Dopadła Cię chandra? Wpadłeś w dołek? Oto co możesz z tym zrobić, żeby poczuć się o wiele lepiej

Dopadła Cię chandra? Wpadłeś w dołek? Oto co możesz z tym zrobić, żeby poczuć się o wiele lepiej
Lekarzem nie jestem, ale za to jako mała dziewczynka bardzo chciałam zostać weterynarzem. Więc myślę, że te kwalifikacje wystarczą, żebym mogła się autorytatywnie wypowiedzieć na temat witaminy C, co niniejszym czynię. ;-)

Ludzki organizm sam nie wytwarza witaminy C. Po prostu nie potrafi tego robić i tyle. I dlatego, podobnie jak w przypadku żelaza, cynku czy jodu, pozyskuje ją z zewnątrz.

Ni stąd, ni zowąd przychodzi Ci do głowy myśl: „mam ochotę na herbatę z pigwą!”, albo: „zjadłbym konfiturę z dzikiej róży”. I sam do końca nie wiesz, skąd Ci to przyszło do głowy. To zrozumiałe, bo tę wiadomość dostałeś nie od umysłu, ale od ciała.

Prawidłowym krokiem w takiej sytuacji będzie udanie się czym prędzej do sklepu, do ukochanej babci, albo do sąsiadki, w celu pozyskania owych produktów. Zaspokajając swoje nietypowe zachcianki uzupełniasz braki w witaminę C, której zapasy Twój organizm najwidoczniej wyczerpał. Wystarczy posłuchać się ciała, a ono podpowie czego mu brakuje, żeby było zdrowe, energiczne i promienne.

Nie jesteśmy istotami, które składają się z dwóch biegunowo odmiennych części, działających na kompletnie innych zasadach. Jesteśmy całością, bardzo mocno ze sobą zintegrowaną i grającą do tej samej bramki. Z tego powodu, Twój umysł podobnie jak i ciało, regularnie komunikuje się z Tobą i daje Ci znaki, czego potrzebuje, jakie zapasy są na wyczerpaniu i że zbliża się czas, żeby wysłać Cię po ich suplementację.

Ale weźmy dla odmiany taką witaminę D. Nasze organizmy potrafią ją produkować, dzięki czemu nie musisz się zamartwiać, co będzie, jeśli o niej zapomnisz. Twój organizm sam się tym zajmie. Od razu i bez Twojej wiedzy.

Podobnie, jak w przykładach z witaminami D i C, rzecz się dzieje z Twoim umysłem. Są sprawy, o które nie musisz się troszczyć, bo on zrobi to za Ciebie, i to jeszcze lepiej, niż miałbyś się tym zająć sam. Taką witaminą D dla umysłu jest niebezpieczeństwo, zagrożenie, zmartwienia, troski, kłopoty. Jednym słowem wszelkiego sortu negatywy. O to nie trzeba szczególnie zabiegać. Nie musisz się wielce starać, żeby od razu zauważyć mankamenty kupna nowego mieszkania, albo zaangażowania się w związek z kimś, kogo jeszcze za dobrze nie poznałeś. To zadanie należy do umysłu, on bez Twojej świadomej wiedzy wyprodukuje Ci tyle powodów żeby nie ryzykować, że starczyłoby ich na obdzielenie nimi Ciebie, Twojej dziewczyny i sąsiadów z całego bloku, w którym planujesz zakupić mieszkanie.

Umysł jest w tym świetny. Zawsze musiał być, od zarania dziejów. Ewolucja wykształciła taki biowykrywacz dziur w moście. Niezawodna machina. Wykryje każdą dziurkę, nawet kiedy most jest bezbłędnie zaprojektowany i idealnie gładki. Także w tej kwestii możesz być spokojny. Umysł chętnie i sprawnie bierze pod swoje skrzydła wszelkie możliwe mankamenty czegokolwiek, w co się angażujesz. A w wolnej chwili „obskoczy” też i to wszystko, w co nie zamierzasz się angażować. Tak na wszelki wypadek. Taki to z niego pracuś.

Inaczej ma się sprawa z umysłowym odpowiednikiem witaminy C. Czyli z taką „materią“, którą nasz umysł wytwarza opornie i robi to w ściśle kontrolowanych warunkach, a nie spontanicznie i naturalnie. A są to: pozytywy, plusy, zalety, korzyści, atuty, mocne punkty i dobre strony czegokolwiek co masz, co robisz i czym się otaczasz. Tu nasz umysł zachowuje się podobnie, jak ciało w kwestii witaminy C – dławi się, stęka i krzyczy: „sam nie dam rady, poproszę o wsparcie!”

Ale! Gdyby tylko ta informacja była taka jasna i wypowiedziana tak bardzo wprost, to uzupełnienie braków pozytywności zajęłoby nam tyle czasu i frasunku, co przygotowanie herbaty z pigwą, albo kanapki z konfiturą różaną. Niestety umysł nie przemawia do nas tak genialnie prostymi komunikatami, jak robi to ciało. Kamufluje i krąży wokół tematu, zamiast przejść wprost do sedna. A naszym zadaniem jest odkodować tą enigmatyczną wiadomość.

„Znowu poniedziałek, w moim życiu nie dzieje się nic ciekawego”, albo: „Inni to dopiero żyją, a ja? Siedzę przy tym biurku i tylko mi marzenia pozostały”, nieśmiertelne: „Życie jest ciężkie”, czy też: „Ja się chyba do tego wszystkiego nie nadaję”. To są sygnały, które wysyła Twój umysł na „dobry” początek tygodnia. Ty załamujesz ręce, chwytasz się za głowę i myślisz, co z Tobą jest nie tak.

