Aby zilustrować, co tak naprawdę to oznacza, przenieśmy się w czasie i przestrzeni, a konkretnie na Dziki Zachód.
Jest rok 1859. Henry McCarty, później znany na całym świecie jako Billy the Kid, przychodzi na świat. Nowojorczyk irlandzkiego pochodzenia, osierocony w wieku 12 lat, wyrusza na zachód i zaczyna swoją zawrotną karierę po ciemnej stronie prawa. Pierwszego morderstwa dokonuje w samoobronie. Ze strachu przed aresztowaniem wsiada na konia i kieruje się w stronę Nowego Meksyku. Dołącza do gangu i do momentu pojmania zabija 21 osób. Ginie w trakcie ucieczki z aresztu, w wieku 22 lat. Staje się legendą Dzikiego Zachodu, osławioną w książkach, czasopismach, filmach, piosenkach i spektaklach. Co ciekawe, znaleziono tylko jedną, jedyną fotografię przedstawiającą Billy’ego the Kida. Jednak stan ten, za sprawą pewnego poszukiwacza, miał się wkrótce zmienić…
Przeskoczmy 151 lat. Jest rok 2010. Kolekcjoner antyków i amator pchlich targów, Randy Guijarro, kupuje za $2 stare zdjęcie. Przyjeżdża do domu, wyciąga lupę i zaczyna oglądać swoją dwudolarową inwestycję. Ogarnia go coraz większe zdumienie. Zdjęcie wędruje z rąk do rąk, przez różnych znawców, którzy potwierdzają jego autentyczność. Okazuje się, że Guijarro właśnie stał się właścicielem najrzadszej fotografii na świecie autentycznego zdjęcia Billy the Kid’a, którego wartość z 2 dolarów w jednej chwili wzrosła do około 5 milionów!
Odkąd zobaczyłam to zdjęcie, oczarowało mnie. Ma w sobie magię, podobną do innych ciekawych i oryginalnych rzeczy, jakie można spotkać na zakurzonych strychach i kolorowych pchlich targach. Ale jeszcze bardziej, niż sama fotografia, fascynuje i wzbudza zachwyt przygoda szczęśliwego znalazcy.
Kiedy historia Randy Guijarro dotarła do mnie, od razu pomyślałam: „Wow! To dopiero dziecko szczęścia!“ Ale z każdym kolejnym artykułem, jaki przeczytałam na jego temat, powoli zmieniałam zdanie. Moje małe, prywatne śledztwo pokazywało coraz wyraźniej, że odnalezienie drugiego na świecie zdjęcia Billy the Kid’a, ze ślepym szczęściem miało bardzo niewiele wspólnego. Zrozumiałam, że ta historia dlatego tak bardzo mnie zafascynowała, bo dostrzegłam w niej ilustrację procesu twórczego.
Cokolwiek próbujesz stworzyć: własną firmę, dzieło sztuki, książkę – proces ten można podzielić na trzy podstawowe etapy, które prosto można ująć: przyciśnij, odpuść, przyciśnij.
Pracując w ten sposób zwielokrotniasz swoje szanse na sukces i powodzenie całego przedsięwzięcia.
Poniżej pokażę te same trzy etapy, ale w nieco innym opakowaniu.
Przygotowanie
Nawet „przypadkowe” odkrycie, albo sukces, nie zjawia się bez żadnej zapowiedzi. Nic nie spada z nieba, no może poza wygraną na loterii, ale nawet ona wymaga wykupieniu losu. Jednak na loteriach wolałabym się nie skupiać, bo szansa na zakreślenie 6 wytypowanych liczb wynosi jak 1 do 14 milionów. Uważam, że Twoje szanse na mądre zarządzanie własnym przedsięwzięciem są o WIELE większe!
A żeby je jeszcze zwielokrotnić – przygotuj się. Zrób dogłębny research, obserwuj, czytaj, wychwytuj informacje, które mogą posłużyć Tobie choćby w najmniejszym stopniu. Szukaj inspiracji i informacji. Solidnym przygotowaniem otwierasz sobie drzwi nie tylko do sukcesu akademickiego, ale i finansowego, osobistego, czy sportowego.
