„Tylko mam jedną wątpliwość – czy przez tą troskę i łagodność do siebie, nie doprowadzę do leniuchowania przez cały dzień pod cieplutkim kocem, bo tak będzie mi wygodnie?”
I kiedy później wracałam do domu, a mróz szczypał mnie w nos, pomyślałam sobie: „To jest naprawdę świetne pytanie!“ A skoro pojawiło się kiedyś w mojej głowie, a teraz u koleżanki, to pewnie i do Ciebie może zawitać.
Muszę więc czym prędzej wyjść mu naprzeciw…
Wygoda to nie to samo co dobro
Wyobraź sobie empatyczną matkę dwójki dzieci, które mają to niesłychane szczęście, że są przez nią bardzo kochane. Ich mama troszczy się o nie, podaje im serce na dłoni, a do tego jest wyrozumiała, cierpliwa i łagodna. Jednym słowem bardzo zależy jej na swoich dzieciach i uważa je za priorytet.
Czy sądzisz, że taka mama karmi swoje dzieci na obiad słodyczami, pozwala nie chodzić im do szkoły, rozrabiać i robić, co się żywnie podoba? Przecież właśnie tego chciałyby dzieci. Więc czemu im na to nie pozwolić?
Czy może jednak codziennie wyprawia je do szkoły, przygotowuje smaczny i zdrowy posiłek, gasi wcześnie telewizor i dogląda, jak odrabiają zadanie domowe z matematyki, po czym pilnuje, żeby poszły wcześnie spać, uprzednio porządnie szczotkując zęby?
Wygoda to nie to samo co dobro. I jeśli spojrzysz sam na siebie, to z pewnością wymienisz wiele rzeczy, które z wygodą nie mają nic wspólnego, a jednak robisz je – dla swojego dobra.
Wstać wcześnie, żeby poćwiczyć, wziąć prysznic i zjeść zdrowe śniadanie, potem poczytać, zrobić notatki i nauczyć się czegoś nowego; przełamać opór, otworzyć się i przyznać do słabości – to wszystko nie zawsze jest wygodne, przyjemne, albo łatwe.
Ale, czy w większości (o ile nie zawsze) jest to dla Ciebie dobre? Zdecydowanie tak.
Nie zawsze wygodna, ale zawsze łagodna
Wygoda, pobłażanie sobie, folgowanie, unikanie problemów i uciekanie od wszystkiego, co może choć trochę zaboleć – oj nie, na pewno nie na tym polega autoempatia.
Tak jak troskliwa mama, której zależy na dzieciach, tak samo i Ty, kiedy zależy Ci na własnym dobru, decydujesz się na to, co lekkie nie jest. Wystawiasz swoją cierpliwość na próbę, przekraczasz i rozciągasz granice komfortu, wychodzisz na scenę i trenujesz nowe umiejętności. Czy jest to lekkie, przyjemne i wygodne? No raczej nie.
Ale jednak robisz to, bo autoempatia to pewnego rodzaju filozofia życiowa, deklaracja, którą spisujesz, sojusz, który zawiązujesz sam ze sobą – w którym to Ty jesteś nadrzędną wartością, a Twój dobrostan to cel numer jeden. Co czasem, a nawet często, pociąga za sobą odważne i zdecydowane ruchy.
Na dobre i na złe
I kiedy dzieci wracają ze szkoły ze łzami w oczach, bo dostały jedynkę, to ta sama mama, która je do szkoły wysłała, teraz będzie te łzy ocierać, pocieszać i pomagać w przygotowaniach do testu poprawkowego. Ta sama mama następnego ranka ponownie spakuje drugie śniadanie, a nawet odprowadzi swoje dzieci pod drzwi szkoły.
Tak samo Ty – jeśli widzisz w sobie przyjaciela, to zapiszesz się na kurs języka, tańca, czy medytacji, albo zaprowadzisz siebie na kolejną rozmowę kwalifikacyjną, siłownię, czy do biblioteki. Po czym będziesz świętować sukces, ale w razie porażki poklepiesz siebie po ramieniu i powiesz, że jutro będzie nowy dzień. A następnego ranka ponownie otworzysz zeszyt, nałożysz buty do ćwiczeń i zaczniesz od nowa.
Grać ze sobą do jednej bramki
Wracając do pytania mojej koleżanki – czy przez przyjaźń z samym sobą nie wylądujesz na sofie nic nie robiąc cały dzień? Odpowiedź brzmi – zdecydowanie nie. Bo jako swój najlepszy przyjaciel zależy Ci przede wszystkim na własnym zdrowiu, dobrostanie i szczęściu. I wiesz dobrze, że tego raczej nie zdobędziesz na sofie, wylegując się całymi dniami.
Nie bój się, że rozleniwisz się, okazując sobie autoempatię. Bo to wcale nie oznacza, że usiądziesz z założonymi ramionami. Gra będzie się toczyć dalej, tylko tym razem – dzięki autoempatii – zagrasz sam ze sobą do jednej bramki.
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)