Dziś gościem jest Joan Chittister, siostra zakonna wyznania katolickiego. Nie znam osoby i szczerze mówiąc, z początku nieco się zniechęcam. Nie mam nic przeciwko osobom zakonnym, ale po prostu nie lubię skupiać się na konkretnych religiach, wyznaniach czy nurtach filozoficznych. Wolę poruszać się jak wolny ptak po szerokim przestworze oceanu pomysłów i idei. Ale myślę sobie – to jednak Super Soul Sunday, na tym programie nigdy się nie zawiodłam. Więc oglądam dalej.
Bardzo szybko moje pierwsze wrażenie okazuje się niczym innym, niż krzywdzącym zaszufladkowaniem. Okazuje się bowiem, że gość programu opowiada o samych fascynujących sprawach, a zwłaszcza jedno jej zdanie zostanie ze mną na zawsze i brzmi ono tak: żyć, to znaczy powoli się rodzić [eng. to live is to be slowly born]. Wow! Właśnie tak i nie inaczej, na tym to wszystko polega – pomyślałam.
Wtedy postanowiłam, że w końcu napiszę kilka bardzo osobistych słów: czym dla mnie jest rozwój osobisty i dlaczego jedynie ten temat zajmuje całą przestrzeń Daj Sobie Spokój, oraz 95% mojego czasu i energii.
Rozwój osobisty to niekwestionowane centrum wszechświata. A konkretniej, centrum mojego wszechświata. Tak samo, jak Twojego i wszystkich ludzi. I jedynie taki układ jest drogą do szczęśliwego i zdrowego życia. Gdybym miała stworzyć listę priorytetów, która pomoże w osiągnięciu równowagi wewnętrznej i zadowolenia z życia, to rozwój swojego ja zdecydowanie umieściłabym na samej górze.
Myślisz, że to nieco egoistyczne stawiać siebie i swój rozwój na miejscu pierwszym? A ja pytam – co lub kogo, jeśli nie siebie? Ty, Twoje ciało, umysł i duch, jesteś w centrum wszelkich wydarzeń, tak jak Słońce zajmuje centrum naszego układu planet. Punkt wyjścia to Ty i tylko Ty. Jesteś linią startową relacji z całym światem zewnętrznym.
Tylko poprzez kształcenie się i rozwijanie świadomości zobaczysz siebie jako sprawcę wydarzeń. Kogoś, kto aranżuje sytuacje, doprowadza do realizacji swoich wartości, zasad, i żyje zgodnie z nimi. Kogoś, kto integruje swoje zainteresowania ze swoją pracą i czasem wolnym, a wybór zawodu nie jest przypadkiem, ale dobrze przemyślaną decyzją. Kto zna samego siebie i potrafi sobie zaufać. Kto jest swoim własnym przyjacielem, umie sobie wybaczać i opiekować się sobą. Potrafi świętować swoje sukcesy i uczy się z porażek. Popełnia błędy i miewa dołki, ale wie, że nawet wtedy ma wachlarz opcji, z których korzysta. Pozwala sobie na przeżywanie i okazywanie emocji. Szanuje siebie. Czuje, że ma prawo żyć tu i teraz, w tym miejscu i czasie. Otacza się ludźmi, którzy go doceniają i szanują, a w zamian daje im wiele sam z siebie. Do takich celów i wartości dąży rozwój osobisty rozumiany przeze mnie.
Jest to na pewno najbardziej wymagająca droga, na jaką można się zdecydować. Składa się z mnóstwa drobnych elementów i wszystkie one są ważne. Rozwój osobisty to każdy podjęty krok, każda przeczytana książka, każda przeprowadzona rozmowa, każde przeżyte i przetrawione doświadczenie, które przybliża mnie do mojego ja. Bo to wszystko pomaga zrozumieć kim jestem, co dla mnie jest ważne i jak chcę żyć.
Z teorii i praktyki wiem, że to wszystko wymaga wytężonej pracy nad sobą. Nie wystarczy posłuchać jednej medytacji z doskoku, czy poczytać mądrą książkę, bo akurat nie działa internet. Rozwój osobisty to sposób, w jaki budzę się z rana i przykładam głowę do poduszki wieczorem, oraz wszystko to, co dzieję się pomiędzy. I nie obejmuje to samych słonecznych dni i pozytywnych emocji.
Zawsze jest i będzie coś nowego do nauczenia się, odkrycia, zobaczenia i zasmakowania. I dokładnie w tym tkwi cała zabawa i cała moja radość z życia! Świadomość, że jestem mądrzejsza niż wczoraj, ale jeszcze nie tak, jak będę jutro, daje nadzieję, optymizm, i pozytywną motywację do działania. Bo rozwój osobisty to ciągłe odkrywanie i kształcenie samego siebie, a przez to i wszystkich aspektów życia, pracy, rodziny, zainteresowań itd. Dokładnie tak, jak powiedziała to Joan Chittister – żyć, to znaczy powoli się rodzić. Po trochu. Każdego dnia.
Samolot nie leci idealnie prosto, jest w ciągłym ruchu, non-stop koryguje swoją pozycję względem celu. Tak samo rozwój to niekończący się proces nanoszenia korekt. W samolocie bywają turbulencje, a nawet mrożące krew w żyłach chwile, ale lecisz, dążysz do celu, podziwiając po drodze widoki. Wymagające? Bardzo, ale wydaje mi się, że o wiele trudniej jest pozostać na lotnisku i nigdy nie wsiąść na pokład
Żyć, to znaczy powoli się rodzić. Powoli! Bardzo lubię myśleć o rozwoju osobistym jak o kiełkowaniu. Jeśli ziarno ma wykiełkować, proces zawsze zaczyna się od wewnątrz. Nie da się go przyspieszyć, bo robiąc to na siłę, jedynie zniszczysz nasionko i nie wykiełkuje wcale. A w rozwoju osobistym przez wielkie „R”, wszystko co najlepsze, wykluwa się od wewnątrz. W sobie tylko znanym i najlepszym czasie i tempie.
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)