Daj sobie spokój z usilnymi staraniami, żeby być „normalnym człowiekiem”

Daj sobie spokój z usilnymi staraniami, żeby być „normalnym człowiekiem”

Powiem Ci, że im dłużej żyję (4 dyszki w tym roku) tym z większą pewnością śmiem twierdzić, że ludzie nie dzielą się na „tych normalnych” i „tych nienormalnych”. Taki podział w ogóle nie istnieje.

Istnieje za to planeta Ziemia, która nosi na sobie prawie 8 miliardów… świrusów. I to bez ani jednego wyjątku. A jedyny podział to: albo jesteś świrusem, który zdaje sobie z tego sprawę, albo takim, który nie ma o tym bladego pojęcia.

Poniżej – krótki opis naszego świrowania w czterech punktach:

  1. Nasze dzieciństwo nie może się skończyć bezurazowo

    Jak wiadomo, dzieci mają delikatną skórę, wyjątkowo podatną na wszelkie uszkodzenia (jak to natura sobie wykombinowała, to ja nie wiem) – zwłaszcza kiedy po kilku miesiącach leżenia w betach zaczynają nabierać ochoty na stawianie pierwszych kroków.

    Rzecz jasna, dzieci nie potrafią od razu chodzić, ale próbują. A w połączeniu z tą delikatną skórą – katastrofa murowana, to musi w końcu zaboleć.

    I nawet najbardziej uważni i świadomi rodzice czy opiekunowie nie są w stanie doprowadzić nas do dwudziestki w nieuszkodzonym stanie. Dlatego jako dorośli ludzie lądujemy z całkiem pokaźną historię stłuczeń, blizn, sińców, a i nierzadko złamań.

    Nie tylko ciało tak działa, umysł także podlega tym mechanizmom – bo niby dlaczego miałoby być inaczej. Jako dzieci niewiele rozumiemy i jesteśmy bezbronni a jednocześnie ciekawi świata, wnikliwie wszystko obserwujemy, uczymy się, nadstawiamy ucha i chłodniemy od innych energię, nawyki i tendencje. Jak gąbka.

    Dlatego dzieciństwo nie może się skończyć bezurazowo. Każdy w tym czasie nabija sobie jakiegoś guza, także tego emocjonalnego – i w ten oto sposób rodzą się nasze świrowania.

    Dlatego wszyscy stajemy się, chcąc nie chcąc, świrusami. Tyle że każdy na inny, unikatowy i absolutnie niepowtarzalny sposób.

    A zatem, daj sobie spokój z marzeniami typu: „ze mną wszystko jest w porządku”, albo: „teraz, jak już mam hipotekę i ślub, to znaczy, że poukładałem sobie życie”. A guzik. Jesteś świrusem, tyle że z domem i obrączką na palcu.

    Daj sobie spokój też z porównaniami: „a tamten to taki mądry, z cudownym życiem, nie to co ja”. Niezły żart. „Tamten” to taki sam świrus, co ja, czy Ty, tylko że na inny sposób.

    Nie słuchaj tego, co ludzie mówią, bo pokazują Ci tylko to, co już przeszło selekcję „do pokazania na światło dzienne”, a częściej obserwuj, czego nie mówią, co robią, jak żyją, jak reagują i jak się czują.

    Każdy ma swoją scenę i swoje kulisy. I nawet jeśli na scenie jest pięknie i zachwycająco, to za kulisami kryje się świrowanie i bałagan. Tylko że niektórzy zdają sobie sprawę z tego bałaganu a i nawet próbują go jakoś ogarniać (choć to bardzo trudne, bo bałagan tworzy się ciągle, na bieżąco) a inni nie robią z nim nic.

  2. Bez względu na czasy, człowiek zawsze był, jest i będzie świrusem

    Wiem, że zwłaszcza w 21 wieku mamy niesłychanie wysokie mniemanie o sobie i tak samo wysokie wymagania wobec siebie.

    Chcemy tytułów, metraży, uznania, ściśle wytyczonych sukcesów i wielu innych „dowodów na to, że teraz to już ze mną wszystko w porządku”.

    Tak jakby człowiek, który zamieszka w nowym miejscu, nagle uwalniał się automatycznie od swojej pogmatwanej przeszłości. A gdzież tam. Ta przeszłość idzie za nim wszędzie jak cień, gdziekolwiek się nie poruszy.

    O wiele lepiej na tym wyjdziesz, jeśli na każdym etapie życia, z wielkim domem czy tiny house (znasz? moim zdaniem świetna sprawa!), zapytasz siebie „a obecnie to pod jakim kątem najbardziej świruję?”. To będzie o wiele lepsze pytanie.

