Nie od dziś wiemy, że neurony grają pierwsze skrzypce w funkcjonowaniu układu nerwowego. Nasza świadomość, myślenie, pamięć, percepcja odbywają się głównie dzięki nim. Scenę główną bezsprzecznie oddajemy komórkom nerwowym. Ale jest jeszcze cichy, nieco zapomniany bohater drugoplanowy, dzięki któremu neurony nie mogłyby funkcjonować. Jest nim glej, czyli komórki glejowe.
Dziś zrobię trochę zaskakującą analogię gleju do nas, i do tego, jak sami tworzymy kontekst własnego życia.
Ale po co ta krótka powtórka z podstawówki?
Jeśli wyobrazisz sobie neurony połączone ze sobą synapsami, z gwieździście rozchodzącymi się na różne strony dendrytami i aksonami, to oczywiste jest, że na czymś muszą być zawieszone, w czymś pływać. Niezbędna jest jakaś substancja, która będzie dla nich przestrzenią do życia. I tym właśnie jest glej. U zarania neurologii sądzono, że glej nie spełnia żadnej funkcji poza wypełniaczem. Co tu dużo mówić, jeszcze do niedawna był dla naukowców nieznaczącą galaretowatą substancją, na której neurony mogą się jedynie wygodnie usadowić. Nic więcej.
Dziś wiadomo, że tak nie jest. Komórki glejowe oprócz podpory dla neuronów, spełniają wiele bardzo korzystnych funkcji, bez których mózg nie mógłby istnieć w takiej formie, jak obecnie. Krótko mówiąc, odkryto, że glej:
- usprawnia połączenia i przekazywanie informacji między neuronami,
- oczyszcza układ nerwowy ze zbędnych substancji,
- odżywia go i pełni funkcje obronne.
Okazuje się, że glej, który jeszcze do niedawna uważano jedynie za wypełniacz przestrzeni, istotnie wpływa na zdrowe funkcjonowanie mózgu i całego układu nerwowego.
Jak glej mógł mi skojarzyć się z kontekstem własnego życia?
To bardzo proste. Tak jak neuron gra pierwsze skrzypce w układzie nerwowym, tak samo Ty jesteś bohaterem pierwszego planu swojego życia. Podejmujesz różne decyzje, pracujesz, rozmawiasz, jesteś aktywnym sprawcą tego, co dzieje się wokół Ciebie. Ale jest też bohater drugoplanowy, przestrzeń która Cię otacza, wypełniacz Twojego czasu, glej.
Glej tak jak woda w basenie
Posłużę się jeszcze jedną, prostszą metaforą. Kiedy wskakujesz do basenu, to Ty decydujesz, gdzie popłyniesz i jakim stylem to zrobisz. Ale i tutaj jest bohater drugoplanowy. To woda, która Ciebie otacza, niczym glej neurony w układzie nerwowym. Gdyby nie ona, Twoje umiejętności pływackie nie zdałyby się na nic i na suchym lądzie nie miałyby żadnej wartości.
Ty jesteś głównym bohaterem na basenie – to nie ulega wątpliwości, ale to woda Ci to umożliwia i to od niej zależy, czy przepłynięcie kilku długości będzie dla Ciebie przyjemnością. Zauważ, jak odmiennym doświadczeniem jest wskoczenie do wody mętnej, zimnej i podejrzanie pachnącej, niż do krystalicznie czystej, przyjemnie ciepłej i orzeźwiającej.
Dlaczego kontekst jest ważny?
Zapewne słyszałeś o słynnym więziennym eksperymencie psychologicznym dra Philipa Zimbardo. Odbył się on w piwnicach Uniwersytetu Stanford i polegał na tym, że przypadkowo wybrani ochotnicy, przebadani wcześniej pod kątem zaburzeń neurologicznych, mieli ogrywać dwie role: więźnia i strażnika więziennego. W zasadzie nie musieli robić nic, poza przebywaniem na terenie przypominającym więzienie i udawaniem swoich ról. Eksperyment musiał być przerwany już po 6 dniach, ze względu na eksplozję brutalności ze strony osób odgrywających rolę strażników, oraz z powodu narastających stanów depresyjnych u osób-więźniów.
Uczestnicy tego badania, którzy wcześniej żyli swoim normalnym życiem, którzy pracowali, uczyli się, mieli rodziny – ludzie tacy jak Ty, czy ja, umieszczeni w ramach eksperymentu w kontekście więzienia, gdzie strażnik ma ogromną władzę i autorytet, już na drugi dzień zmieniali swoje zachowanie.