Możliwe, że istnieje wiele innych źródeł takich sygnałów i mają one odmienne wytłumaczenie, ale tak samo możliwe jest to, że nadszedł czas, by uzupełnić braki swojej mentalnej witaminy C. A ponieważ umysł sam nie potrafi tego szybko, sprawnie i spontanicznie zrobić – Ty możesz go tego nauczyć. Pokazać mu i najlepiej zamienić to w nawyk.

Podobnie jak witamina C kryje się pod wieloma postaciami: porzeczka, papryka, brokuł, róża, pigwa, jabłko, pomidor, kiszona kapusta, czy żurawina, tak i mentalną witaminę C możesz zaczerpnąć z wielu źródeł. A najlepsze jest to, że to Ty tu rządzisz. To Ty wybierasz miejsce, z którego bije źródełko pozytywności. Może to być książka, taniec, rozmowa, spotkanie, pisanie, film, zwierzę, spacer, śpiew, instrument, gotowanie, rower, narty, fotografia, nauka, komputer, gra, zabawa, wędka, wiertarka, pędzel, poezja, a może szydełkowanie.

I kiedy już wiesz, co dodaje Ci sił, dzięki czemu się uśmiechniesz i powiesz, że „fajnie było poczytać / pośpiewać / popływać”, no to jesteśmy w domu. To tak, jakbyś zaopatrzył się w witaminę C bez limitów. Kiedy następnym razem poczujesz, że poziom Twojej energii spada jak różowe okulary z nosa, to wiesz co robić. Nie licz na to, że pozytywność w magiczny sposób otuli Cię skrzydłami anioła i zagwarantuje Ci dobry humor, optymizm i nieskończone pokłady nadziei. Tak najprawdopodobniej się nie stanie, a nawet jeśli, to jedynie na chwilę. Na tej samej zasadzie nie warto liczyć, że nasz organizm zacznie sam syntetyzować witaminę C. Nie zacznie, bo nie nauczyła go tego ewolucja. Widocznie uznała, że o wiele korzystniej jest wykształcić inne funkcje, które być może były ważniejsze dla przetrwania, a może po prostu strzeliła po drodze byka, zapewne nie pierwszego i nie ostatniego.

Zauważanie zagrożeń i negatywów jest niesłychanie istotne dla naszego przetrwania i możemy być dozgonnie wdzięczni za to, że potrafimy mieć się na baczności i być superczujni. Inaczej nasz przodek mniej więcej 2 miliony lat temu zostałby zaatakowany przez groźnego drapieżcę, albo bezzębnego sąsiada, tylko dlatego, że wolał sobie popatrzeć na niebo i posłuchać ptaszków. Ale na szczęście, tak nie zrobił, postanowił wysłuchiwać i wypatrywać niebezpieczeństw. I dobrze.

Dziś robimy to samo, codziennie. I też dobrze, bo w dużej mierze pomaga nam to przetrwać. Tylko że my, w przeciwieństwie do przodków, za którymi uganiały się tygrysy szablastozębne, możemy sobie pozwolić na głębsze przemyślenie tej sprawy. A wtedy dojdziemy do wniosku, że dziś, aby przetrwać, ważne jest też uzupełnianie tych elementów, których niegdyś efektem było życie lub śmierć.

Witamina C działa bardzo podobnie na ciało, jak pozytywność na umysł. W obu przypadkach trzeba je regularnie uzupełniać, bo jeśli sobie odpuścisz, to na pewno ich zabraknie. W obu przypadkach regularna troska o poziom tych substancji gwarantuje lepsze samopoczucie, zdrowszą energię, i siły witalne. Witamina C, podobnie jak pozytywność, dostarczana regularnie, buduje odporność fizyczną i psychiczną.

Więc nie mów, że męczy Cię to, kiedy znowu musisz włożyć buty do biegania, żeby poczuć się lepiej. Że w miesiąc po przeczytaniu ostatniej pozytywnej książki, przestaje już na Ciebie działać jej przesłanie. Że wszystko jest dobrze, dopóki szydełkujesz, śpiewasz, czy tańczysz. Nie mów tak, bo to tak samo, jakbyś powiedział, że nie przeziębiasz się do momentu, kiedy przestajesz brać witaminę C.

To naturalne, że kiedy przestajesz wspierać swój organizm, to czujesz się gorzej. Tak samo jest z Twoim umysłem. Będzie się o wiele lepiej miewał i współpracował z Tobą, jeśli regularnie uzupełnisz braki pozytywności. A zatem – chwytaj za to szydełko, bo pozytywne szaleństwo czas zacząć! :-)


Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)

Chcesz się nauczyć, jak podchodzić łagodnie i empatycznie do siebie i do innych?

Zapisz sie do newslettera

i zyskaj dostęp do darmowego mini-kursu
„Jak rozmawiać ze sobą i z innymi, żeby się dogadać, zrozumieć i nie ścigać na argumenty”

2 proste kroki:
Podaj adres email, a następnie kliknij w email potwierdzający, który do Ciebie wyślę :-)

Strona używa plików cookies do prawidłowego funkcjonowania, do celów analitycznych, marketingowych, społecznościowych. Pełna lista cookie wraz z ich opisem znajduje się w Polityce prywatności. Jeżeli wyrażasz zgodę na pliki cookies, kliknij w przycisk „Rozumiem i akceptuję”.

Nie zamykaj tego okna, treść Polityki Prywatności właśnie się wczytuje. Zza chwilkę się tutaj pojawi.