Posmuć się, wyżal i nazłość – ile tylko potrzebujesz. Gdybyś jednak chciał po tej burzy emocji znowu ujrzeć słońce – czytaj dalej.
Dlaczego rozczarowanie wcale nie jest takie złe
Rozczarowanie to z zasady nieprzyjemna sprawa i wcale temu nie zaprzeczam. Ale! Skoro wszystko na tym świecie ma dwie strony: jasną i ciemną, ciekawą i nudną, naturalną i instagramowo wypolerowaną, to – jak już się pewnie domyślasz – rozczarowanie też.
Pierwszy powód, dla którego dobrze jest czasami się rozczarować
Jak sama nazwa wskazuje – roz-czarowanie spełnia taką funkcję, że zdejmuje czary.
Czar, który do tej pory coś przysłaniał, nagle – pstryk – znika, magiczna bańka pęka, a Ty wracasz na ziemię. I raczej rzadko bywa, że jest to powrót miękki, częściej z hukiem, dlatego boli.
Jednak, kiedy już zaleczysz siniaki, dochodzisz do wniosku, że teraz widzisz coś albo kogoś o wiele wyraźniej.
Czasami mówimy: „do tej pory oszukiwałem siebie”, albo: „widziałem tylko to, co chciałem zobaczyć”, albo: „teraz już wiem, jak cała sprawa naprawdę wygląda”. No tak, czary prysnęły, dzięki czemu stać Cię na większy obiektywizm niż przedtem.
Magia owszem, ma swoje zalety i lubimy być oczarowani czymś lub kimś. Jednak nawet na przedstawieniach prestidigitatorskich chcemy wskoczyć za kulisy, by zobaczyć „jak on to robił?”, innymi słowy dowiedzieć się prawdy, czyli – roz-czarować cały show.
Rozczarowanie spełnia właśnie taką funkcję – udziela nam odpowiedzi.
Co nie jest specjalnie przyjemne, bo nagle dowiadujesz się, że filiżanka jednak wcale nie lewituje a jedynie unosi się na cienkim czarnym druciku. Albo że idealne małżeństwo znajomych, które brałaś za przykład, to tylko pozory. Albo że nieskazitelna cera to po prostu gruba warstwa makijażu.
„To jest właśnie ta wielka magia?” – myślisz sobie. Tak, to ta wielka magia. A Ty już o tym wiesz. Brawa dla Ciebie.
Drugi powód, dla którego dobrze jest czasami się rozczarować
Pierwszy powód mówi: „Rozczarowałeś się? Tym lepiej dla Ciebie”, bo teraz wyraźniej widzisz otaczającą Cię rzeczywistość. Za to drugi powód powie: „Rozczarowałeś się kimś? Tym lepiej dla niego”.
Zacznijmy od tego, że żeby się kimś rozczarować, najpierw trzeba mieć o nim (przynajmniej względnie) dobre zdanie. Na przykład, uważasz, że ta pisarka to na bank chodząca mądrość, przecież jej książki są takie głębokie. Albo Twoja ulubiona postać na youtube, na której filmy wyczekujesz w każdy wtorek i czwartek to na pewno ktoś wyjątkowy i ponadprzeciętnie ciekawy. Albo autorka ulubionego bloga (na przykład takiego jednego o autoempatii i uważności) to musi być niesamowicie zrównoważona osoba.
Czyli Twoja opinia na czyjś temat zajmuje dość wysokie, o ile nie wyjątkowo wysokie, noty.
Do czasu…
Kiedy to pewnego, początkowo pięknego dnia dowiadujesz się, że Twoja ulubiona pisarka zostaje złapana na popełnieniu plagiatu. Youtubowy idol udziela wywiadu i niestety nie ma absolutnie nic ciekawego do powiedzenia. A rzekomo zrównoważona i opanowana autorka ukochanego bloga panikuje i wymachuje rękoma na widok choćby najmniejszej ćmy lub motyla.
Czyli rozczarowanie gotowe. I – co pewnie chwilowo Ciebie zaskoczy – tym lepiej dla nich wszystkich!
A wiesz dlaczego? Bo do tej pory te wszystkie osoby nosiły na sobie ciężar, który Ty im nałożyłeś na plecy (i nieważne czy faktycznie go czuły czy nie, skupmy się teraz na Tobie a nie na nich).
Według Ciebie miały być nieskazitelnie mądre, rozsądne, ciekawe i nietuzinkowe. Ciągle i zawsze.
Bo gdybyś tak nie uważał, to byś nie się rozczarował ich chwilowym brakiem formy, albo potknięciem, głupotką, albo po prostu ich kiepskim dniem.
Natomiast Twoje rozczarowanie robi świetną robotę, bo ten ciężar z nich zdejmuje. W jednej chwili dowiadujesz się, że to zwykłe osoby, które też potrafią czasami zachowywać się nierozsądnie, podjąć jakąś bardzo złą decyzję, albo niekiedy wyglądać niezbyt urodziwie.
Kiedy rozczarowujesz się kimś, to nie tylko dostrzegasz ich naturalną, bardziej ludzką czyli (czytaj omylną) stronę, ale także przestajesz wymagać od nich sprostania Twoim raczej zbyt wygórowanym wymaganiom.
Uff… jakaż to ulga dla nich wszystkich. Prawda?
Ale! Gdyby tak bardziej się w to zagłębić, to dla Ciebie też. No bo owszem, fajnie jest mieć autorytety, ale z drugiej strony warto też pamiętać, że ludzie, których uwielbiasz, podziwiasz i cenisz są nadal tylko ludźmi, i zdarza im się powiedzieć głupotę albo chodzić w podziurawionych skarpetkach.
Tak jak Tobie czy mi.
Także, jeśli spotka Cię kolejne rozczarowanie, spokojnie, daj sobie trochę czasu, a potem wróć do tematu i pomyśl sobie, jakie to czary prysnęły i czy są jakieś tego dobre strony. Bo raczej zawsze coś dobrego się znajdzie.
Daj znać, kto (lub coś) Ciebie ostatnio rozczarował. I czy dostrzegasz tego rozczarowania dobre strony.