Po zakończeniu eksperymentu, opowiadali, że samo nałożenie na siebie podkreślającego władzę munduru, zmieniało ich nastawienie i sposób myślenia. A fakt, że był to „tylko” eksperyment, a nie realne życie, nie miał nic do rzeczy. Dr Zimbardo niezmiennie podkreśla, żeby nie łapać się w pułapkę myślenia i nie sądzić, że ci ludzie musieli już w sobie mieć sadyzm, agresję, coś w swoim charakterze, co powodowało, że tak się zachowali. Otóż nie. W odpowiednim kontekście cechy osobowości przechodzą na dalszy plan, a zachowanie zaczyna być dyktowane jedynie tym, co daną osobę otacza.
Dlatego kontekst ma tak ogromne znaczenie.
Czym jest dobry kontekst?
Dalailama XIV mówi, że: „jeśli chcesz, by inni byli szczęśliwi, ćwicz empatię, a jeśli sam chcesz być szczęśliwy, ćwicz empatię”.
Autoempatia – oto właśnie jest dobry kontekst, zdrowy glej i krystalicznie czysta woda w basenie. To przyjazna i ciepła przestrzeń, która każdego wzmacnia, uodparnia, odżywia i opiekuje się nim, żeby mógł funkcjonować, jak najlepiej potrafi, i żeby mógł szczęśliwie żyć.
Jesteś sprawcą, podejmujesz decyzje, stawiasz kroki, dokonujesz różnych wyborów – w każdej minucie swojego życia. Ale nie działasz w próżni. Wszystko to, czym wypełnisz swoją przestrzeń do działania, będzie na Ciebie wpływać silniej, niż mogłoby się wydawać:
- słowa, które dobierasz, kiedy non-stop komentujesz swoje emocje, zachowanie, wygląd;
- to, na czym najczęściej ląduje Twoja uwaga, czemu decydujesz się poświęcać swój czas;
- to, kiedy i gdzie rozluźniasz się i pokazujesz swoje autentyczne ja;
- jakim nastawieniem karmisz swoją przyszłość.
To wszystko są elementy Twojej wewnętrznej przestrzeni, w której mieszkasz, i z której nawigujesz całym swoim życiem.
Jak zadbać o swój wewnętrzny kontekst?
Kieruj do siebie dobre słowa
Sposób, w jaki do siebie mówisz, jakie słowa dobierasz, jakiego tonu używasz, ma ogromne znaczenie i aktywnie wpływa na Twoje myśli, emocje i zachowanie. Zauważ, w jaki sposób zwracasz się do siebie w myślach. Wyobraź sobie, co powiedziałby do Ciebie Twój najlepszy przyjaciel, największy wielbiciel, najwierniejszy fan. Spróbuj zwracać się do siebie tak, jak on i zauważ, jak się przy tym czujesz.
Nie strasz siebie
Złe rzeczy przytrafiają się, to oczywiste. Ale nie stale i bez przerwy, Tobie też nie. Więc nie przebywaj ciągle po ciemnej stronie prawdopodobieństwa, to nierealne i niezdrowe.
Wybaczaj
Złoszczenie się na siebie, albo na innych za to, co zrobili złego, jest jak trucizna, która krąży w Twoim ciele. Wydarzenie odeszło w siną dal, osoby które zawiniły, dawno zapomniały o całej sprawie, a Ty trujesz się od środka, bo nie chcesz odpuścić i wybaczyć. Daj sobie i im spokój, dosłownie.
Prawa, a nie tylko obowiązki
Tobie też należą się chwile radości i śmiechu. Ty, jak każda inna osoba, masz także prawo do płaczu, gniewu; to nic złego, że odczuwasz emocje i dajesz im wyraz.
Zauważ, ile dobra dzieje się wokół Ciebie
Kolekcjonuj drobne radości i przyjemności, załóż „szczęśliwy słoik”, gdzie będziesz wrzucać kartki z pozytywnymi wydarzeniami z dnia, ja wczoraj do swojego wrzuciłam: „przepyszne naleśniki z jogurtem i owocami na śniadanie”.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Wszystko, nawet najgorsze wydarzenie, ma drugą, lepszą stronę.
Nie nakładaj na siebie kajdanów
Wyrzuć do śmieci to co „wypada” czy „nie wypada”. Masz ochotę poskakać na skakance, rysować kredkami – nie martw się o to, co inni pomyślą, po prostu to zrób.
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)