
Że ona generalnie mało się liczy – bo kiedyś też czuła, że nie jest ważna.
To zdecydowanie wystarczy, żeby potem zostało to z nią na długie, długie lata.
Więc, jeśli należysz do takich osób, to niedziwne, że dbanie o siebie jakoś Ci nie leży i wydaje się obce, dziwne, nieznane. Mało tego, w momencie, w którym w ogóle słyszysz o takim pomyśle, jak zadbanie o siebie, od razu czujesz się nieswojo, niekomfortowo – co z kolei pociąga za sobą krytykę, dezaprobatę, o ile nie kpinę albo irytację, tak przecież głupim pomysłem.
Powód numer dwa – brak potrzeby zadbania o siebie
Nawet jeśli przyjmiemy, że hipotetycznie nie zniechęcasz się samą ideą dbania o siebie, to możliwe, że trudności pojawią się przy jego realizacji.
Koncept dbania o siebie zakłada znajomość swoich uczuć i zrozumienie swoich potrzeb. W końcu żeby sobie pomóc – musisz wiedzieć, co czujesz i czego potrzebujesz. I tu znowu wciska się hamulec.
Bo jeśli w przeszłości rzadko kto o Ciebie dbał, rzadko kto zwracał uwagę na Ciebie, Twoje emocje i potrzeby – to Ty najpewniej zacząłeś robić to samo. Odsunąłeś je gdzieś na dalszy plan, bo były o wiele ważniejsze rzeczy, które na bieżąco angażowały całą Twoją energię: na przykład jak przetrwać.
Możliwe, że odsunąłeś je tak daleko, że nawet zapomniałeś, jak one w ogóle wyglądają. Nauczyłeś się zaniedbywać siebie, nawet nie wiedząc dokładnie, kim to „siebie” jest. Dlatego to nie jest takie łatwe, żeby nagle zacząć o to samo „siebie” dbać.
Więc nawet jeśli dbanie o siebie nie budzi Twojej odrazy, to całkiem możliwe że budzi konsternację.
Powód numer trzy – zamknięcie się na emocje
Dbanie o siebie, codzienna relacja ze sobą na przyjaznej stopie, cierpliwość do siebie, łagodny sposób mówienia do siebie, wyrozumiałość i ciepło do siebie – czyli coś, co nazywam autoempatią, to wszystko rozgrywa się bardziej w rejonie emocji niż logicznych wyliczeń. I dla osób, które zostały skrzywdzone w dzieciństwie, emocje mogą się bardzo źle kojarzyć.
Ale jak to? A no tak to, że jeśli Twoi rodzice, lub inne osoby, które miały swój „wkład wychowawczy” w okresie dzieciństwa, nie rozumiały swoich emocji i nie potrafiły ich wyrażać w zdrowy sposób, albo jeśli byłeś karany werbalnie lub niewerbalnie za okazywanie emocji, to na takim tle emocje zapadają Ci w pamięć jak coś, co sprowadza same problemy.
A jak uniknąć tych kar? – najprościej: pozbyć się emocji. Wiesz jednak, że nie jest to możliwe, więc robisz drugą w kolejności „najlepszą” rzecz: zamykasz się na emocje. Zaprzeczasz, blokujesz, tłumisz. Amba fatima, było i nima. Problem rozwiązany, a kary znikają.
Niektórzy próbują omijać emocje swoje i innych, szerokim łukiem i nigdy na ten temat nie rozmawiają. Inni nie chcą nic czuć, przez co popadają w nałogi. A są i tacy, którzy twierdzą otwarcie, że emocje nie istnieją, albo są przeszkodą w życiu i dowodem na niedojrzałość osób, które je okazują.
W konsekwencji czego, podobnie też patrzą na jakiekolwiek przejawy troski o siebie. Sami się w to nie bawią, a nawet i przeszkadza im autoempatia poruszana przez kogoś innego.
Jasne, że w trzech punktach nie obejmę złożoności tematu, dlaczego czasami tak trudno o siebie zadbać. Jednak myślę, że jest to całkiem przyzwoity punkt wyjścia.
Jeżeli rozważasz dbanie o siebie, ale nie masz pojęcia, jak się za to zabrać, zajrzyj do tych tekstów, tam znajdziesz 12 punktów (podzielonych na 4 teksty) pełnych podpowiedzi:
- „Jak zatroszczyć się o siebie – 12 podpowiedzi, część I”
- „Jak zatroszczyć się o siebie – 12 podpowiedzi, część II”
- „Jak zatroszczyć się o siebie – 12 podpowiedzi, część III”
- „Jak zatroszczyć się o siebie – 12 podpowiedzi, część IV”
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)