Kiedy nie przepadasz za sobą, dzieje się podobnie.
Jak to zmienić? I od czego zacząć?
Co się dzieje kiedy siebie nie lubisz?
Nie dbasz o siebie i nie słuchasz swoich emocji, a troskę o siebie sprowadzasz do egoizmu.
Jesteś dla siebie ostra, nie masz do siebie cierpliwości i bezlitośnie siebie osądzasz.
Nie wybaczasz sobie porażek i szybko zapominasz o własnych sukcesach.
Wyolbrzymiasz swoje wady i nie doceniasz zalet.
Porównujesz się do innych i chcesz siebie naprawiać.
Innych traktujesz poważniej, przez co nie inwestujesz w siebie tylko w nich.
W 100% angażujesz się w coś lub kogoś innego (dzieci, praca, zakupy itd.), co w ostatecznym rozrachunku frustruje Cię i męczy.
W 100% angażujesz się w naprawę swojej osoby i pęd ku perfekcji, co w ostatecznym rozrachunku frustruje Cię i męczy.
Jakie są tego konsekwencje?
Jest ich wiele, ale zamknę je jedną klamrą: nie robisz tego, co dla Ciebie dobre. Zamiast tego robisz tylko to, co dobre dla innych: dla Twojego partnera, dziecka, szefa, rodziców, teściowej, kolegów, sąsiada.
Jak to zmienić?
Hasła typu „pokochaj siebie” są łatwe i najczęściej nic się za nimi nie kryje.
Dlatego ja Ci nie powiem „pokochaj siebie”. Odłóż to na lepszy moment. A póki co, postaraj się o coś innego:
Zbliż się do siebie
Jeśli patrzysz z przykrością w lustro i nie lubisz oglądać zdjęć, na których widnieje Twoja twarz, to znaczy że startujesz z minusa (powiedzmy z –5). Dlatego kiedy słyszysz hasło „pokochaj siebie” (czyli jakieś +10), to budzi się w Tobie opór. I wcale Ci się nie dziwię.
Pokochać można kogoś, kogo już lubisz, szanujesz, znasz i chcesz poznawać coraz bardziej. Natomiast Ty unikasz patrzenia na siebie, więc, póki co, darujmy sobie piękne acz oderwane od rzeczywistości „pokochaj siebie” i zacznijmy z niższej nuty.
Spróbuj się do siebie zbliżyć. Innymi słowy: poznać siebie i zobaczyć – możliwe, że po raz pierwszy w życiu – kim jest ta osoba w lustrze. Nie oceniaj, nie szufladkuj, nie potępiaj, nie drwij, nie krytykuj, nie hamuj, nie zabraniaj, nie porównuj – nie rób nic, tylko obserwuj.
Z perspektywy muchy na ścianie zauważ co czujesz, jak się wypowiadasz. Co robisz, kiedy jest Ci dobrze a kiedy źle. Co Ciebie cieszy a co smuci. W czym jesteś dobra, a czym kiepska. Jakie są Twoje mocne strony a jakie słabe. Co Cię napędza a co demotywuje. Co Ci dodaje energii a co Ci ją odbiera. Co Cię stresuje, co uspokaja.
Trudno polubić kogoś, kogo po prostu się nie zna i ciągle unika. Dlatego zbliż się do siebie, bo z bliska więcej zobaczysz.
Stwórz dla siebie „czasoprzestrzeń”
Na pewno zbudzi się w Tobie bunt: „ja nie mam czasu dla siebie”, „nie mam swojego miejsca”, itp. Niedziwne – skoro oddałaś cały swój czas i przestrzeń komuś lub czemuś innemu. Tobie już nic nie zostało.
Jeśli zależy Ci na zmianie tej sytuacji, musisz się o nią upomnieć i ją odebrać. Zorganizuj swój kątek do czytania, rysowania, śpiewania, lepienia garnków z gliny, grania na gitarze. Zaplanuj wyjście do kina, na koncert, na kawę, na spacer, na rower.