Jak się okazuje, Guijarro poświęcił całe swoje dorosłe życie kolekcjonerstwu. Zbierał i zbiera do dziś: monety, karty sportowe, komiksy, fotografie i wszelkiego typu pamiątki. Interesuje się nimi, poznaje ich historie. Opowieści i fakty historyczne zbiera z takim samym pietyzmem jak antyki. Polega też na wsparciu i zaangażowaniu swojej żony. Razem z nią jeździ, myszkuje. Aż znajdzie.
Inkubacja i illuminacja
Nawet najbardziej szeroko zakrojony research musi się kiedyś zatrzymać. Nie może trwać wiecznie, bo Twój mózg potrzebuje chwili wytchnienia. Po wytężonych przygotowaniach odpuść sobie. Daj swojemu umysłowi trochę czasu na poukładanie tych wszystkich faktów, którymi go tak hojnie nakarmiłeś. Najlepiej zajmij się czymś innym, kompletnie nie przypominającym tego, na czym polegało Twoje przygotowanie. Jeśli pracowałeś intelektualnie – zajmij się sportem, jeśli polegałeś na swojej wenie twórczej – zrób coś automatycznego i niewymagającego. Najczęstsze momenty „Eureka!” nie dzieją się w laboratorium, ani z nosem w książkach, ale podczas spaceru z psem, pod prysznicem lub w wannie, albo w trakcie odpoczynku pod jabłonią. Odpuść.
Latem 2010 Guijarro właśnie wracał do domu, kiedy postanowił wstąpić do pewnego sklepu z antykami. Nie planował tego, po prostu spontanicznie postanowił rzucić okiem. Tam wskazano mu na „pudełka pełne śmieci”. Właściciele akurat porządkowali swój dobytek i pozbywali się części rzeczy dosłownie za bezcen. Guijarro bez większego zastanowienia zamienił swoje dwa dolary – bo tyle akurat miał w kieszeni, na jedno takie pudełko. I z nim wrócił do domu. Co w nim znalazł, już wiesz.
Ewaluacja i elaboracja
OK, przybyłeś, zobaczyłeś – czas na zwyciężanie. W praktyce oznacza to powrót do pracy. Ale nie takiej samej, jak w przygotowaniach. Teraz czas na ocenę, weryfikację i umiejętność krytycznego myślenia. Bo nawet najcudowniejszy skarb musi mieć stosowne opakowanie.
Od tego szczęśliwego letniego dnia minęło 5 lat. I nie były to lata ani leniwe, ani jałowe. Ten długi okres Guijarro spędził na kolekcjonowaniu, ale tym razem dowodów na autentyczność swojego znaleziska. Razem ze swoją żoną przez cały ten czas czytali, badali, gromadzili fakty, odwiedzali miejsca, rozmawiali i radzili się ekspertów. Obydwoje żyli jedynie historią Billy the Kid’a i jego unikatowej fotografii. A w ciągu tych 5 lat spotkało ich po drodze wiele wzlotów i upadków.
Być może zauważyłeś to na swoim przykładzie, bądź widziałeś na jakimś filmie. Główny bohater zawsze przykłada się, intensyfikuje wysiłki, do czasu kiedy po prostu musi odpuścić. A w tym momencie, kiedy uwalnia umysł, zaprzestaje starań i daje sobie trochę luzu – całkiem spontanicznie wpada na genialny pomysł i znajduje swój prywatny skarb. Po czym wraca do wytężonej pracy, by pieczołowicie oszlifować nowo odkryty diament.
Jeśli gonisz króliczka, właśnie tak najmądrzej jest to robić: przyciśnij, odpuść, przyciśnij.
Bohater dzisiejszej opowieści, Randy Guijarro, ma nadzieję, że jego przykład zachęci innych do przeszukania swoich zapomnianych kątów i stryszków w poszukiwaniu nieodkrytych skarbów. Mnie jego historia przekonała, że znalezienie skarbu to przemyślany plan, duże zaangażowanie i inwestycja, nie zawsze finansowa. Jak stwierdza Guijarro, większość pieniędzy ze zdjęcia Billy the Kid’a zainwestują z żoną w jeszcze szerzej zakrojone poszukiwania kolejnych skarbów w USA i na świecie. „Bo oto przede wszystkim chodzi – o pościg za swoim króliczkiem.”
A ja dodam, o przemyślany pościg za swoim króliczkiem.
Podobał Ci się ten tekst? Daj znać w komentarzu :-)