    Bo w jakiś sposób na pewno świrujesz. Może nie tak samo jak kiedyś, ale na pewno jakoś. Zamiast spokojnie, niezależnie żyć, my po prostu jesteśmy świrusami:

    • Sądzimy, że inni nas oceniają, i to na pewno źle oceniają.

    • Podejrzewamy, że jesteśmy najgorsi, wszyscy inni ludzie są lepsi od nas i zasługują na wszystko, a my na nic, lub odwrotnie – to inni ludzie są gorsi od nas i na nic nie zasługują.

    • Zakładamy, że inni ludzie są nam coś winni.

    • Jesteśmy przekonani, że nie mamy żadnej słabości, lub odwrotnie – żadnej wewnętrznej siły.

    • Uważamy, że jesteśmy za brzydcy, za głupi, albo odwrotnie – zbyt piękni, mądrzy i wszyscy tylko nam zazdroszczą.

    • Wydaje nam się, że potrafimy przewidywać, co się stanie, i zamartwiamy się na zapas.

    • Uważamy, że kiedy zapłaczemy, to jest straszne, niepoważne, dziecinne, lub odwrotnie – kiedy się śmiejemy, to jest straszne, niepoważne, dziecinne.

    • Oczekujemy, że inni umieją czytać nasze myśli i powinni wiedzieć czego chcemy.

    • Boimy się, że nic nam nie wyjdzie i czy sobie z tym poradzimy, albo że jak jakimś cudem nam wyjdzie, to jak sobie z tym poradzimy.

    I tak dalej, lista świrowania nigdy nie jest skończona.

    21 czy 12 wiek, człowiek zawsze był, jest i będzie świrusem. I daj sobie spokój z wysokimi wymaganiami „normalności” od siebie i od innych. Lepiej przyjmijmy za pewnik, że całkiem nieźle świrujemy na porządku dziennym.

  3. Najlepiej swojego świrowania nie przemilczać i nie ukrywać

    Bycie dobrym, pięknym i mądrym człowiekiem nie polega na byciu wolnym od świrowania.

    Nie. Taka opcja nawet nie wchodzi w grę. Dobre i mądre życie integruje w sobie świadomość swojego świrowania ORAZ akceptację, a w porywach pracę nad względnym porządkiem za kulisami. Z naciskiem na „względnym”.

    Daj sobie spokój z usilnymi staraniami, żeby być „normalnym człowiekiem”. Lepiej wyjmuj na światło dzienne swoje świrowanie, mów o tym, dziel się tym dobrodziejstwem z innymi, pokazuj, a paradoksalnie lepiej na tym wyjdziesz niż na skrzętnym udawaniu, że nic takiego nie istnieje.

  4. Świadomość własnego świrowania to droga do autoempatii oraz empatii

    I dla jasności, nie mówię Ci: daj sobie spokój ze wszystkim bo jesteś świrusem. Nie. Mówię jesteś świrusem, jak zresztą każda osoba na tym świecie, bez wyjątku. Weź to pod uwagę, bo jeśli wystartujesz z takiego założenia, wtedy może:

    • będziesz miał do siebie kapkę więcej wyrozumiałości,

    • kapkę łatwiej Ci będzie zaakceptować swoje trudniejsze dni,

    • kapkę częściej docenisz swoje dokonania, które nie muszą błyszczeć z daleka, mogą być niewielkie – a to i tak wielka rzecz,

    • może choć kapkę odpuścisz perfekcję, porównywanie się, ściganie na metraże, wagę, metki itpś (i tym podobne świrowanie),

    • może w ten sposób łatwiej Ci będzie przebywać tu, gdzie jesteś, a nie hen tam gdzieś, gdzie myślisz, że już dawno powinieneś być.


Daj znać, na jaki sposób świrujesz? Ja na ten przykład z lekkością tworzę katastroficzne wizje swojej przyszłości, oraz zamartwiam się na zapas. A Ty?

Chcesz się nauczyć, jak podchodzić łagodnie i empatycznie do siebie i do innych?

Zapisz sie do newslettera

i zyskaj dostęp do darmowego mini-kursu
„Jak rozmawiać ze sobą i z innymi, żeby się dogadać, zrozumieć i nie ścigać na argumenty”

2 proste kroki:
Podaj adres email, a następnie kliknij w email potwierdzający, który do Ciebie wyślę :-)

Strona używa plików cookies do prawidłowego funkcjonowania, do celów analitycznych, marketingowych, społecznościowych. Pełna lista cookie wraz z ich opisem znajduje się w Polityce prywatności. Jeżeli wyrażasz zgodę na pliki cookies, kliknij w przycisk „Rozumiem i akceptuję”.

Nie zamykaj tego okna, treść Polityki Prywatności właśnie się wczytuje. Zza chwilkę się tutaj pojawi.