Wyrywaj minutka po minutce, delikatnie ale stanowczo. Nie bój się, Twój syn, kolega, babcia czy sąsiad dadzą radę. Ugotują obiad, obejrzą serial i wypielą ogródek bez Ciebie i nic im nie się nie stanie. Nie robisz im żadnej krzywdy.
Zadbać o siebie to nie to samo co zaniedbać innych. To dwie zupełnie inne kwestie. Kiedy siebie nie lubisz, poświęcasz zdecydowanie za mało uwagi tej pierwszej, a zbyt dużo drugiej.
Zacznij od łatwizny
O wiele łatwiej wziąć 3 głębokie oddechy niż zacząć medytować. Znaleźć balsam na ciało niż na duszę. Dlatego obróć to na swoją korzyść i zacznij od swojego ciała. To prosty sposób, żeby okazać sobie troskę i poczuć na własnej skórze autosympatię (dosłownie).
Idź do fryzjera, na masaż błotny, do kosmetyczki. Zjedz coś ciekawego. Wyśpij się w miękkiej piżamie. Weź kąpiel. Wystaw twarz na słońce (oczywiście dokładnie smarując ją filtrem SPF50). Zacznij od czegoś, co sprawi Ci radość. Początki z reguły są trudne, dlatego Ty pomóż sobie i zacznij od łatwizny.
Zobacz proces
Moja filozofia życiowa brzmi: życie to lekcja, a każdy człowiek to uczeń na różnym poziomie zaawansowania wiedzy. Kiedyś nauczyłaś się jak siebie nie akceptować. Teraz uczysz się jak siebie polubić.
Całkiem możliwe, że za jakiś czas nauczysz się jak siebie pokochać. Nie stwierdzaj: „ja już tak mam, że siebie nie toleruję”, bo to, że „tak masz” dziś, wcale nie oznacza, że jutro też „tak będziesz mieć”. Nic nie stoi w miejscu, a Twoje życie to proces.
I jak to na lekcjach bywa, czasami dostajesz 5 czasami 2, czasami zdajesz egzamin czasami oblewasz i piszesz poprawkę. Nie zatrzymuj się na jednej klasówce zaliczonej na 3, ale zauważ, że jesteś uczniem na kolejnym etapie własnego rozwoju.
Bądź po prostu przyjazna
Usilne starania, żeby kogokolwiek polubić mogą skończyć się skutkiem odwrotnym. Dlatego lepiej nie stosuj tej metody na sobie. Nic na siłę. W zamian za to spróbuj być do siebie po prostu miła, trochę bardziej życzliwa, przyjazna, łagodna.
Co to znaczy w praktyce? – O wiele częściej niż teraz, dawaj sobie zielone światło. Przyznaj że, tak jak KAŻDY człowiek, masz wady, popełniasz błędy i nosisz w sobie negatywne emocje i to jest w porządku.
To nie znaczy, że musisz je polubić, ani udawać, że ich nie ma. To znaczy tyle, że: „nie jestem idealna, ale wciąż wartościowa i zasługuję na to, co dobre”. Pielęgnowana życzliwość do siebie, nie tylko promieniuje na innych, ale rozwija się i przemienia z czasem w autosympatię.
I na koniec, mały haczyk. Kiedy lubisz siebie, to wcale nie oznacza, że od razu leczysz rany z przeszłości i dzielnie ruszasz ku realizacji marzeń. Zwłaszcza na samym początku polubić siebie przejawia się tym, że widzisz, jak na wiele sposobów siebie nie lubisz. Pochylasz się nad tym, zastanawiasz, a nawet płaczesz. I to też jest w porządku. To znaczy, że wchodzisz w kolejny etap swojej nauki.
A od czego Ty byś chciała ruszyć w kierunku autosympatii? Podziel się w komentarzu :-)